Archiwum
- Index
- John Norman Gor 07 Captive of Gor
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- John D MacDonald Travis McGee 13 A Tan and Sandy Silence
- Dos Passos John Drei Soldaten
- Altman John Gry szpiegĂłw
- Fisher John Okiem psa
- Grisham John Zawodowiec
- Gregory Philippa Powieści Tudorowskie 06 Uwięziona królowa
- Lois McMaster Bujold 06 Ethan of Athos
- Asimov, Isaac Robot 06 Robots & Empire
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZcisnÄ…Å‚.
Zwiadowca zaczął się dławić, musiał odchylić głowę.
Zablokowany, Will nie dawał rady cofnąć prawej ręki, a jego
głowa odchylała się coraz bardziej. Chwyt, którym nadal
powstrzymywał dłoń z nożem, słabł.
Jednocześnie zdał sobie sprawę, że nagie ramiona generała oraz
jego pierś i górna część pleców nasmarowane są cienką warstewką
tłuszczu - bez wątpienia dla ochrony przed przenikliwym zimnem - a
to jeszcze bardziej utrudniało przytrzymywanie przeciwnika. Czuł, jak
MacHaddish wykręca przedramię w obie strony, obracając nim w
uścisku Willa. Wiedział, że za kilka sekund generał szarpnięciem
uwolni siÄ™ z uchwytu.
Błyskawicznie wyprowadził dwa mocne ciosy sierpowe, kierując
pięść w odsłonięty prawy bok Skotta. Trafił w żebra, któreś z nich
porządnie się ugięło. MacHaddish stęknął boleśnie, nacisk
przedramienia napierającego na gardło Willa nieco zelżał. Tyle
Willowi było trzeba. Sięgnął w górę, uchwycił prawy nadgarstek
MacHaddisha, odciÄ…gajÄ…c przedramiÄ™ rywala spod swojej brody. Przy
okazji pozbawił generała równowagi.
Will pochwycił Skotta za prawy nadgarstek akurat w miejscu
zranionym strzałą. %7łelazny uścisk Willa sprawiał MacHaddishowi
potworny ból. Generał, wrzasnąwszy, skulił się instynktownie. Will,
zaskoczony gwałtowną reakcją przeciwnika, wypuścił prawy
nadgarstek generała. Jego stopy poczęły rozjeżdżać się na ubitym
śniegu. Usiłując się nawzajem przemóc, spleceni w straszliwym
uścisku, ślizgali się po polance. Lewa dłoń MacHaddisha, ta, która
trzymała nóż, wciąż tkwiła w uchwycie Willa.
Skott zaatakował kolejny raz. Prawym przedramieniem
próbował sięgnąć twarzy wroga. Młody zwiadowca uchylił się przed
ciosem. Właściwie od razu musiał wykonywać następny zwód, gdyż
pomknęło ku niemu prawe kolano MacHaddisha. Teraz Will skupiał
całą uwagę, by utrzymać w uchwycie lewą dłoń przeciwnika, ta
bowiem zaciskała się na sztylecie ostrym jak brzytwa. Wiedział, że
jeżeli nie da rady, jeśli choć odrobinę odpuści, koniec z nim. Już nie
myślał o schwytaniu MacHaddisha żywcem. Pragnął po prostu sam
ujść z życiem.
Pochwycił warkoczyk zwisający po lewej stronie czerepu
MacHaddisha i szarpnął w górę, odciągając przy tym głowę Skotta w
prawo. Generał zawył z bólu, po czym przekręcił twarz ku rywalowi i
wyszczerzył zęby starając się ukąsić wroga w dłoń. Tymczasem Will,
używając lewej nogi, zamaszystym podcięciem pozbawił generała
równowagi. Generał padł. Will runął na niego z góry. Ciężar ciała
zwiadowcy odebrał Skottowi oddech.
Walka nie zbliżała się jednak do końca. Will znowu poczuł, że
MacHaddish stara się uwolnić swoją lewą dłoń, tę ściskającą sztylet.
Wyginał ją i okręcał, próbując wyrwać przegub z uchwytu
zwiadowcy. Pózniej generał poderwał się gwałtownie, szarpiąc
jednocześnie ciałem w prawo. Zdołał odwrócić pozycję. Teraz on
sprowadził Willa do parteru. Nad krtanią zwiadowcy zawisła dłoń ze
sztyletem. Skott nie zważał na ból w prawej ręce, napierał, ile sił.
Prawym przedramieniem dociskał lewą dłoń, kładł się na niej całym
ciężarem. Ostrze noża zbliżało się do gardła zwiadowcy.
Will obiema rękoma chwycił dłoń dzierżącą sztylet. Z całej
mocy odpychał od siebie broń rywala. Skott był jednak znacznie
cięższy oraz silniejszy. W zmaganiach zapaśniczych, gdzie liczy się
głównie siła, MacHaddish musiał wygrać. Walcząc na stojąco, Will
potrafiłby wykorzystać własne atuty, czyli szybkość i zwinność.
Nieznacznie zmniejszyłby przewagę Skotta. Ale teraz wszystko
przemawiało za rywalem. Will desperacko podrywał się, prężył ciało,
starał się za wszelką cenę zrzucić z siebie wroga. Jednak
doświadczony MacHaddish z łatwością niweczył wszelkie próby. Za
każdym szarpnięciem Will co prawda zyskiwał cenne sekundy, bo gdy
się szarpał, sztylet nieznacznie się odsuwał. Jednak w końcu
MacHaddish zdoła zadać cios, wyprowadzając sztych wprost w gardło
Willa. Zwiadowca tracił siły. Spocił się z przerażenia i wysiłku.
Oglądał już z bardzo bliska lśniące ostrze sztyletu, którego szpic
przybliżał się nieuchronnie. Nad sztyletem ukazywała się rozmazana
twarz MacHaddisha. Rysy jednego policzka kryła farba. Oczy Skotta
były teraz rozżarzone, triumfujące. Wargi rozciągały się w zawziętym
śmiechu. Generał zdał sobie sprawę, że za moment będzie po
wszystkim.
Rzeczywiście, po chwili było po wszystkim. Nawet wcześniej,
niż MacHaddish się spodziewał.
Aup! Aup! Ciężka, mosiężna głownia miecza Horace'a
dwukrotnie grzmotnęła generała w skroń.
Will poczuł, że napór MacHaddisha nagle znika. Przyduszał go
już tylko ciężar zwiotczałego ciała, wspartego na ręce z nożem. Oczy
Skotta, który w jednej chwili stracił świadomość, zmatowiały.
Gwałtownym szarpnięciem Will zrzucił z siebie przeciwnika. Chwiał
się, wstając. Chwiał się nawet i wtedy, gdy kuśtykał pospiesznie, aby
znalezć się jak najdalej od znieruchomiałego na śniegu ciała.
Wtedy podszedł Horace. Podtrzymał przyjaciela pod ramiona.
Horace w myślach dziękował niebiosom. Zdążył, w samą porę.
Stracił ślad, gdy próbował stworzyć Willowi szansę, by ten dognał
Skotta. Przez ostatnie minuty błąkał się rozpaczliwie wśród drzew i
zarośli. Musiał się zdać na własne wyczucie. I mieć nadzieję, że
zmierza we właściwym kierunku.
Teraz doszedł do przerażającego wniosku, że o mały włos, a
pogoń zakończyłaby się śmiercią Willa.
Na szczęście, MacHaddish mimowolnie dostarczył Horace'owi
kluczową wskazówkę, która doprowadziła na właściwie miejsce.
Kiedy Will schwycił rywala za zraniony prawy nadgarstek, wysoki,
przepełniony bólem jęk wskazał Horace'owi drogę. Rycerz nie miał
pojęcia, kto krzyczy, Will czy MacHaddish, obawiał się najgorszego.
Nie zdziwiłby się, znajdując przyjaciela rozciągniętego na śniegu w
kałuży krwi.
Kiedy dotarł na polankę, ujrzał obu walczących. Will dawał
sobie radę. Od razu mu ulżyło. Ulga zmieniała się w grozę, kiedy
zorientował się, że na wkroczenie do akcji ma najwyżej kilka sekund.
Dobył miecza, należącego do ekwipunku rycerza jazdy, i runął przez
polankę. A potem wyrżnął ciężką głownią w skroń MacHaddisha.
Widok długiego sztyletu tuż przy gardle Willa przepełnił go taką furią,
że pierwszy cios, tak na wszelki wypadek, poprawił drugim.
Z niepokojem oglądał zakrwawiony przód kamizeli Willa.
- W porządku? - spytał, zdejmując rękę z barków przyjaciela i
odwracając go ku sobie. Szukał jakiejś rany.
Will się rozkaszlał. Prawie zwymiotował. Rozumiał, że śmierć
przeszła tuż, tuż. Nogi miał miękkie.
- Will! - Horace właściwie krzyczał. Niepokój nadał jego
głosowi surowy ton. - W porządku?
Młody wojownik pospiesznie przesuwał dłońmi po piersi i
brzuchu Willa. Starał się odszukać miejsce ewentualnego zranienia.
Całe mnóstwo krwi zalało przód kamizeli, a przecież musiała ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]