Archiwum
- Index
- Victor Orwellsky Kod WśÂ‚adzy
- Eilis Flynn [Hunters for Hire] Echoes of Passion (pdf)
- Cabot Meg Dziewczyna Ameryki 2 Pierwszy krok
- Balogh Mary Aria namietnośÂ›ci
- Baccalario Pierdomenico,Peruzzi Elena Dziennik zakochanej nastolatki
- Tasso ValĂŠrie Dziennik nimfomanki
- Charles Webb Absolwent
- Edigey Jerzy Najgorszy jest poniedzialek
- Ann Rule A Fever In The Heart
- Gu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się i popatrzyli na wioskę, na nikle światła przygasających ognisk. Dobiegł ich dzwięk przypominający
brzęczenie rozwścieczonych szerszeni, ale wiedzieli, że to nie owady go wydają. Był to odgłos
szlifowania ostrzy mieczy, toporów i włóczni.
Niemało krwi się poleje mruknął Milach i obrócił się do Chulainna. %7łałujesz, że nie było cię
pod Venarium?
Przynajmniej wtedy waszymi wrogami byli ludzie. Wolałbym zmierzyć się z dziesięcioma
tysiącami najprzedniejszych wojów Południa niż z tymi nieznanymi straszydłami z Ben Morgh.
Dzięki mieczowi Chamty wiemy, że krwawią, gdy się je zrani rzekł Conan. A jeśli tak, to na
Croma, można też je zabić! Idziemy spać. Gdy słońce wzniesie się nad szczyty, będziemy w drodze na
Ben Morgh.
IX
NA POLU ZMIERCI
Starkad dla rozgrzewki poklepywał się po ramionach, bowiem nawet obszerne futro z wilka i kuny
nie chroniło przed górskim chłodem. Oddech wydobywający się spod żelaznego hełmu zamarzał w
porannym powietrzu. W górach było zimno. Przed wschodem słońca zbroje jego ludzi pokryła
warstewka szronu.
Popatrzył w górę na postać siedzącą na szczycie nagiej skały. Był to Jaganath, bez wątpienia zajęty
jakimiś diabelskimi sztuczkami. Zwykle Vendhianin znosił zimno dużo gorzej od ludzi Północy, ale
teraz siedział tylko w przepasce na biodrach i w turbanie nie bacząc na ukąszenia lodowatego wiatru.
Obok Starkada przystanął młodszy Vandhianin Gopal, otulony w futro tak grube, że wyglądał niczym
mały niedzwiadek.
Mój wuj zajęty jest odprawianiem potężnych czarów.
A wygląda jakby spał. Dlaczego nie śpiewa i nie krzyczy? Nie składa ofiar. Nie widać żadnego
ognia ani dymu.
Takie rzeczy są dobre dla dzieci. Naprawdę wielkie czary dzieją się tutaj. Gopal wzniósł dłoń
otuloną w futrzaną rękawicę i dotknął skroni. Wielcy magowie, tacy jak mój wuj, mogą spędzić
wiele miesięcy w transie, rozmawiając z bogami i czyniąc potężne czary.
Starkad spojrzał z góry na niskiego Vendhiana i parsknął, wydmuchując z nozdrzy dwa strumienie
pary.
W czasie naszych największych świąt wieszamy setkę jeńców w świętym gaju, a innym
podrzynamy gardła na świętym kamieniu. To cieszy Ymira, a nam daje zwycięstwo w wojnach. Takiej
magii ufam, a nie jakiemuÅ› tam mamrotaniu i medytacjom.
Gopal uśmiechnął się z wyższością.
Starkad, wbrew buńczucznemu zachowaniu, w głębi duszy wcale nie był tak pewny siebie. Zachodził
w głowę, jak ten człowiek wytrzymuje takie zimno?
Ten mróz jest dziwny powiedział, chcąc zmienić temat. Nawet na tej wysokości powietrze
nie powinno być tak zimne. Jeszcze nie ma połowy jesieni, a jest mrozniej niż w środku zimy.
To sprawa wielkich czarów. Bogowie są zeniepokojeni. Moce niebios, ziemi i świata podziemi
walczą między sobą o władzę. W takim czasie wielkie koło wieczności przestaje się kręcić i zwyczajne
rzeczy nie są takie jak zawsze. Gopal machnął ręką w stronę nieba. Patrz! Tego roku na niebie
ukazało się dziesięć nowych gwiazd. W konstelacjach Skorpiona i Smoka rozbłysły komety. W morzu
widywano nieziemskie stwory, a po wyjątkowo srogich zimach następują upalne i suche lata. W tym
roku wielkie ulewy dwa razy spowodowały powódz w Stygii, a czegoś takiego nie widziano tam od
pokoleń. Ziemia trzęsie się od walk, jakie w jej głębi toczą niespokojne smoki.
Zamilcz rzekł Starkad, którym wstrząsnął potężny dreszcz. %7łałuję, że dałem się namówić na
tę głupią wyprawę.
Czy to możliwe, by wielcy wojownicy Północy znali uczucie strachu?
Starkad wyciągnął ręce, by złapać drwiącego zeń człowieczka za gardło, ale zmienił zdanie.
Nawet najwięksi wojownicy boją się czarnej magii, ty głupcze. To żadna ujma. Kupowanie łaski
bogów ofiarami to jedno, a igranie z obcymi mocami to zupełnie co innego. Nie podoba mi się to.
Ale złoto ci się podoba Gopal uśmiechnął się.
Tak, bardzo lubię złoto. Gdybym nie lubił, nie tłukłbym się po górach, ale siedział w swoim
dworzyszczu jak każdy rozsądny wódz. Masz szczęście, że lękam się czarów twego wuja, bo już dawno
zabiłbym was obu i zagarnął wasze skarby.
Vendhianin roześmiał się.
I masz szczęście, że się boisz. Myślisz, że tak potężny mag przejmowałby się drobnym kacykiem?
Wielki Jaganath rzucał na kolana potężne armie.
To po co mu nasza ochrona? zapytał Starkad triumfalnie.
Nie myśl, że boi się twoich dzikich Cymmerianów odparł Gopal wyniośle. Po dotarciu na
miejsce przeznaczenia wuj musi odprawić wielkie rytuały i nie życzy sobie, by ktokolwiek mu w tym
przeszkodził.
Rozmowę przerwało przybycie grupy zgniewanych Vanirów. Przewodził im ogromny wojownik,
który już na dworze Starkada sprzeciwiał się wyprawie.
Starkadzie, musimy pogadać.
Wódz odwrócił się tyłem do ucznia maga i oparł się niedbale na toporze.
O czym, Gurth?
Naradziliśmy się i to wszystko przestaje nam się podobać. Ta pogoda nie jest naturalna. Ten wiatr
jest zesłany przez demony. Wędrówka z tymi czarnoksiężnikami ściągnie na nas nieszczęście.
Postanowiliśmy zatem zabić ich i wrócić do domów.
My postanowiliśmy, tak? Jacy my? warknął Starkad z morderczym błyskiem w oku. I ta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]