Archiwum
- Index
- Jarrett Miranda Ziemia krwi, ziemia milosci
- Linda Farstein AC 07 Entombed
- Linda Barlow Opętani miłoœciš
- DePalo_Anna_ _Szesciu_wspanialych_04_ _Niechciana_milosc
- Glen Cook Black Company 09 Water Sleeps
- Anderson, Poul Flandry 09 A Circus of Hells
- Gordon Abigail Za mloda na milosc
- Ustawa z dnia 18 lipca 2001r. Prawo wodne
- 09 Okruchy śmierci
- Zajdel Janusz Prawo do powrotu (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi?
- Oczywiście.
Kucnęła i położyła jego stopę na swoich udach.
Wszystko, co mógł zobaczyć, to czubek jej głowy, gdy mocowała się
anula & polgara
ze sznurowadłem. Ale przed chwilą widział jej twarz i był szczerze
zdziwiony zmianą w jej wyglądzie.
Miała zaczerwienione powieki, jakby długo płakała, oraz sińce pod
oczami, co rażąco kontrastowało z jej delikatną cerą.
- Jak się czujesz, Dana?
- Dobrze.
Kłamała. Znów dostrzegł w jej oczach wyraz smutku.
I zaraz ofuknął się w duchu, że martwi się jej smutkiem. Nie cierpiał
tej czułości, która ogarniała go na jej widok. Śmieszne. W końcu była
twardą agentką FBI. Szeryf w spódnicy, baba-chłop, drwił w duchu.
Cholera, nigdy jej nie zapomni, że zerwała ich... bliższą znajomość.
Tak jak wszystkie inne kobiety w jego życiu.
Skąd się w nim bierze ta gorycz? Nie chciał myśleć o sobie jako o
zgorzkniałym facecie.
- Chyba wiem, co chcesz mi powiedzieć - powiedział.
- Czyżby? - Spojrzała na niego spod długich rzęs.
- Tak. Steve był u mnie wczoraj i powiedział, że nasz zamysł nie
wypalił. - Marc wolałby, żeby Dana tak na niego nie patrzyła. -
Escalante w ogóle nie miał zamiaru się pokazać, a Hernandez, jedyny
człowiek, który mógłby nas do niego zaprowadzić... i oczyścić mnie z
zarzutów, został ciężko ranny i nie wiadomo, czy obudzi się ze śpiączki.
- To prawda. Przykro mi, Marc. Ale nic straconego. Mamy jeszcze
parę dni, żeby wyjaśnić twoje sprawy.
Pragnął przytulić ją do siebie, wziąć w ramiona i uchronić przed
wszelkim złem tego świata.
Nie mógł. Po prostu nie mógł.
Co za tchórz ze mnie, myślał. Bał się kolejnego ciosu w serce. Bał się,
że jeśli Dana znowu go odrzuci, on kompletnie się załamie.
Westchnęła ciężko.
- Chce ci powiedzieć o pewnej sprawie... - Urwała.
- Czy to coś złego?
- Chyba nie... za bardzo... Właściwie... to dobra wiadomość. Tak mi
się wydaje.
- Dano, o co chodzi? - Zaintrygowany, ujął jej ramię. - Powiedz
wreszcie.
anula & polgara
Spojrzała mu w oczy i raptem poczuła przypływ sił. Wyprostowała
ramiona, podniosła dumnie głowę i rzekła:
- Od paru dni czuję się niedobrze. Wtedy, podczas tej strzelaniny,
pierwszy raz w życiu zemdlałam. - Zacisnęła mocno usta. - Nie badałam
się... ale chyba jestem w ciąży.
Marc cofnął rękę z jej ramienia. Był zaszokowany. Czuł się jak idiota,
któremu tylko się zdawało, że zawsze umie się znaleźć w każdej
sytuacji.
- Ja... ja nie mogę... to takie... - jąkał się bez ładu i składu. - Czy
zamierzasz... jeśli to prawda... urodzić?
Spiorunowała go wzrokiem.
- Oczywiście! Jak widzę, poraziła cię ta wiadomość. - Cofnęła się o
krok. - Nie przejmuj się, Marc. Nie zamierzam złapać cię na dziecko.
Kiedy twoje sprawy będą już załatwione, zniknę z twego życia. Możesz
mnie szukać, wynająć detektywów, ale niczego się o mnie nie dowiesz.
- Chwileczkę, Dano! - W głowie miał zamęt. - Chwileczkę, na litość
boską!
anula & polgara
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Przypuszczała, że ta wiadomość go zaskoczy, podobnie zresztą jak ją.
Nie sądziła jednak, że reakcja Marca będzie aż tak jednoznaczna. Był
przerażony, jakby zawaliło mu się życie. Nie do pomyślenia, by mógł
związać się z kobietą nie ze swojej sfery.
- Nie wrobiłam cię w seks bez zabezpieczenia - rzekła ostrym tonem.
- O ile dobrze pamiętam, przejawiałeś wielką ochotę.
Starała się opanować gniew. To sprawa prywatna, powtarzała sobie, i
nie powinna wpłynąć na ich zawodowe kontakty. Ma ochronić Marca,
udowodnić jego niewinność i schwytać Escalantego.
- Nie... to znaczy tak - powiedział z ponurą miną. - To znaczy, że
cokolwiek się stanie, trzymamy się razem.
Razem... Jak obco, oficjalnie zabrzmiało w jej uszach to słowo.
- Gdy udowodnimy twoją niewinność, przestaniemy być razem. Nie
przejmuj się.
- Nie przejmuj się? - powtórzył. - Oczywiście, że się przejmuję.
Zostanę ojcem, a matka mojego dziecka mówi, że zniknie mi z oczu. Że
będzie, jak dotąd, tajną agentką i zabierze moje dziecko Bóg wie gdzie.
Teraz on był zły. Nieważne, pomyślała. Niepotrzebny był jej ani jego
gniew, ani nic innego.
- Tak, nie przejmuj się - rzuciła ostro.
- Do diabła, Dano! Musimy coś zdecydować!
- Nie ma „my". Powiedziałam ci już, że niczego od ciebie nie chcę.
Ja i moje dziecko damy sobie radę.
- Nie tylko twoje, ale i moje, bądź łaskawa pamiętać. - Przybliżył się
do niej. - Masz prawo domagać się ode mnie świadczeń. Gdy już to
ustalimy, to zajmiemy się sprawą opieki nad dzieckiem i uczestnictwem
w jego wychowaniu. - Zmrużył oczy. - Musisz się oswoić z tą myślą.
Urodzisz potomka Danforthów i izolowanie go ode mnie w ogóle nie
anula & polgara
wchodzi w grę.
Był wściekły. Jak zwykle Dana rozegrała fatalnie kolejną ważną
sprawę. Gdyby zachowała spokój, rozsądek, Marc zrozumiałby może, że
nie ma mowy o dzieleniu się dzieckiem.
- Mój ojciec też rzadko był obecny w moim życiu, a jeśli już, to nie
tak jak powinien - powiedziała cicho.
- Oprócz smutnego dzieciństwa i nazwiska nie dał nam nic. Pomyśl,
Marc... Kobieta, która urodzi twoje dziecko, będzie matką bękarta.
Danforthowie nie zniosą takiej skazy na swoim honorze.
Marc spojrzał na nią już bez złości, może nawet z czułością.
- Jaką ci zrobił krzywdę, Dano?
O Boże! Powiedziała mu coś, czego nikomu dotąd nie zdradziła, a
jemu wciąż mało?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]