Archiwum
- Index
- Margit Sandemo Cykl Saga o Królestwie Światła (04) Mężczyzna z Doliny Mgieł
- Fred Saberhagen The Book of the Gods 04 God of the Golden Fleece
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 04] Seduction [Aspen] (pdf)
- Dan Abnett Duchy Gaunta 04 Gwardia Honorowa
- Alexander, Lloyd Chronicles of Prydain 04 Taran Wanderer
- Smedman Lisa Wojna Pajęczej Królowej 04 Zagłada
- DePalo_Anna_ _Szesciu_wspanialych_04_ _Niechciana_milosc
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 04 Knight of Shadows
- Jeff Lindsay Dzieło Dextera 04
- Huebner, Louise Witchcraft For All (Wicca 04)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ojciec. Ale nie mój, tylko jego. Nie wiem, dlaczego to
podkreśliłam, chyba z przyzwyczajenia, bo od wielu lat
zawsze podkreślałam, że Matthew Lang nie jest dla mnie
żadną rodziną.
Musi pani jechać do szpitala rzekła twarz.
Trzeba powyjmować to szkło.
Jakie szkło? To był postrzał.
Ma pani poranioną twarz tłumaczył cierpliwie
policjant. Teraz ujrzałam go wyrazniej.
Był starszym, około pięćdziesięcioletnim
mężczyzną o brązowych oczach, od których kącików
odchodziły promyki kurzych łapek.
Miał pełne usta i krzywe zęby. Trzeba
powyjmować szkło i oczyścić rany.
Przyszło mi do głowy, że może powinnam nosić
gogle, skoro tak często jestem narażona na rany od
odłamków szkła.
Następne, co pamiętam, to szpital. Siedziałam na
kozetce za parawanem, ktoś wyjmował z mojej torebki
portfel, żeby spisać dane dla ubezpieczyciela. Jacyś
ludzie zadawali mi setki pytań, ale nie mogłam z siebie
wydusić słowa. Czekałam, aż pojawi się ktoś, kto powie
mi, co z Tolliverem. Do tego czasu nie było sensu się w
ogóle odzywać.
Lekarka, która wyciągała szkło, wydawała się
nieco przestraszona. Cały czas do mnie mówiła. Może
myślała, że mnie to uspokoi.
A teraz proszę spojrzeć w dół powiedziała i
wyraznie odprężyła się, kiedy spuściłam oczy.
Chyba przez cały czas się na nią gapiłam.
Pragnęłam opuścić teraz ciało i popłynąć
korytarzami, by sprawdzić, co dzieje się z moim bratem.
Gdybym poprzysięgła, że zostawię go, jeśli tylko
przeżyje, czy to by pomogło? Takie umowy, które
wymyśla się w chwilach najgorszego strachu, są miarą
prawdziwego charakteru. A może tylko pierwotnej
natury? Może pokazują, jakim człowiekiem by się było,
gdyby nigdy nie korzystało się z poczty, nie dostawało
czeków i nie liczyło, że ktoś inny zadba o dostarczenie
jedzenia.
Kobieta w różowym fartuchu spytała, czy ma
zadzwonić do kogoś i poinformować o wypadku.
Wiedziałam, że na widok Iony czy Hanka zaczęłabym
wyć, więc zaprzeczyłam.
Pozwolili z nim iść Matthew. A mnie nie!
Kazali mi zostać i wyciągali ze mnie szkło!
Byłam tak wściekła, że miałam wrażenie, iż zaraz
pęknie mi głowa i eksploduje mózg. Ale nie krzyczałam.
Tłumiłam wszystko w sobie.
Gdy lekarka i pielęgniarka skończyły, dały mi
proszki, mówiąc, że rany przez jakiś czas mogą boleć.
Kiwnąwszy głową, ruszyłam wreszcie na poszukiwania
Tollivera.
W końcu natknęłam się na siedzącego w
poczekalni Matthew. Rozmawiał z policjantem. Kiedy
weszłam, na jego twarzy pojawił się wyraz ostrożności.
To siostra przyrodnia Tollivera przedstawił
mnie, niczym mistrz ceremonii anonsujący gości. Była
z nim w pokoju, kiedy to się stało.
SÄ…dzÄ…c po cywilnych spodniach, koszulce i
wiatrówce, policjant był detektywem. Bardzo wysoki,
postawą przypominał eksfutbolistę, co zresztą pózniej
okazało się prawdą. Parker Powers był gwiazdą drużyny
szkolnej w Longview, w Teksasie. Dwa lata po
podpisaniu kontraktu z Dallas Cowboys doznał kontuzji
wykluczajÄ…cej dalszÄ… karierÄ™ sportowÄ…. Czyli
rzeczywiście był prawie sławą, a w każdym razie
znakomitością. Tego wszystkiego dowiedziałam się
dzięki Matthew w ciągu zaledwie dziesięciu minut.
Detektyw Powers miał ciemną cerę, błękitne oczy
i przycięte krótko, brązowawe, lekko kręcone włosy. Na
palcu nosił szeroką obrączkę.
Kto pani zdaniem mógł strzelać? zapytał,
zaskakując mnie nieco bezpośredniością indagacji.
Nie mam pojęcia. Przychodzi mi do głowy
tylko Matthew, ale to nie był on, bo zbyt szybko pojawił
siÄ™ przy nas.
Czemu ojciec miałby do was strzelać?
Bo komu innemu mogłoby zależeć na nas na
tyle, by to zrobić? Od razu zdałam sobie sprawę, że nie
jest to zbyt logiczne wyjaśnienie. Racja, niektórym nie
podoba siÄ™ to, co robimy, ale nikogo nie oszukujemy i
nie robimy sobie wrogów. A przynajmniej nic o tym nie
wiem. Bo najwyrazniej zaskarbiliśmy sobie czyjąś
nienawiść. Nie wiedziałam, jak policja mogłaby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]