Archiwum
- Index
- Greene Jennifer Zapach lawendy 03 Szalenstwo chwili
- Kaszubowska Marta Wiktoria Zapach tytoniu
- GR671. Jordan Penny Małżeństwo z księciem
- Jordan Penny Serce w rozterce
- Jordan Penny Gorący temat (Upojny zapach lewkonii)
- Marquez_Gabriel_Garcia_ _Na_falszywych_papierach_w_Chile
- Kingsbury Karen Bozonarodzeniowe opowiesci niezwykle
- 1921 The Age of Innocence by Edith Wharton
- Jarrett Miranda Ziemia krwi, ziemia milosci
- Montgomery Lucy Maud BśÂ‚ć™kitny zamek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że kocha Hugona ponad wszystko. I że tęskniła za nim
przez cały czas. Nie umiała znalezć słów, którymi mo
głaby opisać swój stan. Pozostało jej więc tylko okazać
mu to. Dlatego całowała go po piersi, głaskała po plecach
i popiskiwała cicho, kiedy jej dotykał.
Okazało się, że jej ciało zapamiętało każde jego do
tknięcie, każdą pieszczotę sprzed lat. I odpowiedziało
z ochotą. Gdy pochylił głowę i zbliżył usta do jej piersi,
wbiła mu paznokcie w ramiona. Czuła ogień wlewający
się w jej żyły. I wciąż nie mogła pojąć, jak zdołała prze
żyć tyle lat bez tych słodkich rozkoszy.
Dzikość jej pożądania sprawiła, że gdy przylgnęła do
Hugona i poczuła na nagiej skórze szorstkość jego spod
ni, warknęła wściekle.
146
- Hugo! Hugo! - zawołała.
- O co chodzi? CoÅ› nie tak?
- To nie tak! - Już szarpała się z zapięciem jego
spodni. - Chcę czuć ciebie, Hugo. Ciebie! Chcę widzieć
cię, dotykać. - Krzyczała coraz głośniej. Najwyrazniej
traciła kontrolę nad sobą. Oczy Hugona pociemniały. Pod
niecenie rozpaliło mu twarz.
- Chcesz mnie... Chcesz tego...? - zawołał i zaczął
rozpinać pasek.
Kiedyś, przed wielu laty, gdy była jeszcze młodą
dziewczyną, zawstydziłaby się zapewne. Ale Dee była
już kobietą, nie dziewczyną. A Hugo był mężczyzną. Jej
mężczyzną.
Jej czerwone usta były wilgotne i lekko obrzmiałe od
żarliwych pocałunków. Jej oczy pokryła mgiełka pożą
dania. Z uwagą śledziła każdy ruch rąk Hugona. Kiedy
pozbył się reszty ubrania, wstrzymała na chwilę oddech.
Widziała go już nagiego, lecz nigdy przedtem nie zrobiło
to na niej tak silnego wrażenia.
Westchnęła głośno. Przytknęła palce do ust.
- Nie rób tego - ostrzegł ją Hugo. Wziął ją za rękę
i uniósł ją do swych warg. Całował delikatnie czubki jej
palców. A jej się zdawało, że w jej żyłach popłynął ogień.
Bardzo powoli, z namysłem Hugo zaczął muskać jej
palce czubkiem języka. A potem brał je do ust i ssał.
Przez cały czas patrzył jej prosto w oczy. Dee doskonale
wiedziała, co w nich zobaczył. Nie mogła przecież ukryć
targających nią pragnień i tęsknot. Ale poczuła w oczach
tak gwałtownie pieczenie, że opuściła powieki.
- Dee. Dee... Nie... Nie płacz... Proszę, nie płacz
147
- usłyszała jego stłumiony głos. Puścił jej ręce i ujął
w dłonie twarz. Obsypał ją zadziwiająco delikatnymi po
całunkami, które jednak, zamiast ukoić, rozpaliły ją je
szcze bardziej. Nic już nie mogło jej powstrzymać. Wy
ciągnęła rękę i dotknęła go drżącymi palcami. Wspo
mnienia przywróciły jej wrażenia sprzed lat. Wszystko
było jak niegdyś. To było jej terytorium, jej miłość, jej
mężczyzna.
- Dee...
Usłyszała ostrzegawcze nutki w jego głosie. Lecz zig
norowała je. Całkowicie zatopiła się w rozkoszy, jaką
czerpała z pieszczenia go.
- Dee... - Ostrzeżenie było jeszcze wyrazniejsze.
Lecz ona nie chciała słuchać. Poczuła na sobie jego ręce.
Ciężkie i gorące. Usłyszała niemal gwałtowne bicie jego
serca, którego rytm czuła w dłoni.
Miała na sobie skąpe jedwabne majteczki. Najmniej
szy skrawek materiału. Hugo ściągnął je z niej bez wa
hania. Gwałtownie wciągnął powietrze.
- Wciąż jesteś taka sama. Nie zmieniłaś się - wy
szeptał. - Nigdy cię nie zapomniałem... Nigdy.
Nic nie mogło powstrzymać łez, które wielkimi kro
plami spadły na jego rękę.
- Dee, o co chodzi? Co się stało? Och, Dee, Dee,
proszę, przestań, kochanie. Proszę, nie płacz - błagał ją.
Chwycił ją w objęcia i tulił.
- Ja nie płaczę. Ja nie płaczę - szlochała. - Pragnę
cię tylko tak bardzo... aż do bólu, Hugo. Proszę, nie każ
mi czekać ani chwili dłużej... Proszę.
- Dee. Nie mogÄ™... Nie mam...
148
- Możesz - zawołała. Wyciągnęła rękę. Dotknęła go.
Wysunęła się z jego objęć. Położyła się na łóżku i wy
ciągnęła ku niemu ramiona.
Wieczność całą trwało, nim znalazł się przy niej. Ko
lejną, zanim wziął ją w ramiona i pocałował. Długo i po
woli z początku. Potem coraz żwawiej. Gnany nieposkro
mionym głodem. Jego ręce krążyły po jej ciele. Aż prze
konał się, że była chętna i gotowa.
- To nie jest tak, że ja chcę tego - powiedziała Dee.
- Ja chcÄ™ ciebie, Hugo, ciebie...
Krzyknęła głośno, kiedy wszedł w nią. Tak długo cze
kała na niego, tak mocno go pragnęła. Jej ciało tak było
spragnione jego ciała, że każdy jego ruch sprawiał jej
niewysłowioną rozkosz. Aż dotarli do szczytu.
- Hugo. - Dee dotknęła palcami jego ust. - Nigdy
nie przestałam cię kochać. Musiałam kazać ci odejść z po
wodu taty. - Znów łzy napłynęły jej do oczu.
- Przecież nie możesz naprawdę wierzyć, że twój oj
ciec sam odebrał sobie życie. - Hugo pocałował ją i po
głaskał po głowie. - Wiem, nigdy nie spotkałem się
z nim twarzą w twarz, ale, moim zdaniem, jest zupełnie
niemożliwe, żeby zrobił coś takiego. Bez względu na to,
pod jak ogromną był presją.
- Naprawdę tak uważasz? - spytała z wahaniem.
- Tak właśnie uważam - potwierdził stanowczo Hu
go. - Twój ojciec był silnym człowiekiem, Dee. Dobrym
człowiekiem. Kochał cię zbyt mocno, by zranić cię aż
tak.
- Oszustwo Juliana Coxa upokorzyło go, Hugo. Po
niżyło. Ufał mu, wierzył w niego. I kiedy dowiedział się,
149
że pod jego skrzydłami Julian Cox kradł pieniądze... Tata
zwrócił, rzecz jasna, wszystko, ale...
Dee ziewnęła głęboko.
- Jestem taka zmęczona - poskarżyła się. - Wciąż
nie mogę uwierzyć, że Julian Cox nie żyje i że...
Ziewnęła jeszcze potężniej.
- Zaśnij - powiedział Hugo łagodnie i pocałował ją
w usta.
Dee posłusznie zamknęła oczy.
Hugo zaczekał aż równy oddech Dee powiedział mu,
że zasnęła głęboko i wyszedł z łóżka. Tego dnia miał
przyjechać do Petera kardiolog. A on obiecał, że będzie
przy tym obecny.
Nie wystarczyło mu czasu na powiedzenie Dee wszy
stkiego, co chciał jej powiedzieć. Jej wyznania na temat
ojca napełniły mu serce bólem i współczuciem. Zawsze
byli sobie bardzo bliscy. Potrafił zrozumieć, jak okropnie
musiało ją zaboleć przekonanie, że ojciec popełnił sa
mobójstwo. Wbrew temu, co mu powiedziała, czuł w głę
bi duszy, że był to prawdziwy wypadek.
Jakże dziwnie potoczyły się sprawy. Przyjechał do niej
wiedziony niespodziewanym impulsem, potrzebÄ… tak sil
ną, że nie był w stanie się jej oprzeć. Chociaż zdrowy
rozsądek podpowiadał, że nie było przed nim żadnych
szans na to, by mógł wyznać jej wszystko, co wciąż do
niej czuł i błagać, żeby spróbowała chociaż przywołać
dawną miłość, musiał do niej pojechać.
A to, co wydarzyło się pózniej, było jakąś odmianą
cudu. Dee kochała go nadal. Był już starszy, mądrzejszy
150
i potrafił rozpoznać to uczucie. Owszem, kiedy był młod
szy, kochał ją, ale, gnany egoizmem, ruszył w świat w po
szukiwaniu własnych marzeń. Lecz wszystko się zmie
niło. Bardzo długo trwało, zanim zrozumiał, że bez Dee
jego ambicje stają się małe i śmieszne. Tak, czerpał wiele
satysfakcji z tego, że to, co robił, robił dla dobra innych
ludzi. Wciąż jednak dręczyła go samotność. Chociaż miał
przez ten czas wiele mniej czy bardziej subtelnych pro
pozycji od różnych kobiet, to przecież żadna z nich nie
mogła równać się z Dee.
Niejednokrotnie powtarzał sobie, że to ona przegrała,
kiedy wybrała miłość do ojca, a nie do niego. Ale kiedy
usłyszał, że wyszła za mąż i spodziewa się dziecka, zro
zumiał, kto naprawdę będzie cierpiał.
Co by było, gdybym nie usłyszał tej kłamliwej plotki?
zastanawiał się, wkładając ubranie. Potem po cichu zszedł
na parter i wyszedł z domu.
Dee powinna wyspać się dobrze po dramatycz
nych przejściach. A on, po wizycie kardiologa u Pete
ra, zatelefonuje do niej, zaprosi jÄ… na obiad i zabierze
w jakieś ustronne, romantyczne miejsce, gdzie będzie
mógł...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]