Archiwum
- Index
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Edgar Allan Poe Collected Works of Poe Volume 2 The Raven Edition
- Lil Gibson Feline Predators Of Ganz 2 Sherem (pdf) (Venus)
- Janny Wurts The Cycle of Fire 3 Shadowfane
- JarosśÂ‚aw Borszewicz Mroki
- A Birodalom arnyai Steve Perry
- Eliette Abecassis Skarb śÂšwić…tyni
- Pilch Jerzy Inne rozkosze
- Lore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien Ksić™ga 1 Jestem Numerem Cztery
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była inna, ale ich cel - jeden.
Gdy te rozmaite pojazdy zbliżały się do atolu plując dymem z diesli, których
dudnienie rozrywało świat i masakrowało zmysły, granatowy ocean wydawał się prawie
biały. To blask słońca w tle nadawał temu najazdowi charakter straszliwej wizji, koszmarnej
halucynacji.
Ale jak sama Oaza, ci przybysze byli aż nazbyt realni.
W pływającym mieście obywatele zajmowali stanowiska bojowe, a obsługa dział
wodnych pojawiła się niemal natychmiast na murach. W innych miejscach spuszczano żaluzje
sztormowe, rozdawano wiadra do likwidowania ognisk pożarów i wyciągano sieci z żywą
amunicjÄ… - parzÄ…cymi meduzami do katapult.
Na dole, w zbrojowni, ponurą rzeczywistością stało się to, co powtarzano tyle razy
podczas próbnych alarmów. Mężczyzni, kobiety i dzieci zrywali ze ścian i ściągali z półek
broń - haki i kołczany ze strzałami, miecze, podwodne kusze, sztylety o szerokim ostrzu,
lance... Nie było żadnych armat, żadnej broni palnej chociaż wszyscy wiedzieli, że będą
musieli sprostać ciskającym ogień żerdziom obsługiwanym przez najzacieklejszych z
wrogów.
Helen wraz z Enolą opuszczały zbrojownię. Niosły łuk, strzały i kuszę. Wpadł na nie
zrozpaczony chłopiec z twarzą umorusaną sadzą.
-Tata... gdzie mój tata?! - wyjąkał.
-Pewnie na swoim stanowisku. - Helen wcisnęła chłopcu kuszę. Nadszedł idealny
czas, by stał się mężczyzną. - Teraz na mury i walcz!!!
Z wieży ponad warkotem zbliżających się diesli i czkawką broni palnej rozległo się
przerażone wołanie:
- Berserkerzy!
Mróz przeszedł Helen po kościach. Wróciła do zbrojowni po broń. Znalazła kuszę i
łuk z amunicją. Pobiegła za Enolą drepczącą w górę kładki z łukiem i strzałami na mur.
Berserkerzy - pomyślała Helen, pospiesznie zajmując stanowisko. Straszliwe
opowieści o tych bezmózgich pół - ludziach wydawały się nieprawdopodobne. To miały być
legendy. Bajeczki... Nazwano ich Berserkerami dla upamiętnienia wojowników Skandów z
prastarożytności, którzy ogarnięci bitewnym szałem nie czuli ciosów i ran...
I oto jednak pojawiali się na pobielonej słońcem wodzie. Potężne, niemal nagie osiłki
na nartach wodnych. Półgłówki. Skakali z ruchomych skoczni, katapultowali się, frunęli,
unosili na ślepo ponad murami atolu, by wylądować wewnątrz - byle gdzie, ale wewnątrz...
To było wprost nierealne. Helen przykucnęła, gdy nad jej głową przeleciała ludzka
rakieta i roztrzaskała się o dach zbrojowni. Kobieta odwróciła się. Zobaczyła czerwoną
plamę. Rozciągniętego Berserkera zabiła siła zderzenia. Inni walili o kładki i mury, a jeśli
przeżyli, natychmiast stawali do walki z obrońcami fortecy. Ci Berserkerzy, którzy obrali
właściwy kurs, lądowali bezpiecznie, wzbijając fontanny wody w lagunie.
Jeśli nie zostali od razu trafieni strzałą lub lancą, pozbywali się nart, płynęli do
nabrzeża i włączali się do walki wręcz, która ogarnęła cały atol.
Helen używała swojej kuszy. Jej śmiercionośna dokładność sprawiła, że przyloty
Berserkerów zamieniały się w ostateczne odloty...
Klatka przestała się zanurzać, gdy papka dosięgła zaledwie kostek %7łeglarza. W tym
względzie wypadki potoczyły się pomyślnie. Niepomyślne natomiast było to, że wszędzie
wokół zapanowała bitwa i rzez i %7łeglarz nie mógł bronić siebie ani nikogo innego; chociaż
najidealniejszym rozwiązaniem byłoby, gdyby obie strony wycięły się w pień - zarówno
przesądni Atolczycy, jak i barbarzyńscy Dymiarze.
Ale nawet to nie pomogłoby mu się wyrwać z tej przeklętej klatki...
Tkwił w niej jak nieruchomy cel i było tylko kwestią czasu, kiedy...
Jakiś Dymiarz stał przed nim, pokazując w kretyńskim uśmiechu wszystkie żółte zęby
i celując z pistoletu. Tę groteskowo wyglądającą broń sklecono z nie wiedzieć ilu innych.
Drań ociekał wodą. Prawdopodobnie był to Berserker.
Hm, mam blisko na cmentarz - pomyślał %7łeglarz.
Ale wolałby umrzeć na rozległym oceanie, na swojej łodzi, albo jeszcze lepiej w
wodzie, która była jego prawdziwym żywiołem.
Berserker zadygotał. Trząsł się mocnej i mocniej, dygotał cały wytrzeszczając oczy
tak, że mało nie wypadły mu z orbit.
I wreszcie padł twarzą na kładkę. Z pleców sterczał mu bełt. Tumult był tak głośny, że
%7łeglarz nie usłyszał odgłosu, z jakim pocisk wbił się w ciało.
Kilka jardów za leżącym Berserkerem pokazała się inna potężna postać. Ale nie był to
kolejny Dymiarz. Pięść Prawa atolu stał dzierżąc w ręku kuszę.
Przyglądał się %7łeglarzowi, który nieznacznym skinieniem głowy wyraził
podziękowanie i wrzasnął:
- Wypuść mnie stąd! Mogę walczyć! Ale Pięść Prawa ruszył dalej.
- Niech to kraby porwą! - krzyknął %7łeglarz. - Wypuść mnie...
Krzyk przerwał mu wyjący Berserker na nartach wodnych, który po locie nad murami
wylądował z hukiem na klatce. Zginął na miejscu, ale...
Pod jego ciężarem klatka wbiła się krzywo w organiczną otchłań... i teraz znów
zaczęła się zagłębiać...!
Zluz podszedł %7łeglarzowi tak szybko do bioder, że ledwo zdał sobie z tego sprawę.
Sięgnął za pręty i wyrwał nóż zza pasa martwego Berserkera.
Zaczął siłować się z kłódką, zanim i ona zostanie pochłonięta przez organiczną maz...
Helen i dziewczynka trwały na swoim stanowisku. Obie kobiety zabijały bez wahania
dzikusów, przelatujących na nartach jak błyskawice nad murami atolu. Atolczycy bronili się
skutecznie, działa wodne strącały Dymiarzy ze skuterów, żywe meduzy spadały na
napastników włażących na mury i mrowiących się na dole, strażacy gasili w zarodku pożary,
a kiedy dwóch czy więcej Atolczyków musiało oddać życie, aby zabić jednego Berserkera,
nie wahało się. To była wojna.
Atak za plecami Helen zniszczył pobliski fragment muru i zmasakrował walczących
tam Atolczyków. Padli na kładkę jak zakrwawione szmaciane lalki. Helen okręciła się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]