Archiwum
- Index
- Godeng Gert Krew i Wino 07 Wilk z głową człowieka
- D074. Riggs Paula Detmer Człowiek honoru
- Rej Mikołaj Żywot człowieka poczciwego
- Balcerzan Edward Przygody człowieka książkowego
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Asimov, Isaac Robot 06 Robots & Empire
- Asimov, Isaac Las Corrientes del Espacio
- Asimov, Isaac Magical Wishes
- Asimov, Isaac The Gods Themselves
- Adera_Orfanelli_ _Singing_up_the_Sun
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
możliwości mojego mózgu. Ale dziś nie zaprzeczę. Tak. Chcę mieć status istoty ludzkiej, status, do
którego jestem uprawniony. Uprawniony? Tak, uprawniony. DeLong zmarszczył czoło i zacisnął
usta. Uprawniony powtórzył. To już zupełnie inna sprawa, Andrew. Musimy... no cóż, fakty są
takie, Andrew, że nie jest ważne, jak bardzo wyglądem zewnętrznym przypominasz człowieka, ani
nawet jak bardzo jesteś inteligentny. Nie jesteś istotą ludzką. Na czym polega różnica? spytał
Andrew. Moje ciało ma kształt ciała człowieka, a także organy protetyczne, ale nie różniące się
niczym od tych, które ma wielu ludzi. Jestem tak samo inteligentny jak wielu ludzi, a od wielu innych
daleko więcej. Wniosłem swój wkład w kulturę człowieka na wiele sposobów, począwszy od
dokonań artystycznych, a skończywszy na naukowych. Czego jeszcze potrzeba, by być człowiekiem?
Przepraszam cię, Andrew, ale nie należysz do tej społeczności. Przypominasz człowieka, ale jesteś
inny. Jesteś sztuczny. Wspaniale, Simon. A co powiesz o tych, którzy chodzą jeszcze po tym
świecie tylko dlatego, że w ich ciałach mieszczą się wszystkie możliwe mechanizmy protetyczne,
mojego zresztą autorstwa? Czy ci ludzie nie są sztuczni...? Przynajmniej częściowo? Częściowo...?
Tak. Więc ja też jestem częściowo człowiekiem. A w jakiej części, Andrew? oczy Simona
DeLong błysnęły. Tutaj powiedział Andrew i wskazał dłonią na głowę. Mogę wydawać ci się
czymś sztucznym, ale tam, gdzie to się liczy, jestem człowiekiem. I mogę być za takiego uważany.
W dawnych czasach, gdy na naszej planecie było mnóstwo odseparowanych od siebie krajów,
a każdy z nich rządził się swoimi prawami, możliwe jednak było dla Francuza stać się Anglikiem,
a Japończyk mógł zostać Brazylijczykiem. Jeśli prawo tak orzekło, to tak było. I jeśli Japończyk czuł
się Brazylijczykiem, to nim był. Tak samo może stać się teraz. Mogę się stać naturalizowanym
człowiekiem w ten sam sposób, jak kiedyś ludzie stawali się naturalizowanymi obywatelami kraju,
z którego nie pochodzili. Dużo o tym myślałeś, prawda, Andrew? Owszem, dużo.
Znakomite. Naprawdę, znakomity pomysł. Naturalizowany człowiek. W takim razie co
z Trzema Prawami? A co ma być? Są integralną częścią twojego pozytronowego mózgu. Przecież
nie muszę ci przypominać, że stawiają cię pod przymusem wykonywania każdego polecenia, które
wyda ci człowiek. %7ładen sąd na świecie nie ma takiej władzy, by je zneutralizować. Trzech Praw nie
można usunąć z twojego mózgu, prawda? Absolutna prawda odpowiedział Andrew. A więc
muszą pozostać mówił dalej Simon DeLong. I będziesz musiał nadal być posłuszny poleceniom
istot ludzkich. I nie możesz im wyrządzić żadnej krzywdy. A więc będziesz pod wpływem czegoś,
czemu nie podlega żadna istota ludzka. Tak. Andrew skinął głową. Tak samo jak Japończyk
ciągle miał skośne oczy, gdy był już Brazylijczykiem. Ale w świetle brazylijskiego prawa był
Brazylijczykiem. I w świetle ludzkiego prawa będę człowiekiem mimo moich Trzech Praw. Ale
sama ich obecność w twoim mózgu może już zdyskwalifikować cię jako... Nie, Simon. Dlaczego
miałaby mnie zdyskwalifikować? Pierwsze Prawo mówi po prostu, że nie mogę skrzywdzić
człowieka lub poprzez wstrzymanie się od działania pozwolić, by stała mu się krzywda. Czy ciebie
nie obowiązują takie same zasady? Nie jesteś cywilizowaną osobą? Jedyną różnicą jest to, że ja nie
mam wyboru. Muszę być posłuszny tej zasadzie, podczas gdy człowiek może się zachować
w niecywilizowany sposób, jeśli chce mieć do czynienia z policją. A potem Drugie Prawo: wymaga,
abym był posłuszny człowiekowi. Ale nie nakazuje innym wydawać mi poleceń. A nawet jeśli ktoś
wydałby mi polecenie, które byłoby sprzeczne z Prawem Pierwszym, to bym go nie wykonał. Poza
tym gdyby przyznano mi status pełnoprawnego członka ludzkiej społeczności, to przecież nikt i tak nie
wydawałby mi poleceń, o których wiedziałby, że są mi niemiłe. A więc okazałoby się to nawet zaletą
tej mojej wady. Zresztą, pełno jest na świecie ludzi z różnymi wadami, a nikt nie twierdzi, że są
przez to mniej ludzcy. A jeśli chodzi o Trzecie Prawo, które powstrzymuje mnie przed
samozniszczeniem, to śmiem twierdzić, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego traktował
jako przeszkody. A więc widzisz, Simon... Tak, Andrew, tak... Widzę. DeLong śmiał się teraz
szczerze. Pokonałeś mnie, pobiłeś na łeb. Poddaję się. Jesteś wystarczająco ludzki, by oficjalnie na
to zasługiwać. A więc, jeśli Feingold i Charney poprowadzą... Nie tak prędko, Andrew, proszę.
Właśnie obarczyłeś mnie ciężkim zadaniem. Ludzkie uprzedzenia nie znikną w ciągu jednej nocy.
Będziesz miał potężnych przeciwników. Liczę się z tym. Ale już kiedyś pokonaliśmy potężnych
przeciwników. Tak, wiem. Problem w tym, że tym razem będziemy mieli do czynienia z Legislaturą
Zwiatową, a nie Regionalną. Mamy doprowadzić do tego, by ogłoszono cię człowiekiem. Szczerze
mówiąc, nie jestem zbytnim optymistą, jeśli o to chodzi. Płacę ci za to, byś był optymistą. Tak,
oczywiście, Andrew. Dobrze więc. Postanowiliśmy, że to osiągniemy. Teraz tylko trzeba się
zastanowić, jak to osiągnąć. Od czego zaczniemy, twoim zdaniem? DeLong milczał tylko przez parę
sekund. Potem powiedział: Dobrym początkiem byłoby, gdybyś porozmawiał z jakimś wpływowym
członkiem Legislatury. Masz kogoś szczególnego na myśli? Być może przewodniczący Komitetu
Nauki i Techniki byłby odpowiedni. Znakomity pomysł. Czy możesz mi zorganizować takie
spotkanie, Simon? Jeśli chcesz. Ale nie potrzebujesz mnie w takiej sprawie. Ktoś tak szeroko znany
i szanowany jak ty, Andrew, łatwo... Nie, ty to zorganizuj. Andrew nawet nie zwrócił uwagi, że
właśnie wydał polecenie istocie ludzkiej. Przywykł do tego na Księżycu. Chcę, abyś mu dał do
zrozumienia, że kancelaria Feingold i Charney jest całkowicie po mojej stronie. Dobrze więc...
Całkowicie, Simon. W ciągu stu siedemdziesięciu trzech lat wnosiłem, w taki czy inny sposób, wkład
w rozwój tej firmy. Mógłbym nawet rzec, że gdyby nie moja praca i wkład, firma nie istniałaby dziś,
a przynajmniej nie w tej kondycji. KiedyÅ› ludzie z tej firmy bardzo mi pomogli i dlatego
zdecydowałem, że i ja im pomogę. Stąd, a także przez pewien sentyment, mój wkład w tę firmę. Ale
teraz nie mam już wobec Feingolda i Charneya żadnego długu. Raczej jest odwrotnie, a ja zamierzam
teraz ściągnąć te należności. Zrobię, co w mojej mocy powiedział Simon DeLong.
ROZDZIAA 19
Przewodniczący Komitetu Nauki i Techniki przy Zwiatowej Legislaturze pochodził z Regionu
Wschodnioazjatyckiego. Była to kobieta: mała, filigranowa, prawie elf, ale zapewne o charakterze
nie tak kruchym jak wygląd zewnętrzny. Nazywała się Chee Lihsing. Jej przezroczyste szaty (które
zakrywały tylko to, co zakryte być musiało) nadawały jej wygląd spowitej w celofan błyskotki. Jej
biuro znajdowało się na osiemdziesiątym czwartym piętrze gigantycznego wieżowca z zielonego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]