Archiwum
- Index
- fr 19
- Infekcja Andrzej Wardziak PEŁNA WERSJA
- Carroll Jonathan CaśÂujć c ul
- McCaffrey Anne Smocze werble
- Clair Daphne śÂlub w Nowej Zelandii
- Arva gerlicem Hedwig Courths Mahler
- Aleksander Litwinienko PrzestćÂpcy z śÂubianki
- Harrison_Harry_ _Stalowy_Szczur_i_piata_kolumna
- Dianne Robins The Hollow Earth And Underground Cities
- Connell Susan Naucz mnie kochaćÂ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak, jakby znajomość ze mną była dla kogoś dopustem Bożym.
- Wiesz dobrze, że nic takiego nie pomyślałam. Ale powiedz, co o tym
sądzisz, Hildo? Powinnam się zgodzić?
- Jeszcze się pytasz? Przecież takiej propozycji nie można odrzucić.
Zastanawiałam się jedynie, co się za tym kryje.
- Chcesz, żebym zapytała panią Borresen, czy mogłabyś pracować u niej
zamiast mnie? Skoro ja przychodziłam z Hugo, ty na pewno też mogłabyś
zabierać ze sobą Isaca.
- Oczywiście, że o wiele bardziej wolałabym pracować w sklepie niż
sprzątać u ludzi. Odkąd zamieszkał u nas Isac, jakoś dajemy radę się
utrzymać z wypłaty Reidara, ale na dłuższą metę sobie nie poradzimy,
prawda? - zwróciła się do męża.
Ten tylko skinął głową, z wyrazną niechęcią. Zapewne wolałby, żeby
jego żona zajmowała się tylko domem. Przywykł do tego w środowisku, w
którym dorastał. Zresztą u wszystkich jego znajomych też obowiązywał
ten model.
- W takim razie zajrzę do pana Paulsena i powiem mu, że się zgadzam.
Wyszła odpowiednio wcześnie, by zastać go w domu, zanim uda się do
kościoła.
Wyraznie się ucieszył z jej przyjścia, widocznie nie spodziewał się tak
szybkiej odpowiedzi.
- W takim razie jesteśmy umówieni, pani Ringstad. Powiedzmy, że za
tydzień stawi się pani w pracy.
Ociągała się przez chwilę, bo obawiała się, że Jensine nie od razu
przywyknie do karmienia z butelki, ale uznała w końcu, że jakoś się to
ułoży.
Chyba nie spodobało się mu, że zwleka z odpowiedzią, bo wyłożył jej
pośpiesznie:
- Uważam, że powinna pani przyjąć tę wyjątkową, jak się pani zapewne
domyśla, propozycję. Gdybym nie wiedział, że potrafi pani pisać i ma
piękny charakter pisma, a także że wszystko, czego się pani dotknie, robi
szybko i sprawnie, nigdy nie odważyłbym się zatrudnić kogoś, kto ma
ukończoną tylko szkołę powszechną.
Poczuła przekorę, ale zdawała sobie sprawę, że majster ma rację. Bez
odpowiedniego wykształcenia trudno zajść daleko, nawet gdyby się było
nie wiem jak szybkim i kaligrafowało najpiękniej. Skąd majster jednak
wie o tym, że ona potrafi pisać? Czyżby się domyślił, kto się kryje za
pseudonimem umieszczonym pod opowiadaniem wydrukowanym w
Verdens Gang"? Nie... Hilda ma rację, że gdyby pan Paulsen odkrył, że to
ona odważyła się skrytykować właścicieli przędzalni, nigdy by nie
zaproponował jej posady. Zebrała się na odwagę i żartobliwym tonem
zapytała:
- A skąd pan, majstrze Paulsen, wie, że potrafię pisać? Uśmiechnął się
szeroko.
- Ptaszki ćwierkają, że jest pani utalentowana w tym kierunku. A nawet
że coś już pani wydrukowała.
Poczuła, jak gorąco uderza jej do głowy, ale na jego twarzy nie
dostrzegła gniewu.
- W takim razie umówmy się na poniedziałek, za tydzień, panie Paulsen.
- Bardzo rozsądna odpowiedz, pani Ringstad. Na początku otrzyma pani
wynagrodzenie w wysokości dwudziestu pięciu koron miesięcznie. To
więcej, niż otrzymują nowi pracownicy, i więcej, niż wynosi zarobek
prządki. Ponadto dzień pracy kancelistki jest krótszy o dwie godziny i do
tego dochodzi półtoragodzinna przerwa na obiad. W tym czasie zdąży pani
wrócić do domu i nakarmić dziecko. Skinęła głową.
- To brzmi bardzo zachęcająco, panie Paulsen.
- No i jeszcze pracować pani będzie w ciepłym biurze i uwolni się od
tego hałasu w fabrycznej hali. Nie będzie też pani narażona na wypadek
przy maszynie, a przecież robotnicom zdarza się włożyć rękę między tryby
albo zaplątać się włosami. Pani zaś będzie siedziała przy maszynie do
pisania przez większość dnia, od czego raczej nie bolą plecy. Zatroszczę
się, by została pani przyuczona. Bo, jak się domyślam, nigdy nie pisała
pani na maszynie?
Pokręciła głową.
%7łegnając się, zastanawiała się, czy kancelistka powinna dygać przed
majstrem, ale uznała, że wystarczy lekkie skinięcie głową. Pan Paulsen
zamknął za sobą drzwi, a ona stała jeszcze przez chwilę oszołomiona.
Pomyśleć tylko, maszyna do pisania...
Dzwony kościelne rozdzwoniły się, gdy wolnym krokiem wracała do
domu. Poczuła lekkie wyrzuty sumienia. Wieczność całą już nie była na
niedzielnej mszy świętej, a pastor nie krył, co sądzi o zaniedbywaniu
przykazań.
Dotarła do fabryk, gdy nagle z daleka ujrzała jakąś postać, która wydała
jej się znajoma. Emanuel...
Szedł przed nią, zmierzając najwyrazniej w stronę domu nad rzeką, ale
nie pchał żadnego wózka, nie niósł też dziecka na rękach. Może będzie
musiał wrócić z powrotem po synka, gdy już się przeprowadzą na
Hammergaten?
- Emanuel! - zawołała.
Odwrócił się gwałtownie, usłyszawszy jej głos, a gdy ją ujrzał, twarz mu
się rozpromieniła. Pośpiesznie ruszył jej naprzeciw.
Spodziewał się chyba, iż mu się rzuci na szyję, ale ona jakoś nie mogła
się przełamać. Był jej mężem, przyrzekła kochać go i szanować, póki
śmierć ich nie rozdzieli, a tymczasem darzyła go jedynie przyjaznią. Nie
chciała poza tym dawać mu fałszywych złudzeń.
- Gdzie byłaś? - zapytał zdziwiony i uśmiechnął się. Nieczęsto Elise
ruszała się z domu sama, nie ciągnąc ze sobą dwojga małych dzieci.
- U majstra Paulsena. Zaproponował mi posadę urzędniczki w swoim
biurze.
Zauważyła, że jest zaskoczony, nie była jednak pewna, czy mile.
- Posadę w biurze? Jak to możliwe? Elise zaśmiała się.
- Najwyrazniej jesteś równie sceptyczny co Hilda i Reidar. Paulsen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]