Archiwum
- Index
- Giovanni Guareschi [Don Camillo 01] The Little World of Don Camillo (pdf)
- Giovanni Boccaccio Il Corbaccio
- Jennifer Fulton Chance
- Colin Dexter Ktokolwiek w
- Richards_Emilie_ _Tuz_po_polnocy
- Jeff Lindsay DzieśÂ‚o Dextera 04
- Williams Cathy Francuska wróśźka
- H.P. Lovecraft Le Montagne Della Follia
- Brand Of The Werewolf By Kenneth Robeson
- Freda Warrington Vampire 00 Dracula the Undead
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okrągła, jakby cyrklem ją wykreślono, chocia z łatwością poznać można, że jest
to twór przyrody, a nie dzieło rąk ludzkich. Okrąg jej wynosił więcej niż pół
mili. Wokół wznosiło się sześć pagórków nieznacznej wysokości, każdy z willą na
szczycie, pięknemu zamkowi podobną. Spadki tych pagórków tworzyły schody, idące
ku dolinie od wierzchołka aż do płaszczyzny, niby w amfiteatrze, tak iż
szerokość stopni ku górze coraz się zmniejszała. Stoki pagórków od strony
południa porośnięte były winogradem, oliwkami, drzewami migdałowymi, wiśniami,
figami i innymi jeszcze drzewami owocowymi, i to tak gęsto, że piędzi pustej
ziemi znalezć by nie można było. Spadki zasię, spoglądające na wielką
niedzwiedzicę, zieleniły się młodym zagajem dębów, jesionów i innych drzew
wyniosłych. W samej dolinie, do której tylko jedno wejście prowadziło, rosły
jodły, cyprysy, laury i kilka pinij w tak malowniczych grupach, jakby je
umyślnie dla ozdoby ręka mistrza tu zasadziła. Przez ten dach rozlicznej zieleni
słońce przebić się nie mogło, rzucając z trudnością tylko kilka promieni na
ziemię, która stanowiła tu jedną łąkę, pokrytą aksamitną trawą i kwiatami
purpurowej a takoż i innej barwy. Niemało uciechy sprawiał także strumyk,
wypływający z dolinki, dwa z tych pagórków rozdzielającej. Rozbijał się on o
skały, miły szmer dla ucha sprawując i bryzgając kroplami, które z daleka
wyglądały jak żywe srebro z czegoś wyciskane. Ten sam strumyk płynął przez
dolinę już równym korytem, tworząc w jej środku staw, nie większy od basenu,
jaki mieszkańcy miast pospolicie w ogrodach swych urządzają. Głębokość tego
stawu nieznaczną była, bowiem woda do piersi dorosłemu człekowi dostawała.
Przezroczystość tej wody, niczym nie zamąconej, dozwalała ujrzeć na dnie żwir,
Strona 177
Dekameron - Giovanni Boccaccio
złożony z drobnych, różnobarwnych kamyczków, które zadawszy sobie trudu, zliczyć
by było można. Patrząc w wodę, widziało się nie tylko dno stawu, ale i ryby
przemykające się po kryształowej głębi, że rozkosz łączyła się u widza z
zachwytem. Aąka, tym zieleńsza, im bliższa stawu, który jej wilgotności użyczał,
pokrywała brzegi strumyka. Wody, które się w stawie pomieścić nie mogły,
spływały z dolinki innym korytem w miejsca niżej położone. Młode damy,
rozejrzawszy się dokoła, nie mogły się dość nachwalić piękności tego zakątka.
Tymczasem skwar się czynił coraz większy. Damy, skuszone widokiem stawu i nie
obawiające się przy tym, aby je ktoś w tym miejscu podpatrzeć zdołał,
postanowiły, nie mieszkając, kąpieli zażyć. Przykazawszy tedy słudze stanąć na
drodze, po której przyszły i patrzeć, aby ich ktoś znienacka nie zaskoczył,
siedem dzieweczek rozebrało się i do wody wstąpiło. Kryształowa fala osłoniła
ich jasne ciała tylko o tyle, o ile kielich szklany różę, zanurzoną w nim,
osłania. Czystość stawu ani na chwilę ruchami ciał zamącona nie została. Damy
ścigały pluskające rybki i siliły się schwytać je rękami, a one z trudem ukryć
się starały. W samej rzeczy udało się im pochwycić kilka, co wywołało głośną
radość między nimi. Po długich w wodzie igraszkach wyszły na brzeg i odziały
się, po czym, widząc, że czas już do domu powracać, rzezwe i wesołe, wolnym
krokiem w powrotną drogę się udały mówiąc ciągle o piękności tego zakątka,
którego nachwalić się nie mogły. Przybywszy do pałacu ujrzały młodzieńców
jeszcze ciągle grą w szachy zajętych. Pampinea śmiejąc się rzekła do nich: -
Oszukałyśmy was dzisiaj! - Jak to! - zawołał Dioneo - zali najpierw poczynacie
to robić, o czym opowiadać macie? - Jako żywo! - odparła Pampinea i zaczęła
opowiadać o miejscu, skąd powróciły, i o tym, co tam robiły. Król, usłyszawszy o
piękności doliny, zapłonął chęcią obaczenia jej i rozkazał co prędzej wieczerzę
podawać. Po wieczerzy, która wszystkim przypadła do smaku, trzej młodzieńcy ze
sługami swymi, opuściwszy damy, do Panieńskiej Doliny się udali. Widok doliny,
dotychczas im nie znanej, podobne jak i na damach wrażenie na nich wywarł.
Jednogłośnie uznali to miejsce za jedno z najpiękniejszych w świecie. Wykąpawszy
się i odziawszy się z powrotem, wrócili do domu, bowiem pora już pózna była. Tu
obaczyli damy, w korowodzie pląsające pod dzwięk pieśni Fiammetty. Zaczekawszy,
aż skończą, zdali pięknym tancerkom sprawę ze swych spostrzeżeń i gorąco dolinę
wychwalali. Po czym król przywołał marszałka i przykazał mu, aby nazajutrz rano
zaniesiono do doliny tej wszystkie niezbędne rzeczy, a takoż i pościel, na
przypadek, gdyby w południowej porze przyszła komuś ochota snu lub spoczynku tam
zażyć. Po odejściu marszałka przyniesiono światła, wino i słodycze. Król wezwał
towarzystwo do pokrzepienia się, a następnie do tańca. Panfilo otrzymał rozkaz
zawiedzenia tańca. Król, obróciwszy się do Elizy, rzekł w te słowa: - Obdarzyłaś
mnie dzisiaj koroną, piękna pani, ja zasię w tej chwili przewodnictwo nad
pieśniami ci daję. Zaśpiewaj nam więc jakąś, która ci najbardziej do gustu
przypada. Eliza wdzięcznie się uśmiechając odparła, że zaśpiewa z radością.
Jakoż w samej rzeczy taką pieśń zaśpiewała: - Jeśli rozerwę dziś twe sieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]