Archiwum
- Index
- Forstchen, William R & Morrison, Greg Crystal Warriors 2 Crystal Sorcerers
- Golding William Trylogia morska 02 Twarzą w twarz
- Savannah Davis Highland Warrior Samantha und William
- Charles Williams Hill Girl (1951) (pdf)
- William Mark Simmons Undead 3 Habeas Corpses
- William Golding Il signore delle mosche
- Walter Jon Williams House of Shards
- Hogdson, William H La Casa en el Confin de la Tierra
- Williams Polly Bezradnik małżeński
- Williams Bronwyn Ĺźona dla marynarza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale...
- O czym ty mówisz?! Nie zamierzałam cię wykorzy
stać!
- To dobrze. Póki się rozumiemy, nie ma problemu.
Idz na górę, a ja pozmywam naczynia.
Alyssia patrzyła za nim w zupełnym oszołomieniu.
Wyszło na to, że to ja rzuciłam się na niego i w dodatku
chciałam go haniebnie wykorzystać! W jednym tylko miał
rację: to był błąd, stwierdziła i poszła do swojej sypialni.
ROZDZIAA CZWARTY
Alyssia leżała na plaży, rozkoszując się ciszą i spoko
jem. Wstając tego ranka, obiecała sobie, że nie pozwoli
już nikomu wyprowadzić się z równowagi. Ostatecznie
przecież po to przyjechała do Francji. Chciała odpocząć
od ludzi i zrelaksować się.
Podświadomie wiedziała jednak, że osiągnięcie całko-
witego spokoju jest niemożliwe. Rozczarowanie z powo
du zachowania Jonathana poszło już w niepamięć. Ustą
piło pola uczuciom, jakie wywoływał w Alyssi Piers Mor
rison. Nie mogła zapomnieć pocałunku jego ust.
Zrobiłam z siebie totalną idiotkę, myślała. W zupełno
ści zasłużyłam sobie na niską ocenę mojej moralności.
Jęknęła i obróciła się na brzuch, podpierając głowę rę
kami.
Przecież wyraznie powiedział, że nie znosi kobiet, które
się narzucają mężczyznom. A co zrobiłam? Dokładnie to,
czego się po mnie spodziewał.
Wiedziała, że w całym zdarzeniu Piers również brał
czynny udział. Była jednak pewna, że gdyby oparła się
pokusie, do niczego by nie doszło.
Piers Morrison jest niebezpiecznym człowiekiem. Ta-
kim, który nawet nie stara się traktować mnie z szacun
kiem. W jednej chwili mnie całował, a już w drugiej
gorzko tego żałował. Mówił przecież, że mu się wcale nie
podobam jako kobieta...
Alyssia poczuła nagle chłód na plecach. Odwróciła się
niechętnie.
- Zasłaniasz mi słońce - powiedziała, starając się opa
nować zdenerwowanie. Widok Piersa po raz kolejny za
parł jej dech w piersiach.
- Doprawdy? - Rozłożył ręcznik i odparł: - Nie mia
łem pojęcia, że należy do ciebie.
- A tak w ogóle, co ty tutaj robisz? - spytała, ignorując
jego uwagÄ™.
- Prawdę powiedziawszy - usiadł na ręczniku - przy
szedłem porozmawiać z tobą o wczorajszym wieczorze.
Zapadła cisza i Alyssia czuła, jak jej serce szamoce się
w piersi. Ledwie zmusiła się do odpowiedzi.
- Sądziłam, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Co
do mnie, to nie ma o czym mówić.
Piers ułożył się wygodnie i zamknął oczy.
Dziewczyna mimowolnie zapatrzyła się w jego opalone
ciało. Z zauroczenia wyrwało ją pytanie:
- Czy ty kochasz swojego narzeczonego?
- To nie twoja sprawa - ucięła ostro.
- Po prostu bÄ…dz szczera i odpowiedz.
- Nie mam najmniejszego zamiaru odpowiadać na tak
wścibskie pytanie! - Policzki jej płonęły.
- Wobec tego odpowiem za ciebie. Nie kochasz go
i prawdopodobnie nigdy nie kochałaś. A wnioskuję to ze
sposobu, w jaki zareagowałaś wczoraj wieczorem. Gdy
bym cię nie powstrzymał... Kobieta zakochana po uszy
w innym tak nie zachowuje siÄ™. Przyznasz mi chyba racjÄ™?
- Nie muszę. - Wzięła do ręki książkę, którą przynios
ła z sobą na plażę. Otworzyła ją w założonym miejscu
i udała, że czyta. Pamiętała też o tym, żeby od czasu do
czasu przewracać kartki. Chciała, żeby Piers zrozumiał, że
rozmowę uważa za skończoną.
Bez słowa zabrał jej książkę i odrzucił nieco dalej
w piach. Następnie uwięził w dłoniach twarz Alyssi, zmu
szając, by patrzyła mu prosto w oczy.
- Rozmawiam z tobą - powiedział przez zaciśnięte zę
by. - Czy twój chłoptaś wie, że pod tą powłoką zimnej
i wyniosłej kobiety kryje się istny wulkan? Domyślam się,
że nie...
- Nie wie - potwierdziła. - Przy nim taka nie jestem!
- Nie kochasz go. Gdybym chciał cię teraz pocałować,
znowu zareagowałabyś tak...
- Nie! A zresztÄ…, co ciebie obchodzÄ… moje uczucia do
Jonathana?
- Bardzo mnie interesują... Twój ojciec zwrócił się do
mnie z prośbą, bym wybadał sprawę. Chciał też, żebym
przekonał cię, że Jonathan nie jest odpowiednim kandy
datem na męża - wyznał. - Wierz mi, wychodząc za nie
go, popełniłabyś największy błąd w swoim życiu.
Słowa Piersa dzwoniły jej w uszach i czuła, że od nad
miaru informacji zaczyna ją boleć głowa.
- Mój ojciec...?
- Cholera! - Potarł oczy i usiadł sztywno, wypuszcza
jąc Alyssię z uścisku. - Powinienem był ci to powiedzieć
wcześniej.
- Mój ojciec poprosił cię, żebyś mnie odwiódł od planów
małżeńskich? - spytała z niedowierzaniem. - Jak on mógł?
- Martwi się o ciebie. Wiedz tylko, że nie próbował
bym cię pocałować, gdyby nie pewność, że nie czujesz nic
do Jonathana.
- Nie chcę tego dłużej słuchać! - Wstała i poszła
w stronę morza. Zanim jednak weszła do wody, dogonił
ją i przyciągnął tak, żeby spojrzała mu prosto w oczy.
- A czy całowanie mnie też należało do ojcowskiego
planu? To miało mnie przekonać, że małżeństwo z Jona
thanem nie jest najlepszym pomysłem? - spytała.
- Wiesz, że nie - odparł zachrypniętym głosem. - Nie
boję się przyznać, że bardzo cię pragnąłem zeszłej nocy.
Już dawno żadna kobieta nie wzbudzała we mnie takich
emocji.
Oczy pociemniały mu z pożądania i zapatrzył się w jej
usta.
- I to ma mnie niby pocieszyć?! - wrzasnęła upokorzona.
Próbowała zebrać myśli, żeby wyrazić to, co czuje.
Zanim jednak zdołała ułożyć sensowne zdanie i wypowie
dzieć je, Piers wpił się w jej wargi.
Zaskoczona chciała zaprotestować, ale przyciągnął ją je
szcze bliżej. Postanowiła, że tym razem nie podda się
pragnieniu. Zacisnęła mocno usta i z całych sił starała się
opanować. Było jej ciężko. Całe ciało ogarnęła bowiem
gorączka namiętności. Chociaż nie oddała pocałunku, czu
ła, jak powoli topnieje, ale miała nadzieję, że Piers tego
nie zauważy.
To niesamowite, jak bardzo go pragnę, pomyślała.
Równocześnie nienawidzę i pragnę. Nie cierpię tego, co
ze mnÄ… robi. To jest takie skomplikowane...
Całował ją z wielką pasją, po czym wziął ją w ramiona
i zaniósł nad wodę. Tu położył Alyssię tak, że fale piesz
czotliwie głaskały jej nogi.
- Nie -jęknęła cicho, kiedy się nad nią pochylił.
Chciała wyrwać się i uciec jak najdalej. Nie miała jed
nakże dość siły, żeby przeciwstawić się temu, co było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]