Archiwum
- Index
- Cartland Barbara Niechć™tna śźona
- KLICKA Divoska Jaja
- Foster, Alan Dean Krull
- Saga o Ludziach Lodu 32 GśÂ‚ód
- 045. Ross Kathryn Noce w Paryśźu
- Dianne Robins The Hollow Earth And Underground Cities
- Colligan.Douglas.Strange.Energies.H
- Ariel Toaff Blood Passover. Internet Aaargh, 2007. (ang.)
- Ebook 1000 Atkins Diet Recipes
- McComas_Mary_Kay_ _PocaśÂ‚uj_mnie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KaidÄ….
Co!?
To było dwa lata temu, ale nie ulega kwestii, że takie kontakty zostały nawiązane w
Libii i Arabii Saudyjskiej. Ludzie, z którymi się spotykał, ponad wszelką wątpliwość należą
do podstawowych struktur al Kaidy. Szczegóły w raporcie.
Prezydent podszedł do biurka i ciężko opadł na fotel. Dość długą chwilę ciszy Krentz
wykorzystał na czyszczenie przyciemnianych okularów.
Przeczytam raport dokładnie jeszcze dziś, ale nie czekaj zawyrokował prezydent.
Ujawnij to... albo nie, podrzuć to jakiemuś napalonemu pismakowi z Rzeczpospolitej lub
Wyborczej , tylko nie żadne Tiny czy Na żywo . Obserwuj sprawę przez kilka dni, a
kiedy wszystko dojrzeje, podrzuć skurwiela Maliniakowi.
Tak jest.
Namów Malinowskiego, aby go nie aresztował, tylko wychrzanił z kraju jak
najszybciej, a cały ten meczet... no wiesz... zrób, co trzeba.
Mam ich...?
Nie, nie likwiduj, nie delegalizuj, nie aresztuj, lecz bardzo dobrze obserwuj. Po
wyjezdzie tego Araba zrobi się małe zamieszanie. Sprawdz, kto najgłośniej krzyczy. I nie
spuszczaj wzroku z tych Ruskich.
Oczywiście.
Prezydent pokręcił głową z niedowierzaniem.
Tego nam jeszcze brakowało wstał, przeszedł się nerwowo po gabinecie i oczywiście
po raz kolejny poprawił włosy. Skontaktuj się ze mną za kilka dni. Możesz dzwonić
bezpośrednio.
Dziękuję, panie prezydencie Krentz wstał i podszedł, aby się pożegnać.
Nie możemy tego zlekceważyć zakończył szef, podając rękę pułkownikowi.
Maliniak już wie?
Pewnie tak.
Pogadaj z nim.
Tak jest.
Schudłeś uśmiechnął się prezydent, chyba po raz pierwszy tego dnia.
Ostatnie wydarzenia temu sprzyjajÄ….
No tak... pogadam z premierem, może on też schudnie...
Adam! spróbowała jeszcze raz. %7łyjesz!?
%7łyję odpowiedział wreszcie, ale cicho i niewyraznie.
Widzisz coÅ›?
Znów chwila ciszy.
Jest ciemno jak w dupie.
Właśnie Hanka ciężko oddychała. Jak się tu znalezliśmy?
Przy samochodzie czymś nas uśpili stwierdził Kniewicz, próbując wymacać
cokolwiek charakterystycznego wokół siebie. Panowała absolutna niemal ciemność. Adam
mógł ledwie dostrzec swoją dłoń... dwa, trzy centymetry od oka.
Niczego nie pamiętam jęknęła Betlejewska.
Nic dziwnego mruknął dziennikarz i bardzo ostrożnie się podniósł.
Skąd wiesz, że nas uśpili, a nie przyłożyli nam albo nie stało się coś jeszcze innego?
Co za głupie pytanie żachnął się Adam i zaczął powolutku iść wzdłuż muru,
dokładnie badając go dłońmi. To chyba jakaś piwnica.
Hanka się nie odezwała. Po chwili zaczęła cicho płakać. Kniewicz zatrzymał się.
Nie mam raczej żadnej rany, ale mam lekkie zawroty głowy, czuję specyficzny zapach
migdałów, boli mnie gardło, mam podobnie jak i ty chrypkę. Uśpili nas jakąś pochodną
kwasu dikarboksylowego lub barbiturowego. Najpewniej ureidami wyjaśnił, licząc, że
kobieta siÄ™ uspokoi.
Skąd to wszystko wiesz? spytała Hanka, nie ukrywając strachu i zniecierpliwienia.
Mam taką przyjaciółkę... teraz właśnie by się nam przydała.
Chemiczka?
Agentka. Nieważne, możesz wstać?
Po co? Przecież tu nic nie widać!
Adam wypuścił głośno powietrze z ust.
Spróbujmy się zorientować, gdzie jesteśmy.
Tu jest brudno warknęła Hanka płaczliwie.
Zachowujesz się jak wielkomiejska panienka zniecierpliwił się dziennikarz.
Przecież jesteś ze wsi! Pomóż mi. Wymacaj coś! Czy tak wyglądają wiejskie piwnice?
Nie wiem, mam inną piwnicę odparła trochę spokojniej. Ja kompletnie nic nie
widzę. Może uda nam się stąd wydostać?
Nie sądzę mruknął Kniewicz. Nie związali nas, a więc to pomieszczenie musi być
bardzo dobrze zamknięte i najprawdopodobniej na odludziu. W przeciwnym razie
zakneblowaliby nam usta.
O Boże! Hanka znowu zaczęła płakać. Co my teraz zrobimy?
Nic, pomyślimy. Ja bym się raczej martwił, co oni zrobią z nami. Możesz coś sobie
przypomnieć?
No, ten facet prowadził nas do drogi... Tam stała taka półciężarówka...
Wiem, to też pamiętam, co dalej?
Jakichś dwóch Rosjan... gadali po rusku... Kazali wejść do środka, i tyle. Nie pamiętam
więcej... chyba.
Chyba?
No nie pamiętam! warknęła znowu głośniej.
Spokojnie, okej! Ja też tyle pamiętam. To tylko potwierdza moją teorię zamyślił się na
chwilę. Niczego nam właściwie nie zrobili, czyli czegoś chcą...
Tylu ludzi znasz, jakieś agentki, policjantów czy innych takich, dlaczego, do cholery,
nie sprowadziłeś ich tu ze sobą!?
Mam ci przypomnieć, jak gadałaś o robieniu w majty!? To teraz siedz cicho. A jak nie,
to wywróż coś! Może się przyda.
Jak możesz...? Hanka przerwała w pół zdania, bo kilka metrów dalej, gdzieś po
prawej stronie usłyszała kroki, szczęk kluczy w zamku, a do środka nagle wpadło światło.
Kola jechał wolno. Agnieszka milczała, nie chcąc go drażnić. Spoglądała tylko co pewien
czas na kamienną twarz Rosjanina, po czym szybko przenosiła wzrok gdzieś daleko za
przednią szybę. Nie wyglądał na zdenerwowanego, ale kilka dni znajomości z nim
wystarczało, aby wiedzieć, że nigdy na takiego nie wyglądał. Umiejętność ukrywania emocji
wyćwiczył już dawno temu, a dzisiaj, swobodnie i bez wysiłku, korzystał jedynie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]