Archiwum
- Index
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- Christopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości
- Feehan Christine Mrok 01 Mroczny książę
- Christie Agata Dom nad kanałem
- Hyde Christopher Zgromadzenie Świętych
- Agata Christie Morderstwo na plebanii
- Feehan, Christine Leopard Series (1 2)
- LU. VII IX. Christie Agatha Morderstwo w Orient Expresie
- J C Owens Taken
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowomodnych pomysłów. Wydaje mi się, że Audrey przyjechała tu po to, żeby pokazać,
że nic ją to nie obchodzi, że nie ma to dla niej znaczenia.
Bardzo prawdopodobne rzekł pan Treves, gładząc się po szczęce. Może wy-
daje jej się że tak jest, tak, na pewno.
Chce pan powiedzieć, że pana zdaniem ona wciąż do niego wzdycha, i że... o, nie!
W coÅ› takiego nigdy nie uwierzÄ™!
Wszystko możliwe.
Nie dopuszczÄ™ do tego! Nie pod moim dachem!
Jest pani zaniepokojona, prawda? spytał pan Treves przenikliwie. Atmosfera
jest bardzo napięta.
Też pan to czuje? spytała gwałtownie.
Tak. I jestem w kropce, muszę przyznać. Prawdziwe pobudki zaangażowanych
stron pozostają niejasne, ale, moim zdaniem, w powietrzu pachnie prochem. W każdej
chwili może nastąpić wybuch.
Niech pan nie udaje Guy Fawkesa, tylko powie mi, co robić?
Pan Treves rozłożył ręce.
54
Niestety, nie jestem w stanie nic pani doradzić. Na pewno trzeba by zlokalizować
punkt zapalny. Ale zbyt wiele jest dla nas niejasne.
W każdym razie nie zamierzam skłaniać Audrey do wyjazdu. Wiem, że zachowuje
się w tej trudnej sytuacji bez zarzutu. Jest uprzejma, ale z rezerwą. Uważam, że postę-
puje nienagannie.
Och, najzupełniej. Najzupełniej. Niemniej jednak wywiera to na panu Strange nie-
zwykle silne wrażenie.
Nevile rzekła lady Tresilian zachować się nie potrafi. Muszę z nim przepro-
wadzić poważną rozmowę. Ale wyrzucić go z domu teraz nie mogę. Matthew w zasa-
dzie uważał go za syna.
Wiem.
Lady Tresilian westchnęła. Zniżyła głos.
Wie pan, że Matthew utonął tutaj?
Tak.
Wiele osób dziwiło się, że tu zostałam. To głupcy. Zawsze chciałam czuć Matthew
blisko siebie. Cały dom jest go pełen. Wszędzie indziej czułabym się samotnie i obco.
Przerwała i po chwili ciągnęła dalej. Z początku miałam nadzieję, że niedługo się
z nim połączę, zwłaszcza że zdrowie zaczęło mi szwankować. Ale wygląda na to, że na-
leżę do tych wiecznych inwalidów, co to ciągle nie mogą umrzeć. Ze złością uderzyła
w poduszkę. Wcale mnie to nie bawi, niech mi pan wierzy. Zawsze miałam nadzie-
ję, że kiedy przyjdzie mój czas, odejdę szybko, stanę ze śmiercią twarzą w twarz, że nie
będę musiała czuć jej ciągle za plecami i znosić nasyłanych przez nią jedna po drugiej
chorób. Coraz większa bezradność, coraz większa zależność od innych ludzi!
Ale ma pani przecież bardzo oddanych ludzi, jestem tego pewien. Ma pani wierną
pokojówkę...
Barrett? Ona mnie trzyma przy życiu. Stary wiarus, zawsze można na nią liczyć.
Jest ze mną od wieków.
No i miała pani szczęście trafić na pannę Aldin.
Ma pan całkowitą rację. To szczęście, że Mary tu zamieszkała.
To pani krewna?
Daleka kuzynka. Jedna z tych istot bez własnego życia, które wciąż poświęcają się
innym. Najpierw zajmowała się swoim ojcem, inteligentnym człowiekiem, ale wymaga-
jącym stałej opieki. Po jego śmierci ubłagałam ją, żeby się do mnie przeniosła, i do dziś
błogosławię dzień, w którym pojawiła się w tym domu. Nie ma pan pojęcia, jak okropne
potrafią być damy do towarzystwa . Nudne nieudacznice. Można przy nich oszaleć, tak
są bezdennie głupie. Najmują się do tej roli, bo do niczego innego się nie nadają. To, że
mam tu Mary, która jest oczytaną, inteligentną kobietą, to cud. Ma głowę nie od pa-
rady, jak mężczyzna. Wiele czyta, nie ma tematu, na który nie można by z nią poroz-
55
mawiać. Ma też zmysł praktyczny. Prowadzi dom doskonale, a służba jest zadowolona.
W zarodku tłumi wszelkie konflikty czy przejawy zawiści. Nie mam pojęcia, jak jej się
to udaje, to chyba po prostu poczucie taktu.
Długo jest u pani?
Dwanaście lat... nie... chyba więcej. Raczej trzynaście, czternaście, coś koło tego.
Bardzo mi z niÄ… wygodnie.
Pan Treves kiwnął głową.
Lady Tresilian, przyglądając mu się spod półprzymkniętych powiek, rzekła nagle:
Co panu jest? Martwi siÄ™ pan czymÅ›?
Tak, trochÄ™ tak. Ma pani bystre oko.
Lubię obserwować ludzi. Zawsze z góry wiedziałam, kiedy Matthew miał coś na
głowie. Westchnęła i opadła na poduszki. Muszę się z panem pożegnać odpra-
wiła pana Trevesa po królewsku, nie było w tym nic nieuprzejmego. Jestem bar-
dzo zmęczona. Rozmowa z panem była dla mnie ogromną przyjemnością. Proszę mnie
wkrótce znów odwiedzić.
Nie omieszkam skorzystać z tak miłego zaproszenia. Mam nadzieję, że nie zabra-
łem pani zbyt wiele czasu.
Ach, nie. U mnie zawsze zmęczenie przychodzi nagle. Niech pan będzie łaskaw za-
dzwonić na pokojówkę, zanim pan wyjdzie.
Pan Treves z właściwą sobie uwagą i delikatnością pociągnął za staroświecki duży
uchwyt od dzwonka, zakończony potężnym chwastem z frędzli.
To już zabytek zauważył.
Mój dzwonek? Tak. Te nowomodne dzwonki elektryczne to nie dla mnie. Ciągle
się psują. Naciska się i nic. A to nigdy się nie psuje. Dzwoni w pokoju Barrett na górze,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]