Archiwum
- Index
- Harlan Ellison Paingod & Other Delusions
- Moorcock_Michael_ _Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Cykl Pan Samochodzik (19) ZśÂ‚oto Inków (2) Jerzy Szumski
- 0588. Jordan Penny SśÂ‚odki zapach czekolady
- Charles Boardman Hawes The Dark Frigate (pdf)
- Star Fire Ingo Swann
- 0017.Tinsley Nina Wstć™p do miśÂ‚ośÂ›ci
- barbara radziwilowna felinski a.
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- Wignall Kevin Na kogo wypadnie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale w powszechnym mniemaniu zabił on jeszcze jedną młodą dziewczynę, tę, której ciała nie
znaleziono - Kathy Culver.
Czy los Kathy był równie banalny i potworny? Czy też padła ofiarą atakującego na chybił
trafił zboczeńca, jak powszechnie sądzono?
Nie. Za dużo niewiadomych na takie domysły.
- Gdy byłem mały, o tym lesie krążyło wiele legend. Starzy ludzie mówili, że żyje w nim
człowiek z hakiem w miejscu dłoni, który porywa i patroszy nim niegrzecznych chłopców.
- CzarujÄ…ce.
- Czasem zadaję sobie pytanie, czy przypadkiem nie przerzucił się na młode panienki.
Jessica nie zareagowała.
- Nazywano go doktor Hook - ciÄ…gnÄ…Å‚ Corbett.
- Słucham?
- Doktor Hook. Tak go nazywaliśmy.
- A czy to nie jest piosenkarz?
- Kto?
- Nieważne.
Odjechali kolejny kilometr od cywilizacji.
- To ten domek. Za tamtymi drzewami - rzekł Tom, wskazując mały drewniany domek z
dużym gankiem. - Bardzo wiejski, co?
Bardziej pasowało do niego określenie dziadowski . Jessica przyjrzała się gankowi, ale nie
siedzieli na nim bezzębni kmiotkowie, konkurujący z sobą w grze na bandżo.
- Czy mój ojciec powiedział, po co go wynajmuje?
- Tylko tyle, że chce uciec od cywilizacji.
Gdzie tu sens? Przecież tydzień z tego miesiąca Adam Culver miał spędzić na konferencji
lekarzy sądowych. A poza tym nie był z tych, co uciekają od cywilizacji. Zajmował się martwymi.
Wakacje pragnął spędzać w Las Vegas lub w Atlantic City, tam, gdzie jest pełno ludzi i mnóstwo
siÄ™ dzieje. A tu raptem wynajÄ…Å‚ chatÄ™ jak z serialu Waltonowie.
Tom przekręcił klucz w zamku i pchnął drzwi.
- ProszÄ™.
Jessica weszła do dużego pokoju& i zamarła.
- O, cholera, a to co? - wyszeptał Tom, który wszedł za nią.
33
Biuro dziekana Gordona mieściło się w zaledwie dwupiętrowym, ale za to rozłożystym
Compton Hali. Greckie kolumny na froncie wprost trąbiły, że to Zwiątynia Nauki. Ceglane ściany.
Podwójne białe drzwi. Tuż za nimi tablica pełna nieaktualnych ogłoszeń. O spotkaniach typowych
grup uczelnianych - Afrykańsko-Amerykańskiego Komitetu na rzecz Zmian, Sojuszu Gejowsko-
Lesbijskiego, Oswobodzicieli Palestyny, Koalicji na rzecz Powstrzymania Feminizmu,
Południowoafrykańskich Bojowników o Wolność, które zawiesiły w lecie działalność z powodu
studenckich wakacji.
W wielkim holu, całym w marmurach; z marmurową posadzką, poręczami i kolumnami nie
było żywego ducha. Gdyby luminarze w togach z wielkich portretów pokrywających ściany
zapoznali się z treścią studenckiej tablicy ogłoszeń, większość z nich zapewne trafiłby szlag. Paliły
się wszystkie światła. Kroki Myrona odbijały się głośnym echem. Z wielką chęcią krzyknąłby:
Echo! , lecz był na to za dorosły.
Biuro dziekana mieściło się na końcu korytarza po lewej. Drzwi były zamknięte. Myron
głośno zapukał.
- Panie dziekanie!
Zaszurały kroki i po kilku sekundach w otwartych drzwiach stanął Harrison Gordon. Nosił
okulary w szylkretowej oprawie, miał cienkie, tradycyjnie ostrzyżone włosy, bystre piwne oczy i
delikatne rysy, jakby zaokrąglone dla złagodzenia wyrazu twarzy. Był przystojny, miły i godzien
zaufania. Myron z miejsca poczuł do niego niechęć.
- Przepraszam - rzekł Gordon - ale dziekanat jest nieczynny do jutra rano.
- Musimy porozmawiać. Gordon lekko się zmieszał.
- Czy my się znamy? - spytał.
- Nie sÄ…dzÄ™.
- Pan tu nie studiuje.
- Nie.
- Z kim zatem mam przyjemność?
Myron wpatrzył się w niego.
- Dobrze pan wie z kim i o czym chcę rozmawiać.
- Nie mam najmniejszego pojęcia, a ponadto jestem bardzo zajęty&
- Czytał pan ostatnio jakieś dobre świerszczyki?
Dziekan Gordon wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.
- Słucham?
- W takim razie przyjdę tu, kiedy będzie dużo ludzi. Może z czymś do czytania dla
członków rady uczelnianej, choć, o ile wiem, interesują ich tylko artykuły naukowe.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, Myron uśmiechnął się - miał nadzieję, że znacząco. Nie
znał roli Gordona w tej małej zagadce. Działał po omacku.
Harrison Gordon odchrząknął. Najwyrazniej chciał zyska czas na zebranie myśli.
- Proszę wejść - rzekł w końcu i zniknął w biurze. Tym razem Myrona nie wessało do
środka, ale podążył za dziekanem. Minęli krzesła w poczekalni i biurko sekretarki. Maszynę do
pisania spowijał oliwkowy pokrowiec. Kamufla na wypadek wojny?
Gabinet Gordona nie odbiegał od uniwersyteckiej sztampy! Dużo drewna. Dyplomy. Stare
szkice kaplicy uniwersyteckiej.! Na biurku plastikowe segregatory z wycinkami i nagrody. W
bibliotecznych szafkach żadnej beletrystyki. Książki rekwizyty, których nikt nie czyta, tworzące
aurę tradycji, profesjonalizmu i kompetencji. Nieodzowne zdjęcie rodzinnej Madelaine z
dwunasto-, trzynastoletnią dziewczynką. Myron wziął je do ręki.
- Miła rodzina - powiedział, myśląc: Miła żona .
- Dziękuję. Proszę usiąść. Myron usiadł.
- Gdzie pracowała Kathy? - spytał.
Siadający Gordon zastygł.
- Słucham?
- Gdzie stało jej biurko?
- Kogo?
- Kathy Culver.
Gordon opadł na fotel tak wolno, jakby zanurzał się w gorącej wannie.
- Dzieliła je z drugą studentką w pokoju obok - odparł.
- Poręcznie.
Harrison Gordon zmarszczył brwi.
- Przepraszam. Jak pan siÄ™ nazywa?
- Deluise. Dom Deluise.
Gordon zdobył się na lekki uśmiech. Był tak napięty, że tyłkiem wyjąłby korek z butelki.
Napięcie, którego zródłem były nadesłane pocztą Cyce, powiększyła wczorajsza wizyta Jake a.
- Czym mogę służyć, panie Deluise? - spytał.
- Pan wie czym.
Myron posłał mu kolejny znaczący uśmiech, wzmocniony szczerym spojrzeniem
niebieskich oczu. Gdyby Harrison Gordon był kobietą, w te pędy wyskoczyłby z fatałaszków.
- Niestety, nie mam pojęcia - odparł.
Wciąż uśmiechając się znacząco, Myron czuł się jak idiota lub synoptyk w porannym
dzienniku, co na jedno wychodzi. Próbował starej sztuczki. Udawaj, że wiesz więcej, niż wiesz.
Skłoń gościa do gadania. Kombinuj. Improwizuj.
Gordon splótł dłonie i położył je na biurku. Udawał opanowanego.
- Ta rozmowa jest bardzo dziwna. Zechce mi pan wyjaśnić, co pana sprowadza?
- Uznałem, że musimy porozmawiać.
- O czym?
- Na przykład o pańskim wydziale. Czy nadal zmusza pan studentów filologii do czytania
Beowulfa?
- ProszÄ™ pana, jakkolwiek pan siÄ™ nazywa, nie mam czasu na gierki.
- Ja również.
Myron wyjął egzemplarz Cyców i rzucił go na biurko. Pisemko było tak pogięte i
wymiętoszone, jakby przeszło przez ręce niedorostka przeżywającego burzę hormonalną.
Gordon ledwie raczył na nie spojrzeć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]