Archiwum
- Index
- Charles Williams Hill Girl (1951) (pdf)
- Herries Anne Dom na urwisku
- Cartland Barbara Najpić™kniejsze miśÂ‚ośÂ›ci 156 Maska miśÂ‚ośÂ›ci
- Chmielewska Joanna Skradziona kolekcja
- Bird Beverly Samotny śźeglarz
- Dutch II Rosetta Stone
- śąydowska wojna Grynberg Henryk
- James P. Hogan Giants 3 Giant's Star
- Carolyn Rosewood Haunted Heart [Etopia] (pdf)
- Amanda Quick Tak zwani wspólnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
je\eli mnie ktoś zabije, to będę stuprocentowym nieboszczykiem.
- Typowy problem śmiertelników - skomentował Michael, nie
podnosząc głowy znad scenariuszy.
Było ju\ po szóstej wieczorem i tak, jak powiedziała Emily, dotąd nie
doszukali się niczego. Owszem, dzień był interesujący. Znalezli
komputer Donalda z wielką pamięcią, która bez trudu pomieściła
wszystkie pliki Emily. Problem polegał na tym, \e pliki były chronione
hasłem, którego Emily nie znała. Gdy wyjaśniła Michaelo-wi, w czym
rzecz, ten powiedział:
- Lillian na pewno będzie wiedziała. Ona zajmuje się
twoim kaczorem.
- Zadzwonimy do niej? - spytała Emily, przypominając mu, \e Lillian
jest bezcielesnÄ…, nagÄ… kobietÄ…. - Czy mo\e raczej urzÄ…dzimy seans?
- Poproszę Henry'ego, \eby to dla mnie załatwił. Poszedłbym sam,
ale ciągnięcie ze sobą powłoki cielesnej trwa zbyt długo.
- Nie mam najmniejszej ochoty dowiedzieć się, kim jest Henry.
- On tu mieszka.
- Oczywiście. Czemu od razu nie przyszło mi to
do głowy?
Po tej wymianie zdań Emily strarała się nie zadawać zbędnych pytań,
Michael natomiast spędził następną godzinę na pracowitym
kartkowaniu oprawnych w skórę scenariuszy. Potem przekrzywił głowę,
jakby kogoś lub czegoś słuchał, wreszcie poinformował Emily, \e hasło
brzmi Pan Wiadomo Kto".
- Mało oryginalne, nie sądzisz? - spytał, powstrzymując się jednak od
komentowania pró\ności Donalda.
Emily musiała ugryzć się w język, \eby nie spytać, w jaki sposób
duchy przekazują sobie informacje. I jak podró\ują? Ciarki
przechodziły jej po plecach, gdy uświadamiała sobie, \e świat, który do
niedawna wydawał jej się bardzo konkretny, ma jeszcze drugą,
niewidzialną część.
Ale nawet gdyby chciała, nie miałaby okazji niczego się dowiedzieć,
bo Michael rzucił niespodziewanie:
- Musimy iść. Natychmiast.
- Donald wraca, prawda? Michael znów jakby kogoś
posłuchał.
- Tak - odparł cicho i z uwagą spojrzał na Emily.
- Musimy natychmiast stąd wyjść.
Coś w jego zachowaniu wzbudziło u niej wahanie.
- Następne złe duchy? Czy te z kolei czyhają na ciebie?
Nie odpowiedział, tylko zamknął pokrywę komputera,
uruchamiając alarm, bo zostawił włączony plik. Potem wcisnął sobie
komputer pod pachę i zaczął popychać Emily do drzwi mieszkania.
Spóznili się jednak, bo gdy stanęli na klatce schodowej, długim
korytarzem nadchodził z przeciwka Donald, obejmujący laleczkowatą
blondynkę, która, jak uznała Emily, nie mogła mieć rozumu za
złamanego centa. To byłoby zupełnie niesprawiedliwie, gdyby niebiosa
obdarzyły kogoś takimi nogami i jednocześnie rozumem, pomyślała
jeszcze Emily, wytrzeszczajÄ…c oczy na tych dwoje.
Ale Michael zareagował błyskawicznie. Przygniótł Emily do ściany i
zaczął ją namiętnie całować. Minęło parę sekund i Emily myślała ju\
tylko o nim. Donald całkiem wyleciał jej z głowy.
Wreszcie Michael się cofnął. Emily spojrzała na niego, ale przed
oczami widziała tylko gwiazdy.
- Ju\ poszli - powiedział, wcią\ osłaniając ją swym masywnym
ciałem.
- Kto? - szepnęła, zaraz jednak Michael bezczelnie się do niej
uśmiechnął i przypomniała sobie.
- Trzymaj się z dala ode mnie! - burknęła i odepchnęła go.
- Myślałem, \e ci się podobam... - Widząc minę Emily, odsunął się
od niej, nadal jednak był z siebie bardzo zadowolony. - Chodzmy -
powiedział i puścił się biegiem, ciągnąc ją za sobą.
Gdy znalezli się na ulicy, Emily zabrakło tchu.
- On się zorientuje, kto mu zabrał komputer - wysapała. - Wie, \e
znam miejsce ukrycia klucza.
- Myślisz, \e twój Donald nie wie, kto i dlaczego próbuje cię zabić?
- W to nie uwierzę - odparła stanowczo Emily. - Donald mo\e być
pró\ny, ale nie uwierzę, \e wie... \e wie o próbach morderstwa. On nie
chce, \ebym umarła.
- Chyba, \e dzięki twojej śmierci miałby największą sprawę w
swojej karierze. - Michael podniósł rękę i głośno zawołał: - Taxi!
- Dokąd jedziemy? - spytała, gdy wsiedli do samochodu.
- Jest tylko jedno miejsce, w którym będziemy bezpieczni - rzekł,
kładąc sobie na kolanach komputer Donalda.
- O nie, tylko nie tam -jęknęła Emily. - Nie do domu Madisona.
- Myślałem, \e ci się tam podoba.
- Podobało mi się. To znaczy podoba mi się, ale... - Urwała, bo
Michael się do niej uśmiechnął. - Och, odczep się. - Dobrze wiedziała,
\e zna jej myśli i \e nie sposób ukryć przed nim uczucia. A bała się o
niego, pamiętała przecie\, w jaki sposób zły duch z domu Madisona
potraktował go za pierwszym razem. Powtórzyła sobie, \e nie wolno jej
się zakochać w Michaelu. Nie wolno, i ju\. - Zgoda - powiedziała po
chwili najchłodniejszym tonem, na jaki umiała się zdobyć. - Zło jest
twoją sprawą, nie moją. Za to dobrze wiem, \e powrót taksówką do
Greenbriar jest zbyt kosztowny i w dodatku ściągnąłby na nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]