Archiwum
- Index
- 02 opengl 3.2 szablon aplikacji OpenGL
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
- 115. Sherryl Woods Bogaci kawalerowie 02 Randka z przeznaczeniem
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- Gromowa Ariadna Na tropie tajemnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjeżdżam równo ze szkolnym autobusem oraz na lekcje gry na fortepianie
Rosaleen. Czasami zabieram Regan i Ronana na zajęcia do przedszkola, kibicuję
Rory emu w małej lidze, dopingując go głośniej niż każdy inny ojciec. Stosunki między
Chelsea i mną są& poprawne. Jesteśmy dla siebie uprzejmi. Niemal żałuję, że mnie
ani nie skrzyczała, ani nie zwyzywała, ani nie uderzyła. Byłoby to lepsze niż
bezosobowe, uważnie ważone wypowiedzi, które wymieniamy. Zwraca się do mnie
w ten sam sposób, w który robi to Sędzia w te dni, gdy nie ma zielonego pojęcia kim,
u diabła, jestem.
Jakbym był kimś obcym.
Dwa tygodnie po przesłuchaniu w sądzie rodzinnym, do mojego gabinetu wpada
Brent.
Stary, dzisiaj wieczorem, ja, Lucy Patterson, jej koleżanka i ty, idziemy po pracy
wrzucić coś na ząb.
Myślę, że to nie jest dobry pomysł odpowiadam, nie kłopocząc się, żeby spojrzeć
na niego znad laptopa.
I właśnie na tym polega twój problem, Jake. Za dużo myślisz. Czas wskoczyć na
konia, harcerzyku. Bawi się długopisem zabranym z mojego biurka. Zabrałem
Lucy kilka razy na miasto, fajnie się dogadujemy. Mówi, że jej koleżanka cię polubiła
i siÄ™ o ciebie dopytuje.
Pocieram oczy.
Jak miała na imię ta jej koleżanka?
Wzrusza ramionami.
Nie wiem, ale to nieważne, i tak idziesz. Nie przyjmuję odmowy.
Kiedy coś sobie ubzdura, Brent potrafi przycisnąć, jak szczęki psa Sofii nie puści
i już. Zatem, ponieważ chcę już wrócić do pracy, poddaję się.
Dobra.
Super. Szczerzy zęby w uśmiechu. Spotykamy się z nimi o szóstej.
Kolacja z Brentem, Lucy i jej koleżanką o jędrnym tyłku, której imienia wciąż nie
pamiętam, przebiega normalnie. Spokojnie. Nudno. Spotykamy się w barze, jemy
kanapki, przenosimy się do drugiej sali, żeby pograć w bilard. Koleżanka flirtuje ze
mną, próbuje namówić mnie, żebym nauczył ją jak trzymać kij, jednak w ogóle mnie
to nie kręci. Staram się nie wyjść na gbura.
Po czasie ciągnącym się w nieskończoność, choć były to zaledwie dwie godziny,
postanawiamy zakończyć wieczór. We czwórkę wychodzimy z baru.
Obracam głowę w prawo i nagle wpatruję się w porażające, krystalicznie niebieskie
oczy.
Jake! mówi Chelsea, podobnie zaskoczona.
Chelsea& cześć.
Dzieciaki otaczają ją ze wszystkich stron. Raymond pcha wózek z Ronanem po lewej,
a Riley trzyma Rosaleen za rękę po prawej, Regan znajduje się na rękach Chelsea.
Jake! krzyczy Regan, wykorzystując nowe ulubione słowo.
Cześć, mała.
Mina Chelsea się zmienia, zaskoczenie na jej twarzy przeradza się w zakłopotanie,
gdy jej spojrzenie lÄ…duje na Brencie, Lucy i brunetce u mego boku. Blednie nieco,
wydaje siÄ™& zraniona.
Rozanielona Rosaleen podskakuje i mówi:
Cześć, Jake!
Uśmiecham się do niej, brunetka obok mnie się pochyla.
Jaka słooodka! Moja siostra niedługo urodzi dziecko, mam nadzieję, że będzie takie
śliczne jak ty. Stuka palcem Rosaleen w nos, co wywołuje niesmak u małej.
Kim jesteś? pyta Rosaleen z ciekawością.
Chodz, Rosaleen. Riley ciÄ…gnie siostrÄ™, piorunujÄ…c mnie morderczym spojrzeniem.
Raymond, ruszaj. Ciocia nas dogoni.
Dzieciaki odchodzÄ…, pozostajÄ™ wpatrujÄ…c siÄ™ w Chelsea.
Co& co tu robisz?
Terapeuta Rory ego przesunął sesję, więc odprowadziliśmy go, a ja obiecałam
dzieciakom lody, więc właśnie tam je zabieram. Idziemy w tamtą stronę wskazuje
ręką do lodziarni.
Po chwili patrzy na Brenta.
Cześć, Brent. Miło cię widzieć.
Ciebie również, Chelsea odpowiada cicho.
Poprawia sobie Regan na biodrze i zakłada włosy za ucho.
Powinnam już iść. Miłego& miłego wieczoru życzę.
Mija mnie, ale udaje jej się ujść jedynie kilka kroków.
Chelsea! wołam, jej imię brzmi, jakbym wyrwał je z najgłębszych czeluści gardła.
Podchodzę do niej pospieszenie, zatrzymując się tuż przed nią. Mogę wyjaśnić. To nie
to&
Jake, nie musisz nic wyjaśniać mówi cicho, kręcąc przy tym głową. Nic nie
jesteÅ› mi winien.
Wiem, że to prawda, więc dlaczego czuję się, jakbym dostał kopa prosto w jaja?
Przez chwilę stoimy nieruchomo, po czym wyciągam ręce po Regan.
Mogę pomóc zabrać dzieciaki na te lody?
Jednak Chelsea siÄ™ odsuwa. Ucieka przede mnÄ….
Nie, nie trzeba. Uśmiecha się lekko, choć smutno. Poradzę sobie.
Odchodzi, pozostawiając mnie na ulicy. Zupełnie samego.
Kilka dni pózniej jestem w gabinecie. Stanton pracuje przy swoim biurku.
Przychodzicie dziÅ› z SofiÄ… na mecz? pytam.
Ach& Nie. Nastąpiła zmiana planów.
A co będziecie robić?
Nienagannie ubrana Sofia wpada do naszego gabinetu.
Mamy popilnować dzieci Chelsea.
Opieram się w fotelu, całkowicie zapominając o pracy.
Dlaczego? To znaczy& dlaczego mnie o to nie poprosiła?
Sofia podaje Stantonowi teczkÄ™ z dokumentami.
Pewnie dlatego, że idzie na randkę i nie chciała się głupio przy tobie czuć.
RandkÄ™?
Pierwszą moją myślą jest to, że chce się na mnie odegrać, ponieważ przyłapała mnie
na wyjściu z Brentem i tymi dziewczynami, jednak Chelsea taka nie jest. Nie jest
złośliwa, co oznacza, że idzie na randkę, bo żyje dalej. Dokładnie tak, jak jej mówiłem.
Kurwa.
Wiecie& Mówiła wam z kim się wybiera?
Sofia przygląda mi się zupełnie bez współczucia w piwnych oczach.
Właściwie to tak. Z Tomem Caldwellem.
Z Tomem Caldwellem? Pieprzysz. Jak do tego doszło?
Najwyrazniej Chelsea wpadła na Toma w sklepie. Zaczęli rozmawiać, on zapytał,
czy jest wolna& Następnie zaprosił ją na randkę.
Skurwysyn.
A skÄ…d o tym wiesz? pytam ostro.
Sofia wzrusza ramionami.
Rozmawiamy czasem z Chelsea. Przyjaznimy siÄ™. Ona nie ma tu zbyt wielu
znajomych, Jake.
Wiem. Dodatkowo, opiekując się szóstką dzieciaków, nie ma czasu się z kimś
zadawać. Jednak przemawia przeze mnie gorycz ma czas dla cholernego Toma.
Ja się zajmę małolatami. Nie zostawiam miejsca na dyskusję.
Co wcale nie oznacza, że Sofia nie próbuje.
Nie uważam tego za dobry pomysł.
Dlaczego?
Wskazuje na moje zaciśnięte na biurku dłonie. Naprawdę nie musi nic dodawać.
Na siłę je rozluzniam, po czym potrząsam rękami.
Będzie dobrze. Poradzę sobie. Chcę jedynie, żeby wiedział, że nie może się nią
bawić.
Damy radę ze Stantonem nagadać mu do słuchu. Nie żeby tego potrzebował, Tom
jest przyzwoitym facetem.
KrzywiÄ™ siÄ™.
Chcę przypilnować dzieci.
Nie&
Na szczęście popiera mnie Stanton.
Soph, wydaje mi się, że Jake powinien zająć się dzieciakami. Jeśli ma zamiar
nadal przyjaznić się z Chelsea, będzie musiał poradzić sobie również z tym, że umawia
się na randki. Jeśli uważa, że jest już na to gotów, powinniśmy pozwolić mu się tym
zająć.
Uśmiecha się do niej tak samo, jak za każdym razem, gdy chce ją przekonać.
Dobrze. Sofia spoglÄ…da na mnie ostro. Ale nie bÄ…dz gnojkiem, Jake.
Odpowiadam takim samym spojrzeniem.
Kto? Ja?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]