Archiwum
- Index
- 08 Ernest Hemingway Mieć i nie mieć
- Alex_Joe_ _Pieklo_jest_we_mnie
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- latin spinoza ethica
- 191. Schuler Candace To miaśÂ‚ by㇠tylko romans
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Leanne Karella Courage to Believe (Titan) (pdf)
- (ebook_ _german)_Lisa_ _Erotische_Geschichten
- Gwiezdne Wojny 156 Przeznaczenie Jedi V Sojusznicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozwalały spojrzeć przez cały dom a\ na tylne podwórze. W którymś z pokojów rozmawiały
kobiety, a od strony korrala dobiegał głuchy odgłos uderzeń siekierą.
- Proszę usiąść - zaprosił stary.
Jim opadł na bujany fotel. Przed nim rozciągała się dolina, widoczna stąd na pół mili. Po
drugiej stronie Ute wynurzył się z lasu jezdziec i wkrótce znalazł się na wąskim moście. Tętent
koni rozbrzmiewał wyraznie w ciszy spokojnego popołudnia.
- Dokąd prowadzi ta droga? - zapytał Jim.
- Nie mogę na to odpowiedzieć - odparł Pete Barr.
Jezdziec był ju\ na podwórzu i musnął Jima wzrokiem. Był wysoki, miał smagłą twarz o
ostrych rysach. Sądząc po podobieństwie, mógł to być syn starego Barra. Pete poruszył raptem
cygarem, ściśniętym między zębami, a młodzieniec ruszył dalej, skręcając za róg domu. Widocznie
otrzymał od ojca określony sygnał. Kelland bujał się niedbale na fotelu.
- Nie ma tam \adnej osady?
Pete Barr spojrzał mu prosto w oczy.
- Muszę panu oświadczyć, \e tu nie doczeka się pan \adnych odpowiedzi na swoje pytania.
Je\eli przyjechał pan tu po to, mo\e pan równie dobrze wrócić od razu do Reservation.
Napór nieufności i owej skrytej niechęci, jaki Jim czuł na sobie od pierwszej chwili pobytu
w tych stronach, nasilił się teraz, jak gdyby właśnie tu mieściło się jedno z jego zródeł. Odgłosy
rąbania umilkły, jak równie\ rozmowa kobiet w głębi domu. Po upływie krótkiego czasu Jim
usłyszał lekkie, zbli\ające się kroki.
Pete Barr wstał z miejsca, Jim uczynił to samo. W progu pojawiła się Katherine.
- Wydaje mi się, \e mojej córce nale\ą się przeprosiny za pańskie niegrzeczne słowa.
Jim odwrócił się do dziewczyny, na jego wargach błąkał się znowu ów nikły uśmiech.
- O ile uwa\a pani moje przeprosiny za wskazane, to jestem skłonny prosić o wybaczenie.
- Nadal czekam na wyrazne przeprosiny, sir - odezwał się Pete Barr podniesionym głosem.
- Niech pan je wypowie, albo przyzna wprost, \e odmawia!
- Przecie\ on ju\ je wypowiedział, ojcze - zaoponowała dziewczyna.
Miała na sobie szarą sukienkę, która idealnie harmonizowała z barwą oczu i uwydatniała
czerń włosów. Znowu dostrzegł kremowy odcień jej ciała i łagodną wypukłość warg.
- Czy zaprosiłeś naszego gościa na kolację? - zapytała ojca.
- Nie, nie zaprosiłem go - odparł cicho, lecz zdecydowanie.
Katherine zwróciła znowu wzrok na Jima, a na jej twarzy zarysował się wyraz
zakłopotania.
- Nie zamierzam sprawiać państwu kłopotu - powiedział.
Zza domu wyszło czterech mę\czyzn i Kelland odwrócił się ku nim na pięcie. Stanęli na
stopniach werandy.
- To mój syn, Fay Barr - przedstawił stary. - To drugi syn, Ring. Niestety Dan, mój trzeci,
jest teraz gdzie indziej. Ci dwaj to Creed i Will Barr.
Pomiędzy Fayem a Ringiem Jim nie dostrzegł większych ró\nic w wyglądzie, chyba tylko
fakt, \e Fay był młodszy. Obaj byli niezgrabnymi dryblasami, mieli podobne szczupłe, smagłe
twarze, a w ich oczach czaiła się taka sama jak u ojca nieufność.
Stary Barr zwrócił się znowu do Jima:
- Mam swoje własne domysły na temat zamiarów, jakie skłoniły pana do przyjazdu w te
strony. Chcę, aby zapamiętał pan sobie dobrze moich chłopców. Zrobi pan to, co uzna za stosowne,
ale jeśli wystąpi pan przeciw nam, proszę nie oczekiwać \adnej litości ani ode mnie, ani od moich
synów. Chciałbym, aby zdawał pan sobie z tego sprawę. Nie usłyszy ju\ pan ode mnie innych
ostrze\eń. A teraz, o ile nie ma pan mi nic do powiedzenia, to...
Kelland nało\ył kapelusz, podszedł do gniadego i dosiadł go. Z siodła spojrzał na ciemne,
nieprzyjazne twarze mę\czyzn, na sztywną postać starego Pete'a, a potem na Katherine, która
przeszywała go wzrokiem, jak gdyby chciała odczytać jego myśli. Zdjął przed nią kapelusz i
uśmiechnął się, po czym wskazał dłonią na drogę, wiodącą przez most w stronę gór.
- Je\eli Ben Maffitt opuści w ciągu najbli\szych dni Pocket Land i pojawi się tu, proszę mu
przekazać, \e chciałbym z nim pomówić.
Twarz starego Barra nawet nie drgnęła. Jim ruszył do przodu i dotarł ju\ do bramy, kiedy
zatrzymał go głos dziewczyny.
- Niech pan zaczeka!
Zawrócił konia. Pete Barr zawołał:
- Katherine, zostań tu!
Lecz dziewczyna biegła dalej. Zatrzymała się dopiero przed gniadym.
- Niech pan powie Tony, \e chciałabym coś dla niej zrobić. Proszę jej to przekazać. -
Potem dodała ciszej: - Chciałabym kiedyś porozmawiać z panem; ale proszę unikać tej doliny.
- Przecie\ ka\dy mo\e tędy przejechać.
- Mo\liwe. - Spojrzała mu prosto w oczy. - Ale pan rozmawiał ju\ z Buffem Sultanem.
Wiemy o tym.
Pete Barr zawołał ją ponownie i dziewczyna zawróciła. Jim ruszył przed siebie i niebawem
znalazł się za zakrętem. Słońce rozjaśniało jeszcze niebo, ale zniknęło ju\ z doliny, a wraz ze
zmierzchem dał się odczuć mrozny powiew nadciągającej zimy. Na następnym zakręcie Jim
zauwa\ył jezdzca pędzącego tą samą drogą, jaką on sam wjechał przedtem w dolinę. Nieznajomy
zbli\ył się na odległość około stu metrów, po czym ściągnął konia, przechodząc z galopu na trucht.
Był to zapewne trzeci syn Barra, Dan; podobieństwo rodzinne było a\ nadto widoczne, chocia\ ten
miał szerzej osadzone oczy, a ich spojrzenie było nie tak chmurne.
- Halo! - wykrzyknął pozdrowienie, a kiedy Kelland odpowiedział w ten sam sposób,
pogalopował przed siebie.
Nieco dalej Jim zauwa\ył wydeptaną ście\kę, która wiodła od drogi nad rzekę,
przechodziła na drugi brzeg jako wysypany \wirem bród, po czym ginęła niemal od razu w
wysokopiennym lesie. Pogrą\ony w myślach pojechał dalej i dotarł do miasta o zmierzchu.
Zamiast udać się wprost do stajni, zsiadł z konia przed drukarnią i wszedł do środka. Było
to jedno du\e pomieszczenie z kontuarem, za którym stały prasa ręczna, kaszty zecerskie i inne
przybory drukarskie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]