Archiwum
- Index
- Annie Flanigan Love and a Bad Hair Day (pdf)
- HIdden Hills Shifters 2 Bare Instincts Vella Day
- Anna Leigh Keighton & Maddison Layle [Day Three] m
- Balogh Mary [Bedwynowie 01] Noc miłości
- Noc listopadowa Wyspianski
- Chesterton Gilbert Keith śÂšWIć˜TY FRANCISZEK Z ASYśąU
- Zamówienia publiczne praktyczny poradnik dlaorgaizacji pozarzć…doych
- Burrows Annie Niemoralna propozycja
- Benford, Gregory Galactic Center 3 Great Sky River
- Roberts Nora_Z nakazu sć…du
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Musiałam stawić się przed komisją w sprawie Nicka, a poza tym chciałam dać
ci czas do namysłu...
- Nie miałem nigdy żadnych wątpliwości co do naszego związku. Mam
natomiast parę co do tej komisji, o której mówisz.
- Czy przyszły już wyniki testu?
- Prawdopodobnie. Nie ma mnie przecież w domu od tygodnia.
- Nie wiesz więc, czy Nick jest twoim synem?
- Wiem, że jest mój i nie potrzebuję już na to żadnego dowodu.
Odsunęła się, by spojrzeć w jego twarz.
- Twoja pamięć... Wróciła?
- 100 -
RS
- Tak - potwierdził. - Powoli przypominam sobie coraz więcej. Jedno,
czego zupełnie nie mogę zrozumieć, to powód, dla którego posłużyłaś się
imieniem swojej siostry, zamiast po prostu przyznać się, kim jesteś. Dlaczego to
zrobiłaś?
Nawinął sobie na palec jeden z jej skręconych pukli.
Okazało się, że nie było to najodpowiedniejsze pytanie w tym momencie.
Po policzkach Meg popłynęły kolejne łzy.
Tuląc ją do siebie, zaprowadził do fotela, stojącego w głębi pokoju.
Usiadł pierwszy, a ją usadził na swoich kolanach. Dopiero po dłuższej chwili
uspokoiła się na tyle, że mogła mówić.
- Och, Umberto... - wyszeptała przez łzy. - Laura była taką wspaniałą
kobietą... Nigdy, przenigdy się nie poddała. Nigdy nie straciła nadziei. Nawet
wtedy, kiedy wycieńczona leczeniem i kolejnymi zabiegami, dogorywała tu, w
domu. Obie wiedziałyśmy, że zostało jej już tylko kilka dni życia. I wiesz, o
czym wtedy rozmawiałyśmy? O tobie. Przekonywała mnie, że powinnam dać ci
szansę. Wierzyła, że coś musiało się stać, że na pewno istnieje jakieś
wytłumaczenie... Ja już nie miałam sił, by w to wierzyć. Ona jednak kazała mi
przysiąc, że odnajdę cię i...
Słowa ponownie utonęły w głośnym szlochu.
- Wiele jej zawdzięczamy, prawda? - Zamilkł na chwilę, jakby ważąc w
myślach ciężar kolejnych słów. - A co stało się po tym, jak zmarła? Domyślam
się, że to właśnie wtedy zainteresowała się tobą Opieka Społeczna?
- Więc słyszałeś już o tym? - wyszeptała.
- Tak, ale wolałbym poznać twoją wersję.
- To było niemal tak, jak z tobą, gdy miałeś dziesięć lat i oskarżono cię o
napaść na małe dziecko - rozpoczęła. Widział, że nie jest jej łatwo przywoływać
wspomnienie tamtego wydarzenia. - Zasnęłam. Nickowi zachciało się pić.
Ustawił stołek pod kredensem i próbował sam wyciągnąć ze środka jakiś kubek.
W pewnym momencie stołek zachwiał się, a Nick upadł, pociągając za sobą
- 101 -
RS
wszystko, co było na półce. Umberto, nawet nie masz pojęcia, jak się
wystraszyłam... Szklanki, talerze, kubki... Nawet jakiś nóż. Wszystko to
poleciało na Nicka.
- Czy coś mu się stało?
- Jakaś szklanka pękła i zraniła go w ramię. Tak szybko, jak tylko
mogłam, odwiozłam go do szpitala.
- A kiedy tam spytali cię, jak to się stało, opowiedziałaś im całą prawdę?
- Tak. Lekarz, który zajął się Nickiem, zawiadomił Opiekę Społeczną.
Jego zdaniem dziecku nie zapewniono odpowiedniej opieki i jego obowiÄ…zkiem
było na to zareagować. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, wpakowałam Nicka
do Maleństwa, wzięłam jeszcze kilka niezbędnych drobiazgów i wyruszyłam w
drogę. Wiedziałam, że muszę cię odnalezć, a ty już zadbasz, by nasze dziecko
było bezpieczne.
- Wierzyłaś w to, chociaż nigdy nie próbowałem się z tobą skontaktować,
nawet nie dawałem żadnego znaku życia?
- Tak - odpowiedziała krótko. - To, czego mogłam być pewna, to twojego
przywiązania do rodziny. I twojego poczucia obowiązku. To były dwie cechy,
których wam, braciom Salvatore, z pewnością nie brakuje. Poza tym,
przyrzekłam to Laurze.
- A nie obawiałaś się, że zechcę odebrać ci syna? Po wyrazie jej twarzy
odgadł, że przeczucie go nie myliło.
- Nawet jeśli, Umberto, to wolałam to, niż oddać go w ręce Opieki
Społecznej. Szczególnie po tym, co ty sam opowiadałeś mi o swoim
dzieciństwie. Wiedziałam, że nigdy byś mi tego nie wybaczył.
- A czy nie przyszło ci do głowy, kochanie, opowiedzieć im o Laurze i o
ostatnich miesiącach, kiedy się nią opiekowałaś?
- Sądzisz, że to by coś zmieniło?
- Jestem tego więcej niż pewien. Kiedy ja im o tym opowiedziałem,
zaczęli patrzeć na sprawę zupełnie inaczej.
- 102 -
RS
- Rozmawiałeś z nimi?!
- Gdy tylko pojawiłem się w mieście. Myślałem, że pomogą mi dotrzeć do
ciebie.
- I?
- Nie podałaś im żadnych danych oprócz swojego nazwiska, pamiętasz?
- Podałam im natomiast wiele informacji na twój temat. Na wypadek,
gdyby coś złego przytrafiło się Nickowi.
- Wyjaśniłem im, co działo się z wami obojgiem przez ostatni rok. Sprawa
jest już oficjalnie zamknięta.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™. Co zmusza mnie do postawienia ponownie pewnego pytania.
- Dlaczego nie przyznałam się przed tobą, że to ja jestem matka Nicka?
- Właśnie. Czy dlatego, że cię nie rozpoznałem?
- Bolało mnie, że to, co nas łączyło, było dla ciebie aż tak mało ważne.
Niczego nie byłeś sobie w stanie przypomnieć. Nawet mnie.
- Ale dlaczego odeszłaś, Meg? Przywarła do niego całym ciałem.
- To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu.
- Więc?
- Musiałam odejść, bo stało się coś, co, obiecałam sobie, nigdy już nie
powinno się wydarzyć.
- Ponownie się zakochałaś? Pokiwała głową, nie patrząc mu w oczy.
- A czy nie rozumiesz, skarbie, że i ja się w tobie zakochałem? I chociaż
nie pamiętałem nic z tego, co opowiadałaś mi o owym pamiętnym marcu i
chociaż wciąż czułem się tak, jakbym kogoś zdradzał, nie potrafiłem się bronić
przed tym uczuciem. Nie chciałem się przed nim bronić. Czy to dla ciebie nic
nie znaczy?
- Jedyne, o czym mogłam myśleć, to fakt, że cię oszukałam i jak
zareagujesz, kiedy w końcu odkryjesz prawdę.
- 103 -
RS
Umberto ściągnął łańcuszek z szyi. Przez chwilę przyglądał się
zawieszonej na nim obrączce, po czym ujął w swe ręce dłoń Meg.
- Zastanawiałem się, dlaczego nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby
ofiarować ten drobiazg Rhondzie. Ale chyba znalazłem odpowiedz. Po prostu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]