Archiwum
- Index
- Arva gerlicem Hedwig Courths Mahler
- Hiaba menekulsz Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Z_pierwszego_malzenstwa
- Courths Mahler Jadwiga MaĹĹźeĹstwo na niby
- Jadwiga Courths Mahler ZakĹadniczka
- Courths Mahler Jadwiga Dylemat(1)
- Kaszubowska Marta Wiktoria Zapach tytoniu
- Roberts Alison Serdeczna wićœş
- Ahern Jerry Krucjata 16 Arsenal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Otarła szybko łzy i popatrzyła na niego.
Pan mnie urątował, aż boję się pomyśleć przed czym... Co ci nikczemni-
cy chcieli ze mną zrobić?
Nie mógł jej powiedzieć wszystkiego, więc rzekł tylko:
Chodzi im o to, żeby pani nie spotkała się z ojcem i wyszła za Affonsa.
Na szczęście podsłuchałem ich rozmowę i udało mi się pokrzyżować im
plany.
LR
T
Drżącymi rękoma poprawiła włosy pod jedwabnym kapturem i spytała nie-
zdecydowanie: Czy moja matka wiedziała o tym planie... i specjalnie
zostawiła mnie samą?
Busso zawahał się przez chwilę, patrząc w jej smutne oczy.
O tym, co ci dwaj dżentelmeni chcieli z panią zrobić, Se�ora na pewno
nie wiedziała. Zgodziła się tylko, by ukryli panią w bezpiecznym miejscu
aż do wyjazdu radcy Rottmanna z Rio. Chciano mu wmówić, że wyjechała
pani z matką, aby uniknąć wzruszającego pożegnania.
Pojadę jeszcze dziś do hacjendy i powiem seńorze, co tu się zdarzyło. Musi
o tym wiedzieć, bo mąż i jego bratanek polują na majątek, który po jej
śmierci ma przypaść w całości pani.
Wiem o tym i od początku wiedziałam, że Affonso zaleca się do mnie
właśnie dlatego. Ale cieszę się, że matka przynajmniej w tym skandalicz-
nym porwaniu nie maczała palców.
Co będzie ze mną, panie baronie? Mówił pan, że pojedzie do mojej matki, a
gdzie ja zostanę? Nie może mnie pan zostawić samej! Ci dwaj na pewno
nie dadzą mi spokoju...
Chwycił jej, drżącą dłoń i delikatnie przyłożył do
ust.
Na pewno nie zostanie pani bez opieki ani przez chwilę, panno Felicjo!
Wczoraj po południu wysłałem depeszę do pana radcy, a dziś, zanim poje-
chałem do Botafogo, zajrzałem do hotelu i dowiedziałem się, że przyszła
już odpowiedz pani ojciec będzie w Rio dziś o szóstej wieczorem. Od-
dam więc panią w jego ręce za kilka godzin, a do tego czasu musi się pani
zadowolić moim towarzystwem.
Kiedy pan radca przyjedzie, odstawię ten samochód do willi Coradów, każę
szoferowi pojechać do Botafogo i wypuścić naszych więzniów. Do tego
czasu musi im wystarczyć towarzystwo starego Pedra, jeżeli go wcześniej
LR
T
rozwiążą... Dziarski staruszek tak się stawiał, że na wszelki wypadek mu-
siałem przywiązać go do krzesła... Ja zaś wsiądę w pociąg o siódmej, poja-
dę na hacjendę seńory i powiem jej, co się stało.
Felicja słuchała i patrzyła zatroskanym wzrokiem na Bussa.
Co teraz stanie się z panem, baronie? Oni na pewno panu nie podarują,
że pokrzyżował im pan plany.
Zwolnią mnie! wzruszył ramionami. A jeżeli nawet nie zrobią te-
go sami, to i tak złożę wymówienie. U takich ludzi nie mogę dłużej praco-
wać.
Chwyciła go za rękę. Narobił pan sobie kłopotów przeze mnie. Stracił
pan posadę...
Wciągnął głęboko powietrze, a w jego oczach pokazał się błysk.
Ale za oto jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pani wyświadczyć
przysługę! rzekł drżącym z emocji głosem.
Patrzyli sobie przez chwilę żarliwie w oczy, jakby czytając z nich swoje
myśli. Busso ochłonął pierwszy. Potarł ręką czoło i rzekł: Wcale nie ża-
łuję tej posady. Prawdę mówiąc, gdybym nie był związany kontraktem na
kilka następnych lat, dawno bym ją rzucił. Teraz nikt nie - powie mi złego
słowa, że zrywam umowę.
Felicja popatrzyła na niego jak zbudzona ze snu, gdyż nagle przypomniała
sobie kokieteryjne spojrzenia matki, kierowane do Maltecka i jego kamien-
ną, niewzruszoną minę, kiedy na nie odpowiadał. Pewnie dlatego teraz cie-
szył się, że zerwie kontrakt...
I tak będę panu bardzo wdzięczna, a ojciec... już wolę nie mówić!
Proszę mi nie dziękować za coś, co zrobiłem z własnej inicjatywy. Wy-
starczy mi świadomość, że mogłem pani pomóc.
Nie docenia pan wagi tej pomocy?
LR
T
Nie chcę już o tym rozmawiać. Musimy jechać dalej; uspokoiła się pani
już trochę?
Drżały jej usta, ale powodem był raczej chłodny ton, jaki przybrał Busso w
ostatnim zdaniu. Czuła, że ukrył za nim coś więcej, czego nie chciał teraz
powiedzieć.
Uspokoiłam się o siebie, ale wciąż martwię się o pana. Co teraz pan po-
cznie?
Wyciągnął przed siebie obie ręce i zaśmiał się.
Przy ich pomocy zawojuję cały świat, panno Felicjo! I bardzo bym
chciał coś jeszcze dla pani zrobić, bo ciągle czuję się pani dłużnikiem.
Pan moim?! zdziwiła się.
Tak jest.
A cóż ja dobrego dla pana zrobiłam?
Spojrzała pani na mnie inaczej niż wszyscy otwarcie i jakoś tak swoj-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]