Archiwum
- Index
- Barton Beverly Raintree 03 Sanktuarium
- Wilder_Quinn_Samotnik_z_wyboru
- zycie po zdradzie Jak poradzic sobie z niewiernoscia zdrada
- Balcerzan Edward Przygody czśÂ‚owieka ksić…śźkowego
- 198. Small Lass Lemon
- WypatrujÄ…c swego przeznaczenia
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 04] Seduction [Aspen] (pdf)
- Asimov Isaac x8] Pozytronowy czśÂ‚owiek
- Krauss Lawrence M. Fizyka podróśźy mić™dzygwiezdnych
- Amicis, Edmund de Serce
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie wiesz, co on tutaj robi? - spytała, wskazując kubkiem
MorskÄ… burzÄ™".
Paloma pokręciła głową.
- Nie mam pojęcia. Ale to dobry człowiek.
- Opowiedz mi o nim.
Paloma zmierzyła Honey uważnym spojrzeniem, a na jej twarzy
pojawił się lekki uśmiech zrozumienia, właściwy wszystkim kobietom
bez względu na szerokość geograficzną.
- Zarzucił u nas kotwicę z pół roku temu. Głównie siedzi na
łodzi, ale czasami przypływa do nas i pomaga w pracy. My za to
dajemy mu kury albo ryby, ale on zawsze wszystko odwozi. Chociaż
nie. Ryby czasami zjada.
A więc najmuje się do dorywczych prac. Ale czy za to można
utrzymać żaglówkę? Niemniej poczuła do niego sympatię. Jest pewnie
jednym z tych nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie,
pomyślała.
61
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zobaczyła, że Joe wsiada do stojącej pod burtą łodzi motorowej
szalupy. Najwyrazniej wybiera się na ląd. Serce podskoczyło jej z
radości.
- Dziękuję za cudowny napój - powiedziała, wstając. - Pójdę się
poopalać.
Paloma roześmiała się wesoło.
- Nie ma za co. Przyjdz znowu, to sobie pogadamy. Oto druga
dzisiaj osoba, która rozmawiając z nią,nie ma pojęcia, kim ona jest.
Nie wie, że ma do czynienia z bajecznie bogatą Honor Elise Evans,
która jako nastolatka pozwoliła się zaaresztować za rzekome picie
alkoholu w grupie równie jak ona nieletnich rówieśników, chociaż
sama nie wypiła ani kropli, a wszystko tylko po to, żeby zrobić na
złość rodzicom.
- Na pewno jeszcze do ciebie zajrzę - obiecała Palomie.
Pobiegła do swego ręcznika, ułożyła się na słońcu i zamknęła
oczy. Dopiero kiedy usłyszała skrzypienie dna łodzi o piasek,
sygnalizujące, że Joe przybił do brzegu, usiadła i popatrzyła na niego
z szerokim uśmiechem.
Joe na jej widok stanÄ…Å‚ jak wryty.
- Co cię tu przyniosło? - spytał ostro.
Nie było to zbyt przyjazne powitanie. Honey zmierzyła go
wzrokiem od stóp do głów.
- Podziwiam widoki - odparła, nie przestając się uśmiechać.
- Drugi koniec wyspy jest bardziej malowniczy. -Odwróciwszy
się od niej, ruszył w stronę domku Palomy.
62
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Poczekaj! Nie uciekaj!
- A bo co? - Zatrzymał się na chwilę.
- Bo... - Pierwszy raz w życiu zapomniała języka w gębie. Na
próżno usiłowała wymyślić jakąś dowcipną ripostę. - Bo chciałabym
pogadać.
- Coś mi mówi, że będziesz gadać niezależnie od tego, czy mi
się to podoba, czy nie - rzucił, ruszając dalej.
- Widzę, że zaczynamy się poznawać - podjęła, starając się
dotrzymać mu kroku. - Jestem ciekawa, co tu robisz. Co cię właściwie
sprowadziło na wyspę?
Popatrzył na nią kątem oka, marszcząc czoło.
- Bo tu panuje święty spokój. W każdym razie panował do
niedawna. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Bo życie w Lizbonie kosztuje drożej, czy tak? Tutaj można się
utrzymać znacznie taniej...
Doszli tymczasem do wioski. Paloma znikła bez śladu. Joe
skierował się do szopy, w której trzymał swój skuter. Honey weszła za
nim do środka. Niewiele myśląc, wskoczyła na siodełko, opierając
ręce na kierownicy.
- Widzę, że nic mu się nie stało. Czego nie można powiedzieć o
moim, który pewnie wciąż leży na plaży.
- Kurt wyśle kogoś po niego - odruchowo odparł Joe, otwierając
stojącą w kącie skrzynię z narzędziami.
- Ach, więc znasz Kurta? A Kurt powiedział mi, że nic o tobie
nie wie, poza tym, że przypłynąłeś na wyspę kilka miesięcy temu.
63
Anula
ous
l
a
and
c
s
Sprytna bestia, pomyślał. Potrafi pociągnąć człowieka za język.
Zarazem ucieszyło go, że Kurt lojalnie trzyma na jego temat język za
zębami.
- Zsiadaj ze skutera, bo znowu spowodujesz jakiÅ› wypadek -
rzucił surowo. Wyjąwszy ze skrzyni dwa francuskie klucze,
wymaszerował z szopy.
Honey zsunęła się ze skutera i poszła za nim.
- Idzie mi coraz lepiej. Tym razem bez problemów dojechałam
do plaży.
- Na moje nieszczęście - burknął.
- Ale wracając do Kurta. Mówiłeś...
- Nic nie mówiłem - przerwał jej. - To ty gadasz jak najęta.
- I co w tym złego?
Dotarli do dwóch wyciągniętych na suchy ląd rybackich łodzi.
Max odłożył jeden z kluczy na piasek, a sam zabrał się do
wymontowywania pierwszego silnika. Miał nadzieję, że jeśli nie
będzie odpowiadał na jej zaczepki, Elise w końcu się znudzi i da mu
spokój. Było to, niestety, złudzenie. Zamiast bowiem sobie pójść,
weszła do łodzi i usadowiła się na ławce.
- Wszystkie dziewczyny ze wschodniego wybrzeża są takie
bezczelne? - odezwał się w końcu.
- Skąd wiesz, że pochodzę ze wschodniego wybrzeża?
- Poznałem po akcencie. Najprawdopodobniej z Marylandu. Na
pewno nie z Południa, bo nie przeciągasz samogłosek, ani z Północy,
bo tam majÄ… bardziej nosowÄ… wymowÄ™.
64
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To najdłuższa kwestia, jaką od ciebie dotychczas usłyszałam -
zauważyła z uśmiechem. - Zaczynasz się ze mną oswajać.
Max roześmiał się, sam nie wiedząc dlaczego.
- To łódz Lope'a. Nie pozwolił ci do niej wsiadać, więc
wyskakuj.
- A gdzie mogę go znalezć?
- Nigdzie. On teraz śpi. Wysiadaj!
- A wracając do mojego pochodzenia, to miałeś rację.
Rzeczywiście pochodzę z Marylandu - powiedziała, nie ruszając się z
miejsca. - Skąd tak się dobrze znasz na tym, jak ludzie mówią w
różnych częściach Ameryki?
- Kręciłem się tu i tam.
- Włóczęga bez stałego miejsca?
Max zastanowił się. Był nie tyle włóczęgą, co uciekinierem. Nie
miał jednak ochoty wdawać się z nią w rozważania na ten czy
jakikolwiek inny temat.
- A od kiedy włóczysz się po świecie?
Już miał powiedzieć, że od chwili, gdy w Paryżu przyłapał
Camille w łóżku z pewnym obrzydliwym Francuzikiem, ale w porę
się zreflektował.
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
- Jestem z natury ciekawa.
Max wyjął silnik i zaniósł go do motorówki. Popracuje nad nim
spokojnie na pokładzie Morskiej burzy". Coś go jednak podkusiło,
by się odwrócić.
65
Anula
ous
l
a
and
c
s
- A tak na marginesie, to masz chyba dużo czasu na zmienianie
szatek! - zawołał.
- Lubię to - odparła Honey, wyskakując z łodzi. A więc to tak,
pomyślał Max. Teraz wszystko jest jasne. Nie mógł tylko zrozumieć,
czym sobie na to zasłużył. Zawsze starał się postępować przyzwoicie.
Zarówno w interesach, jak w prywatnym życiu. Nie zdradzał Camille,
co niedziela dzwonił do matki -w każdym razie do czasu swojej
ucieczki od świata -i hojnie wspomagał dobroczynne cele. Dlaczego
więc los uparcie wydaje go na pastwę uganiających się za byle
rozrywką, bezmyślnych kobiet?
- Nie masz nic lepszego do roboty? - zapytał, umieszczając silnik
na dnie łódki.
Na twarzy Honey odmalowała się konsternacja. Nie wiedziała,
jak na to zareagować, i w końcu zareagowała w sposób zupełnie dla
niej nietypowy.
- Dlaczego mnie nie lubisz? - zapytała.
Max wrócił na plażę, by pozbierać pozostawione na piasku
narzędzia.
- Odpowiedz mi. Chcę wiedzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]