Archiwum
- Index
- Arva gerlicem Hedwig Courths Mahler
- Hiaba menekulsz Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Z_pierwszego_malzenstwa
- Courths_Mahler Jadwiga Wśród obcych t2
- Courths Mahler Jadwiga Małżeństwo na niby
- Courths Mahler Jadwiga Dylemat(1)
- Christie Agatha ZakośÂ„czeniem jest śÂ›mierć‡
- Jack McKinney RoboTech 05 Force of Arms
- śąydowska wojna Grynberg Henryk
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gotowy niż Janek i Dolo. Udał się do swego pokoju i kazał zawez-
wać do siebie starego Pedra.
Pedro, stary wierny służący i zarządzający domem, był wysokim
Murzynem o siwych włosach. Sprawiał on wrażenie wielkiego pana,
pomimo swojej ciemnej twarzy. Wyglądał o wiele szlachetniej, niż
jego żona i córka. Dolores zawsze twierdziła, iż Pedro jest człowie-
kiem niezmiernie prawym i wyjÄ…tkowo szlachetnym, niezdolnym do
żadnego niskiego postępku. Pan Ludwik zgadzał się z jej zdaniem.
Oboje cenili ogromnie starego Pedra.
Zjawił się on natychmiast, a pan Ludwik spostrzegł, że na twarzy
wiernego sługi maluje się wyraz troski.
Powiedz mi Pedro, co się właściwie dzieje w kopalni? zapy-
tał spokojnie.
Pedro wlepił w twarz pana swoje ciemne, łagodne oczy.
O panie, wszyscy diabli się tam rozpętali. Ludzie zgłupieli do
cna. Nagle każdy z nich pragnie mieć więcej niż ma. Upijają się
w biały dzień, komuniści buntują ich, przewrócili im zupełnie w gło-
wie. Nie wiem, czego te draby chcą, ale w każdym razie nic dobrego.
Buntują robotników, bo pragną sami łowić ryby w mętnej wodzie.
Po tych ludziach można się wszystkiego spodziewać. Nie zależy im
wcale na poprawie losu naszych górników. Wypędz, panie, tych
dwóch bolszewików z Armady, a natychmiast nastąpi spokój. Robo-
tnicy nie przychodzą regularnie do pracy, ponieważ są wiecznie
pijani. A tamci dwaj w jakiś sposób przemycają wciąż wódkę, aby
im było łatwiej otumanić ludzi. Wielki czas, żeby z tym wszystkim
zrobić porządek. Nasi ludzie zupełnie potracili głowy. Przecież znasz
ich, panie! SÄ… jak dzieci! Teraz, gdy siÄ™ ich ciÄ…gle podjudza, gadajÄ…
coś o równości i wolności i o pańskim życiu. Sami tego nie rozumie-
ją. Po prostu nie chce im się pracować i tyle!
Przecież to są głupstwa, panie, muszą być jakieś różnice. Na
świecie zawsze byli panowie i słudzy, ubodzy i bogaci. Jeżeli kto
98
98
chce zostać wielkim panem, to powinien pracować i o własnych
siłach dojść do tego. Niektórym się to udaje, innym nie. Wszystko
zależy od zdolności i umiejętności wytrwania. Kto się chce w taki
sposób wzbogacić, ten powinien dążyć do tego. Ale tak, jak oni
sobie to ułożyli? To niemożliwe. Powiedziałem im otwarcie.
Więc zwracali się do ciebie?
Tak, panie. Chcieli mnie także otumanić swoją głupią gadani-
ną i namawiali mnie, żebym się przyłączył do nich. %7łądali, bym
zdradził mojego pana i moją maleńką panią, która zawsze była dla
nas tak dobra.
A co im odpowiedziałeś?
Powiedziałem im, panie, że jestem zadowolony z mego losu.
Ja przecież wiem, że nie mam ani sił, ani nauki, więc nie mogę się
wspiąć wyżej. Przyznałem się do tego otwarcie. Wtedy chwyciła ich
wielka złość. Gadali, gadali, a w końcu zaczęli mi grozić. Mówili,
żebym się strzegł. Wreszcie odeszli.
A co mówili?
Powiedzieli mi, że mnie zbiją na kwaśne jabłko, jeżeli do nich
nie przystanÄ™. Ale ja siÄ™ nie bojÄ™, panie. Mam tak samo jak oni
mocne ręce i potrafię się bronić. Do końca życia będę wiernie służyć
mojemu panu i mojej maleńkiej pani.
Ludwik Rodenberg uścisnął rękę Pedra.
Nie zapomnÄ™ ci tego, Pedro. Zobaczymy jak siÄ™ wszystko
ułoży. Wysłucham tego, co mi powiedzą. Jeżeli ich żale okażą się
uzasadnione, to postaram się uwzględnić ich prośby, chociaż uwa-
żam, że nasi robotnicy mają lepsze warunki pracy, niż gdzie indziej.
Nie pozwolę jednak nic wymusić z siebie. Możesz im to powtórzyć,
w razie gdyby jeszcze raz mieli się zwrócić do ciebie.
Dobrze, panie.
Powiedz mi, Pedro, a jak się przedstawia sprawa służby,
którą przyjąłeś na czas mojej obecności? Co to za ludzie?
Tamci starają się także podburzyć naszą służbę, panie. Na
razie jednak jest jeszcze spokojna. W każdym razie należy się mieć
na baczności i pilnować dobrze tych ludzi.
Dobrze, uważaj więc, żeby wieczorami cała służba wychodziła
z domu i powracała na noc do domu służbowego. Tylko ty i twoja
99
99
rodzina macie prawo pozostawać tutaj w ciągu nocy, zwłaszcza, że
wasze mieszkanie mieści się na dole w suterenie.
Tak, panie.
Miej baczenie na tych nowych służących.
Dobrze, panie.
Dziękuję ci, Pedro, wynagrodzę ci twoją wierność i przywią-
zanie. I pamiętaj jeszcze, żeby jak najbardziej ukrywać stan rzeczy
przed małą panią. Nie chcę jej niepokoić. Powiedz twoim kobietom,
Pedro, żeby nie rozmawiały z nią o tych sprawach.
Uczynię wszystko według twoich rozkazów, panie.
Ludwik odprawił Pedra. W głębokim zamyśleniu rozważał to
wszystko, czego się dowiedział od starego służącego. Pedro nie kła-
mał, był szczerze przywiązany do niego i do Dolores. Zatarg z ro-
botnikami przedstawiał się znacznie poważniej, niż się tego począt-
kowo spodziewał. Do kopalni wkradł się duch buntu. Pan Ludwik
zastanawiał się, jak zaradzić złu.
Po chwili do pokoju wszedł Janek. Wuj powtórzył mu swoją
rozmowÄ™ z Pedrem.
Nie zdziwiłbym się bynajmniej, gdyby się okazało, że ci tak
zwani bolszewicy" to zwykli szmuglerzy alkoholu. PrzemycajÄ… na
teren kopalni swoją kiepską wódkę i zależy im na tym, by rozsprze-
dać jej jak najwięcej wśród naszych robotników.
Czemu ich jednak podburzajÄ…?
Bo wiedzą, że im się inaczej nie uda sprzedać dostatecznej
ilości wódki. Dlatego urządzają bunt. Muszę poznać bliżej tych
bubków i przekonać się co to za jedni.
Dolo weszła do pokoju, wobec czego obydwaj panowie przerwali
swoją rozmowę. Dolo miała na sobie białą sukienkę i wyglądała
czarująco. Opowiadała ze śmiechem, jak się zachowywały Joni
i Boni.
Zerwały ze mnie po prostu ubranie, nie pozwoliły mi się
ruszyć. Nic się nie zmieniło, jedna jest zazdrosna o drugą, usługują
mi na wyścigi. Boni chciałaby wyprzedzić Joni i na odwrót. Mam
wrażenie, Luteczku, że twój dyrektor mocno przesadził w swoim
liście. Jestem przekonana, że gdy nasi ludzie zobaczą nas, gdy pomó-
wimy z nimi, uspokoją się na pewno. Spodziewam się, że nabiorą
100
100
znowu rozsądku, zwłaszcza, gdy im powiesz, że chcesz im dać lepsze
warunki.
Zobaczymy, Dolo, jak to będzie.
No, w każdym razie pojadę z tobą jutro rano do kopalni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]