Archiwum
- Index
- Waltari Mika Obcy przyszedł na farme
- 268. Broadrick Annette Pan mśÂ‚ody jak sć…dzć™
- Brian Lumley Nekroskop 1 Nekroskop
- H Warner Munn Merlin's Ring
- Rafal[1].Wojaczek.Wiersze.Zebrane
- Dekameron Giovanni Boccaccio
- Asimov, Isaac Robot 06 Robots & Empire
- Celme Michelle Jezioro wspomnieśÂ„
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecca Oblć…śźenie Akademii Jedi
- Diana DeRicci Beach Bums 2 Swept Away
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wpływem jakiegoś ataku.
I wtedy olbrzymie szczęki Noworodka rozwarły się i rozwierały się coraz szerzej i szerzej. Jak
wąż szykujący się, by pożreć ofiarę, potężne szczęki rozchyliły się niewiarygodnie szeroko, jakby nie
miały zawiasów i zawisły nad uwięzionym mężczyzną. Ripley nie dostrzegła u tej istoty sztywnego,
zakończonego zębami języka, a jedynie owe masywne szczęki i upiornie długie, lśniące, białe zęby.
Z niesamowitą szybkością Noworodek uderzył, zatapiając długie kły w ciemieniu mężczyzny.
%7łołnierz odzyskał głos, wrzeszcząc jeszcze przerazliwiej, kiedy strużki krwi ściekły mu z czoła,
spływając do oczu, uszu i ust.
O Boże! O nie! Nie! pomyślała Ripley modląc się o kontakt z Noworodkiem, żeby go jakoś
powstrzymać. Ale stwór zupełnie ją zignorował.
Przy wtórze przyprawiającego o mdłości mlaskaniu i chrzęstu miażdżonych kości Noworodek
oderwał wierzchołek czaszki żołnierza z taką łatwością, jak człowiek ścina czubek jajka na twardo. Jego
mózg został odsłonięty, błyszczący, różowy, pulsujący.
Ripley Jęknęła ze zgrozy i odwróciła się. Słyszała dzwięk rozdzieranych miękkich tkanek, wilgotne
odgłosy przeżuwania i połykania przeplatane jękami i gulgotaniem konającego żołnierza. Poczuła
metaliczną woń śmierci i krwi, gdy mężczyzna wreszcie zwiotczał, wisząc głową w dół. %7ływica nadal
unieruchamiała jego jedną nogę i rękę. Resztki krwi skapywały w gęstą breję poniżej. Ripley zamknęła
oczy.
Gediman chichotał z zadowoleniem i mruczał: Tak! Tak! Dobre maleństwo! Jakie piękne! Nagle
ucichł.
Ripley odwróciła się, by spojrzeć, co się stało.
Noworodek skupił uwagę na Gedimanie i przyglądał mu się z taką samą fascynacją jak on jemu.
Ripley widziała długie, wąskie żyły przecinające czoło Noworodka, ich układ przypominał
konfiguracjÄ™ czarnych rurek u Obcych.
Tyle, że te żyły, niewidzialne przy narodzinach, pulsowały teraz krwią zabitego żołnierza.
Zupełnie, jakby Obcy został skrzyżowany z wampirem. Noworodek potrzebował gorącej, pożywnej
krwi, by nasycić swe zimne żyły. Czerwone żyły nabrzmiały wyraznie, wyglądały jak upiorna mapa
topograficzna, na której trójwymiarowe czerwone linie wyznaczały drogi wodne.
Gediman całkowicie znieruchomiał, jakby odzyskał rozum na tyle, aby zorientować się, że grozi
mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Noworodek wciąż go obserwował i końcu naukowiec zachichotał
nerwowo.
Noworodek przekrzywił łeb, spojrzał znacząco na Gedimana i oblizał okrwawione zębiska
długim wężowym językiem&
Purvis cierpiał, cierpiał tak bardzo, że nie potrafił praktycznie stwierdzić, co boli go bardziej. Jego
rany płonęły żywym ogniem, przerażający ból był dziełem kuli, która utkwiła w jego tkankach.
Cierpiał tak straszliwie, że prawie nie był w stanie myśleć. Ale ten ból w brzuchu& Boże, ból w
brzuchu wręcz go rozdzierał. Jakby coś się w nim szamotało, wiło jak wąż, szukało drogi wyjścia. Miał
mdłości, kręciło mu się w głowie i do tego ten dojmujący ból&
Mimo cierpienia zdołał skoncentrować się na scenie, która rozgrywała się nieopodal.
Bliski paniki Wren zacisnął rękę na szyi Call tak mocno, ze prawie zaczęła się dusić. Rana w jej
klatce piersiowej mrugała i migotała osobliwie. Wren z całej siły wbijał lufę w twarz androida. Purvis
wiedział, że tamten sprawia jej ból. Call, która tak bardzo starała się wszystkich ich ocalić. Zawłaszcza
Larry ego Purvisa.
Wren krzyczał.
- Ta syntetyczna suka podłączy się ponownie do Aurigi i przeprowadzi manewr lądowania
według standardowej procedury operacyjnej.
Call próbowała coś powiedzieć, ale głos jej się łamał.
- Nie, nie zrobi tego!
Distephano postąpił w stronę przełożonego.
- Pan oszalał! Nadal chce pan sprowadzić te istoty na Ziemię?
- Czy ty w ogóle dzisiaj uważałeś? - rzucił sarkastycznie Johner.
Purvis poczuł, że coś rozwinęło się w jego wnętrzu i jęknął, oplatając obiema rękami brzuch.
Widać było, że Wren jest bliski załamania.
- Obcy zostaną unieruchomieni przez drużyny kwarantannowe wojska stacjonującego w bazie. -
Nagle Wren odsunął pistolet od głowy Call i skierował go w stronę pozostałych.
- Na jakieś pięć sekund - warknął android.
Naukowiec znów wkręcił jej lufę broni w policzek, z taką siłą, że się skrzywiła.
- Zamknij się! - wrzasnął. - Powiedziałem, zamknij się!
W tym momencie Purvis poczuł przerazliwe rwanie w samym środku klatki piersiowej, na
wysokości splotu słonecznego. Spuścił wzrok. Na jego bluzie wykwitła plama krwi. Spojrzał na nią
błędnym wzrokiem, nie pojmując co się dzieje.
Wszyscy inni również zamarli, nawet Wren.
I wtedy Purvis zrozumiał. To coś w jego wnętrzu. Nadeszła pora, aby się narodziło. Nie został na
czas zamrożony, a teraz już było za pózno. Stwór przeżarł się przez niego, zębami utorował sobie
wyjście z jego ciała i zabijał go. A odpowiedzialny był za to Wren, ten pieprzony skurwysyn,
naukowiec. Załoga Betty mogła dokonać porwania, mogła dostarczyć go tutaj, ale projekt
zainfekowania żywych ludzi potworami z piekła rodem był dziełem tego człowieka.
Purvis poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość, silniejsza nawet niż Obcy, który go zabijał.
Wyprostował się i spojrzał gniewnie na Wrena.
Naukowiec musiał rozpoznać niektóre z odczuć malujących się na twarzy Purvisa, bo odsunął
pistolet od głowy Call i wycelował w cywila. Ale Purvis wcale się tym nie przejął. To był tylko pistolet.
Mógł jedynie przynieść mu szybszą śmierć, którą on przyjąłby ja serdeczny podarunek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]