Archiwum
- Index
- Jakub Czarny Pan Samochodzik i El Greco
- Nora Roberts Czarny Koral
- Dunlop Barbara Dziedzic francuskiej fortuny
- Dr Viera Scheibner Syndrom potrzÄ…sanego dziecka a szczepienia
- Iain Banks Culture 01 Cons
- Rafal[1].Wojaczek.Wiersze.Zebrane
- Edgar Allan Poe Collected Works of Poe Volume 2 The Raven Edition
- 0017.Tinsley Nina Wstć™p do miśÂ‚ośÂ›ci
- Driven To Depravity
- javascript dla kaśźdego full scan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tropu.
- Jak to?
Shahid wzruszył ramionami.
- Urok nowości. Nawet ktoś taki jak ty, bracie, mógłby zdobyć rozgłos, gdyby tylko
odkryły cię media. Pomyśl, do jak wielu ludzi zdołałbyś wtedy dotrzeć...
- Media. Tak. Powinniśmy pójść w tym kierunku. Wszystkie kanały muszą zostać
wykorzystane, by głosić słowo Boże. Mam nadzieję, że wkrótce twój artykuł o bluznierstwie
zostanie przedłożony ogólnokrajowym gazetom. Myślałeś już o tym?
- Nie... jeszcze nie.
- Czy nie powinieneś go napisać dla dobra twego ludu? Pamiętaj, że masy są proste,
ale mądrzejsze od nas w tej prostocie, można się od nich wiele nauczyć. Nie sądzisz chyba, że
człowiek może się odciąć od społeczności, do której przynależy?
- Ta sprawa przynależności, bracie. Z całych sił chciałbym ją zrozumieć. A czy tobie,
na przykład, podoba się życie w Anglii?
Riaz zamrugał i rozejrzał się wokół, tak jakby rozważał taką kwestię po raz pierwszy.
- Ten kraj nigdy nie będzie moim domem - powiedział. - Nigdy go do końca nie
zrozumiem. A ty?
- Anglia mi odpowiada. Nigdzie indziej nie czujÄ™ siÄ™ tak swobodnie.
- Bardzo martwiliśmy się o ciebie. Mam nadzieję, że Chad, któremu powierzyłem
opiekę nad tobą, rzeczywiście służy ci pomocą.
- Chad? A, tak.
- I czujesz się szczęśliwy?
- Szczęśliwy? Mam jeszcze tak wiele pytań.
- Oddal je od siebie! - wyrzekł Riaz z mocą, która kazała Shahidowi na nowo go
podziwiać.
- Ale...
- Po prostu uwierz prawdzie! Ci intelektualiści wpadają w swoje własne sidła. Spójrz
na doktora Brownlowa. Czy ktokolwiek chciałby być takim bystrym, udręczonym głupcem?
A w końcu i tak oni wszyscy powracają do wiary w Boga. Jest jeszcze coś, o czym już
wspominałeś.
Shahid spojrzał na niego bacznie.
- Co?
- Wiesz, że niektórzy ludzie z upodobaniem twierdzą, że u nas nie ma demokracji.
Dlaczego nie przedyskutować tej kwestii wspólnie?
- Z pewnością dobrze byłoby porozmawiać o tym bez uprzedzeń - przyznał Shahid.
- Czemu nie? Czy mógłbyś pogadać z zainteresowanymi braćmi i siostrami o czasie i
miejscu spotkania? - Shahid przytaknął. - Musimy przeprowadzić to możliwie jak najszybciej
Może jutro rano? I jeszcze jedno, czy nie napisałbyś wcześniej szkicu do artykułu o
zachodniej arogancji w świetle ciągłego łamania zagwarantowanych nam praw?
- Raczej po dyskusji - powiedział Shahid.
- Dobrze - zgodził się Riaz. - Jak widzę, masz prawdziwy dar przekonywania.
- Dziękuję.
W tym momencie wszyscy siÄ™ poderwali.
Przed świętym domem z przerazliwym piskiem opon zatrzymał się czerwony ford
escort. Z jakiegoś powodu, być może dlatego, że cały dzień obfitował w nieprawdopodobne
wydarzenia, Shahid był przekonany, iż wystawa i odwiedzający ją ludzie stali się obiektem
zamachu.
Chłopak w czarnym siatkowym podkoszulku i skórzanych spodniach wyskoczył z
samochodu i spiorunował wzrokiem cały tłum, ośmielając się rzucić mu wyzwanie. Otworzył
tylne drzwi, przez które wygramolił się drugi, obcięty na pazia platynowy blondyn z
zabandażowanym uchem. Obaj stanęli na baczność przy samochodzie jak dzieci, które uparły
się udawać twardzieli, przez chwilę przygadując sobie nawzajem.
Riaz skinął głową z zadowoleniem.
- Ale tego nic nie przebije.
Shahid zauważył Brownlowa, który stał przy bramie i posyłał uśmiechy w kierunku
samochodu. Podobnie jak wszyscy zgromadzeni, Brownlow obserwował zażywnego
mężczyznę z oślepiającym uśmiechem przyklejonym do błyszczącej, rumianej twarzy; mogło
się wydawać, że facet leżał na tylnym siedzeniu do góry nogami i teraz miał problemy z
zachowaniem równowagi na oczach całego tłumu. Ostro uciszył obu chłopaków:
- Cicho tam, smarkacze. To kulturalna wystawa.
- Boże Wszechmogący, to przecież Mesjasz Rubber! - Jakiś biały obserwator parsknął
rubasznym śmiechem.
- Witajcie, ludzie! Witam was wszystkich! Mężczyzna pomachał do tłumu i chociaż
nikt, nawet dzieci, nie pofatygował się, żeby podnieść rękę, nie wyglądał na zniechęconego.
- Przecież on nie jest muzułmaninem? - wątpiła towarzyszka obserwatora.
- Jeszcze nie.
- No to co tu robi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]