Archiwum
- Index
- Zajdel Janusz Prawo do powrotu (pdf)
- Urzeczenie
- Kindred Of Arkadia 8 Fated Redemption Alanea Alder
- Travin Sheldon Dewiacje seksualne leczenie, wskazówki dla klinicystów
- Frederik Pohl Heechee 3 Heechee Rendevous
- śąuchowski Henryk Ryszard SśÂ‚ownik savoir vivre'u dla Pani
- Wilder_Quinn_Samotnik_z_wyboru
- Lam Jan GśÂ‚owy do pozśÂ‚oty tom I
- Benchley Peter Bialy rekin
- Henryk Krzyczkowski Dzielnica milionerów wspomnienia 1918 1939
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale muszę wracać do swoich miejskich spraw, prawda? Kolejna książka będzie
następnym sukcesem?
Być może odparła Sabina zniecierpliwiona i wstała od stołu.
Sabinko& powiedziała Tekla łagodnie. Czasami trzeba się zatrzymać w tym biegu,
spojrzeć za siebie, żeby zobaczyć, co jest ważne& Ty chyba jeszcze nie do końca odnalazłaś
swojÄ… drogÄ™.
Możliwe stwierdziła Południewska bezradnie.
Nie bądz jak bohaterka Rozważnej i romantycznej powiedziała hrabina zagadkowo.
Spróbuj posłuchać siebie. Tej swojej lepszej części!
Pożegnały się. Sabina czuła ogromny i niezrozumiały ciężar na sercu. Pani Tyczyńska
odwróciła się i wyciągnęła z dolnej półki kredensu kryształowy flakon.
Laura Rossa po pewnych udoskonaleniach pochwaliła się. Niech służy ci dobrze,
może dzięki niej o nas nie zapomnisz!
Sabina przyjęła flakon i podziękowała. Była zdecydowana napisać po powrocie do Marka
Rokosza i zaoferować mu swój udział w spółce.
Wróciła do domu ścieżką wśród wysokich łopianów. Miała wrażenie, że gwiazdy
rozświetlające niebo szepczą do niej tajemniczo. Nie rozumiała ich głosu ani historii, którą
chciały jej opowiedzieć. To na pewno nie była jej historia.
Następnego dnia spakowała bagaże i przy pomocy Mireczka zaniosła do samochodu.
Uścisnęła mocno Milę i wyruszyła w drogę. Odjeżdżając, jeszcze się zatrzymała i po raz ostatni
spojrzała na pałac. Takim go chciała zapamiętać spowitego w poranną mgłę. Mila stała na
ganku tak samo jak wtedy, gdy ponad dwa miesiące wcześniej przyjechała Sabina. Nie trzymała
jednak w dłoni latarni, tylko machała do odjeżdżającej.
Południewska otrząsnęła się z nieprzyjemnego wrażenia, że zdradza właśnie samą siebie.
Musiała trzymać się własnych postanowień. Wrzuciła bieg i powoli odjechała. Przetoczyła się
wolno przez wieś, starannie unikając spoglądania w stronę, gdzie wznosił się dom doktora.
Wyminęła go, patrząc gdzieś indziej. Na chwilę przystanęła przed ścieżką prowadzącą do domu
ducha. Wyobraziła sobie, że musiał wyglądać wspaniale w tej porannej mgle. Opanowała jednak
chęć zobaczenia go ostatni raz. Nie dałabym rady wyjechać pomyślała, dodając gazu. Wjechała
na zapyloną dróżkę prowadzącą w kierunku szosy. Znowu, jak wtedy w sierpniowe popołudnie,
lawirowała w koleinach wyżłobionych przez większe samochody. Silnik wył niepokojąco, ale
Południewska wciąż brnęła do przodu. Odjechała już dosyć daleko, tak, że Ida zniknęła gdzieś za
zakrętem, gdy samochód kaszlnął i zatrzymał się pośrodku drogi.
No nie! powiedziała ze złością Sabina. Co za gruchot przebrzydły! Wysiadła
z samochodu i otworzyła pokrywę silnika. Buchnęły kłęby pary.
Mam nadzieję, że nie wybuchnie pomyślała i od razu zaśmiała się do siebie. Jak mogła
dać sobie wcisnąć takiego rzęcha? Nie był w stanie przejechać paru kilometrów po wiejskich
drogach.
Na wszelki wypadek wyciągnęła walizkę i zaniosła ją w bezpieczne miejsce. Gdyby
gruchot zamierzał jednak wylecieć w powietrze, byłaby bezpieczna. Wydobyła z torebki telefon
komórkowy, włączyła go i z ulgą stwierdziła, że ma zasięg. Wybrała numer hotelu, ale na
recepcji nikt się nie zgłosił. Po paru minutach włączył się automat, więc zrezygnowana nagrała
wiadomość. Ciekawe, kiedy ją odsłuchają! Właśnie się zastanawiała, czy dzwonić do Marka
Rokosza, gdy na drodze, którą właśnie przejechała, zobaczyła kłęby pyłu. Ktoś nadjeżdżał z dużą
prędkością. Zamachała rękami, by ją zauważył i uniknął zderzenia. Samochód zatrzymał się
brawurowo i zza kierownicy wyskoczył Krzyś.
Sabina! krzyknÄ…Å‚. JesteÅ›!
Tak. Złom znowu się rozkraczył na środku drogi powiedziała, wskazując na autko,
które nadal emitowało kłęby podejrzanej pary.
Na szczęście powiedział Krzyś, rzucając okiem na silnik. To chłodnica, szlag ją
trafił! mówił to tak pogodnym głosem, jakby to była najlepsza wiadomość na świecie.
Myślałem, że już cię nie dogonię!
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale on ciągnął dalej, z wielką determinacją:
Tekla zadzwoniła do mnie i powiedziała, że wyjeżdżasz&
Tekla?! Sabina się zdumiała. Ogarnęło ją złe przeczucie. I co jeszcze powiedziała?
%7łe puściłaś Rokosza w trąbę i że byłbym głupi, gdybym cię nie zatrzymał!
Sabina roześmiała się tak głośno, że z pobliskiej łąki poderwał się do lotu zaniepokojony
bażant.
Ona jest dosyć bezpośrednia stwierdził Krzyś pogodnie. Sabina była tego samego
zdania.
I co? zapytała tylko, zastanawiając się, czy nie popełnia jakiegoś błędu. Serce w niej
zamarło i ze zdumieniem zadawała sobie pytanie, jak to się właściwie dzieje, że wciąż oddycha.
Uważam, że miała rację byłbym bardzo głupi! Zajrzał jej w oczy, a Sabina
zobaczyła w nich coś, czego jeszcze nigdy nie widziała. Wziął ją za rękę. A może jestem głupi?
zapytał zmienionym głosem. Może wcale nie jest tak, jak myślę i ty wcale o mnie nie dbasz,
bo nic dla ciebie nie znaczÄ™?
Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Podniosła głowę i się uśmiechnęła. Nigdy nikt nie
wydawał się jej tak bliski, jak on w tej chwili. Ujął jej piękną twarz w dłonie i pocałował ją
delikatnie, jakby całował płatki najcenniejszej róży. Przymknęła oczy i objęła go z całej siły. Ich
usta chwilę się szukały, a gdy już się odnalazły, świat jakby przestał istnieć. Sabina poczuła, jak
wszystkie targające nią emocje roztapiają się w jednej chwili i giną w bezmiarze szczęścia, jakie
ją ogarnęło. On chyba czuł to samo, bo odgarnął jej niesforne włosy z czoła i szepnął do ucha:
Kocham ciÄ™, Sabino! Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Ja też cię kocham, Krzysiu!
Znowu przywarli do siebie w tym niezwykłym momencie wzajemnego rozpoznania, tak
cudownym dla każdej rodzącej się miłości. Kiedy dwie osoby nagle zaczynają patrzeć na świat,
jakby były jednością, i rozumieć się bez słów.
Moja kochana! powiedział Krzyś, gdy zabrakło im tchu i oderwali się od siebie.
Nie sądziłam, że to możliwe powiedziała Sabina. Carmen mówiła, że wciąż kochasz
swoją żonę&
Krzyś zmarszczył brwi i znowu spojrzał na nią z bliska.
Posłuchaj, Sabinko. To prawda, ja zawsze będę kochał Anię, to znaczy ona zawsze
będzie w moim sercu. Ale teraz właśnie zrozumiałem, że jest też w nim miejsce dla kogoś
innego. Przyszła do mnie nowa miłość, w którą już nie wierzyłem&
Sabina popatrzyła na niebo ponad łąką. Chmury rysowały skomplikowane obrazy. Pewnie
to było złudzenie, ale widziała tam niekończące się pole białych róż.
Myślę, że kochałem cię już od dawna. Zanim cię jeszcze poznałem powiedział,
ściskając jej dłoń. Właściwie mam wrażenie, że znam cię od zawsze.
Sabinę przeszedł lodowaty dreszcz i wyrwała mu rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]