Archiwum
- Index
- Heather Graham Zatoka HuraganĂłw
- Graham Masterton Studnie Piekiel
- Dorie Graham Pojętna uczennica
- Carol Lynne [Cattle Valley 05] Physical Therapy (pdf)
- Graham_Lynne_ _Duma_i_uleglosc
- Andre G
- Frale Barbara Templariusze i caśÂ‚un turyśÂ„ski
- 6798D TE
- Anderson Evangeline Pełna Ekspozycja
- Korona PóśÂ‚nocy tśÂ‚umaczenie nieoficjalne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko, co, jak sądziła, wiedziała o nim i ich małżeństwie. Zszokowana, śledziła z ro-
snącym niedowierzaniem, jak Cesario rozplątuje sieć fałszów, którą wcześniej utkał, i
odsłania przed nią nagą prawdę.
- Uznałem posiadanie dziecka za sensowną inwestycję na przyszłość... przyszłość,
której sam już nie miałem - wyjaśnił z ciężkim westchnieniem. - Ale oszukiwałem siebie.
Nie myślałem o tym, co jest naprawdę ważne. A naprawdę liczyłaś się dla mnie tylko ty.
Od pierwszej chwili gdy cię ujrzałem.
Jess nie chciała tego słuchać. Poczuła się, jakby całe jej życie runęło w gruzy. Nic
nie było takie, jak sądziła, takie, jakim się wydawało. Ich cudowny miesiąc miodowy
stanowił dla Cesaria jedynie niewiele znaczący epizod pozwalający mu oderwać się na
chwilę od zmartwień. Mąż od samego początku okrutnie ją oszukał.
- Wszystko, co mi mówiłeś, było kłamstwem - rzekła z wyrzutem.
- A uczciwość jest dla ciebie ogromnie ważna... tak, wiem - odparł. - Nie usiłuję
bagatelizować błędów, jakie popełniłem.
Jess popatrzyła na niego z goryczą.
- Ale teraz już za pózno na żal. Poślubiłam cię i jestem w ciąży!
Miała wrażenie, że po raz pierwszy widzi Cesaria takim, jaki jest naprawdę. Był
nadzwyczaj przystojny i seksowny, ale miał w sobie mroczne otchłanie, których nie po-
zwolił jej zgłębić. Ta świadomość napełniła ją bolesnym smutkiem.
- Jeśli chcesz, możemy się natychmiast rozstać - powiedział. - Liczę się z taką
ewentualnością.
Wzdrygnęła się, jakby przeszył ją rozpalonym żelazem. Oburzyła ją ta bezceremo-
nialna deklaracja, dowodząca, jak w istocie małą wagę Cesario przywiązuje do ich mał-
żeństwa. Jedynie duma powstrzymała ją przed gniewnym wybuchem. Proponował, że
R
L
T
zwróci jej wolność, jakby była dla niego jedynie przelotną rozrywką, pozwalającą zapo-
mnieć o świadomości bliskiego kresu życia. Wcale mu na niej nie zależy, skoro nawet
nie próbował zatrzymać jej przy sobie.
- A co z dzieckiem? - wymamrotała.
- Naprawdę, ogromnie mi przykro, że cię w to wplątałem - rzekł szorstko. - Wiem,
że mój żal niewiele dla ciebie znaczy, ale, oprócz pieniędzy, to wszystko, co obecnie
mogę ci ofiarować.
Jess zebrała resztki godności i odparła z pogardliwym uśmiechem:
- Nie potrzebuję twoich pieniędzy!
- Jeszcze w tym tygodniu zapiszę ci w spadku posiadłość Halston Hall - oznajmił,
nie zważając na jej słowa.
Zadrżała, zbulwersowana tym, że Cesario rozpatruje ich rozstanie wyłącznie w ka-
tegoriach finansowych, podczas gdy jej z żalu pęka serce.
- Och, wspaniale! A więc odziedziczę rodowe gniazdo Dunn-Montgomerych. Ja-
kież to stosowne! - zawołała z ironią, zdecydowana ukryć przed nim ból i targające nią
emocje.
- Co masz na myśli?
- Nie znalazłam dotąd okazji, by ci powiedzieć, że jestem nieślubną córką Willia-
ma Dunn-Montgomery'ego - rzekła sztucznie wesołym tonem. - Robert Martin poślubił
moją matkę, kiedy miałam dziesięć miesięcy, lecz nie byłam jego dzieckiem. Moim ro-
dzonym ojcem jest szacowny członek parlamentu William Dunn-Montgomery, chociaż
nigdy się do tego nie przyzna. Kiedy był studentem, sypiał z Sharon i zaszła z nim w
ciążę.
- Ach, to dlatego Luke był tobą tak zaabsorbowany podczas naszego przyjęcia we-
selnego. Wiedział, że jesteś jego przyrodnią siostrą! - wykrzyknął Cesario, a potem
zmarszczył brwi, uderzony nagłą myślą. - Madre di Dio! Czy dlatego za mnie wyszłaś?
%7łeby dostać Halston Hall?
Zastygła niczym rażona gromem i wpatrzyła się w niego z osłupieniem, niezdolna
wydusić ani słowa.
R
L
T
- Rozumiem, że fakt, że jestem właścicielem tej posiadłości, mógł cię skusić - do-
dał oschle.
Jess pobladła.
- Skusić mnie? - wyjąkała, oburzona do głębi.
- Nie mam ci tego za złe. W istocie odczuwam nawet ulgę, że Halston Hall do
pewnego stopnia zrekompensuje ci to, że zrujnowałem ci życie.
Zacisnął wargi w wąską linię i zmierzył Jess zimnym spojrzeniem.
Pojęła, że powiedział już wszystko, co zamierzał, i teraz oczekuje, że ona wyjdzie.
Przez chwilę stała bez ruchu, sparaliżowana przytłaczającym poczuciem odrzucenia, a
potem niepewnie ruszyła do drzwi. Cała ta sytuacja wydawała jej się nierzeczywista, a
poza tym okropnie kręciło jej się w głowie.
Cesario rzucił coś po włosku do telefonu i oznajmił Jess:
- Mój szofer odwiezie cię do domu. Nie, nie spieraj się ze mną - dodał, widząc, że
chciała zaprotestować. - Jesteś w ciąży i nie pozwolę, żebyś wracała zatłoczonym pocią-
giem.
Była tak roztrzęsiona, że z trudem zebrała myśli. Ale wiedziała, że o jedno musi go
zapytać.
- Powiedziałeś, że twój stan się pogorszył... Ile jeszcze...? - urwała, przerażona
własnymi słowami.
- Lekarze nie są pewni. Najwyżej sześć miesięcy - oznajmił z nienaturalnym spo-
kojem. - Chciałbym cię prosić o pewną przysługę...
- Jaką? - spytała drżącym głosem.
- Czy psy Weed i Magic mogłyby zamieszkać u mnie? Tak długo, jak to będzie
możliwe - dorzucił.
Pierś Jessiki przeszył ból tak ostry, że nie mogła oddychać. Przypomniała sobie,
jak Cesario cierpliwie uczył się sygnalizacji gestami, by móc porozumiewać się z głu-
chym terierem.
- Naturalnie - odrzekła, starając się zapanować nad głosem.
Rigo Castello w milczeniu zaprowadził ją do podziemnego parkingu i pomógł
wsiąść do limuzyny. Przypomniała sobie zachowanie tego starszego mężczyzny podczas
R
L
T
omdlenia Cesaria i pojęła, że on również jest wtajemniczony. Wyglądało na to, że spo-
śród wszystkich bliskich Cesariowi osób ona jedna była utrzymywana w niewiedzy o
stanie jego zdrowia. Mąż oszukiwał ją, okłamywał. A teraz, chociaż pragnął towarzystwa
jej psów, jednak jej samej nie chciał mieć przy sobie...
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Tego wieczora Jess pojechała do matki i już w drzwiach wybuchnęła płaczem, da-
jąc wreszcie upust tłumionym żalowi i rozpaczy. Kiedy trochę się uspokoiła, pośród łkań
opowiedziała jej o wszystkim. Gdy skończyła, Sharon rzekła:
- Jako pierwsza w naszej rodzinie poszłaś na studia, ale w sytuacji życiowego kry-
zysu zachowujesz jak tępa kretynka.
- Jak możesz tak mówić? - wyjąkała zszokowana Jess.
- Mężczyzna, którego, jak twierdzisz, kochasz, umiera, a ty wciąż biadolisz nad
tym, że cię okłamał!
Jess zamarła. Mężczyzna, którego kochasz, umiera". Dopiero teraz w pełni to do
niej dotarło. Pojęła, że dotąd w gruncie rzeczy nie dopuszczała tego faktu do świadomo-
ści, gdyż był nazbyt przerażający i bała się, że unicestwi cały jej świat i przyszłość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]