Archiwum
- Index
- Burroughs, Edgar Rice Mars 08 Swords of Mars
- Laurie King Mary Russel 08 Locked Rooms
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- Brenden Laila Hannah 08 Znak Ognia
- Gordon Dickson Childe 08 The Chantry Guild
- 2009.08 Dig Deep Debugging with Strace
- Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_08]_ _RenSime
- Haycox Ernest Pieklo w dolinie
- 442.Graham Lynne NowośźeśÂ„cy w Toskanii
- KLICKA Divoska Jaja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcą, żeby pan czekał przy Molo Tragarzy.
Jak ja mogę trzymać ten kuter przy molo?
Nie może pan. Ale nie myślę, żeby oni się zgodzili na jazdę samochodem.
W każdym razie na dzisiejszą noc go tam wprowadzę. Napełnię baki i zrobię, co trzeba, a potem w
razie czego zmienię miejsce. Wynajmie pan motorówkę i podwiezie ich do kutra. Teraz muszę go tam
postawić na kotwicy. Mam cholernie dużo roboty. Pan wróci łodzią na brzeg, wezmie pan samochód i
poczeka przy moście. Będę na drodze za jakieś dwie godziny. Zostawię kuter i wyjdę na drogę.
Przyjadę po pana powiedział Miodousty. Harry zmniejszył gaz, tak że kuter sunął
teraz cicho po wodzie; potem zatoczył łuk i przyholował czółno blisko brzegu, naprzeciwko miejsca,
gdzie widać było światła stojącego na kotwicy szkunera zakładającego kable.
Wyłączył sprzęgło i pomógł Miodoustemu przesiąść się do łodzi.
Za jakie dwie godziny powiedział.
Dobrze odparł Miodousty.
Płynąc powoli w ciemności i omijając z daleka światła nabrzeży, Harry siedział przy sterze i myślał:
Miodousty niezle się napracuje, żeby zarobić te pieniądze. Ciekawe, co on sobie wyobraża że ile
dostanie? Ciekawe, jak on się spiknął z tymi facetami? Zdolny był
chłopak i miał kiedyś ładną przyszłość. I adwokat z niego dobry. Ale zimno mi się zrobiło, jak
usłyszałem, że sam to o sobie mówi. Sam się skazał, nie ma co. To zabawne, jak człowiek się czasem
wygada. Strach mnie obleciał, kiedy usłyszałem, że się tak sam skazuje .
ROZDZIAA IV
W domu nie zapalił światła, zdjął buty w hallu na dole i w skarpetkach wszedł na schody nie
przykryte chodnikiem. Rozebrał się i położył do łóżka w samym podkoszulku, i dopiero wtedy obudziła
się jego żona. Spytała w ciemności: Harry, to ty? a on odpowiedział: Zpij, staruszko.
Harry, co to wszystko znaczy?
WychodzÄ™ w morze.
Z kim?
Z nikim. Może wezmę Alberta.
Na czyim kutrze?
Zabrałem im mój.
Kiedy?
Dzisiaj wieczorem.
ZamknÄ… ciÄ™, Harry.
Nikt nie wie, że go wziąłem.
Gdzie jest?
Schowany.
Leżąc nieruchomo w łóżku poczuł na twarzy jej wargi i potem rękę dotykającą ciała; obrócił się cały
do niej.
Chcesz?
Tak. Zaraz.
Spałam. Pamiętasz, jak robiliśmy to przez sen?
Słuchaj, czy ta moja ręka ci nie przeszkadza? Czy nie jest ci nieprzyjemnie z tym kikutem?
Głuptas jesteś. Lubię twoją rękę. Lubię w tobie wszystko. Połóż ją tu. No, połóż.
Lubię to, słowo daję.
Wygląda jak łapa żółwia.
%7łółw to ty nie jesteś. Powiedz, czy one naprawdę robią to przez trzy dni? Kochają się przez trzy
dni?
Naprawdę. Słuchaj, bądz ciszej. Obudzimy dziewczyny.
One nie wiedzą, co ja mam. Nigdy nie zrozumieją, co ja mam. Och, Harry. Tak dobrze. Och, mój
kochany.
Poczekaj trochÄ™.
Nie chcę czekać. No, Harry. O, tak. Tak. Słuchaj, robiłeś to kiedyś z Murzynką?
Ma się rozumieć.
Jak to jest?
Jak z samicÄ… wieloryba.
Zmieszny jesteś. Harry, tak bym chciała, żebyś nie musiał odchodzić. Tak bym chciała, żebyś nigdy
ode mnie nie odchodził. Powiedz, z kim ci było najlepiej?
Z tobÄ….
Kłamiesz. Zawsze mi kłamiesz. O, Harry. Harry. Harry.
Nie kłamię. Z tobą jest mi najlepiej.
Jestem stara.
Nigdy nie będziesz stara.
Miałam tamto.
Jak kobieta jest coÅ› warta, to nie ma znaczenia.
Harry, teraz. Teraz. Daj tu tę rękę. Trzymaj ją. Trzymaj. Trzymaj.
Za bardzo hałasujemy.
Mówimy szeptem.
Muszę wyjść o świcie.
Zpij. Ja ciÄ™ obudzÄ™. Po twoim powrocie zabawimy siÄ™. Pojedziemy do Miami, do hotelu, tak jak
kiedyś. Zupełnie jak kiedyś. Do hotelu, gdzie nikt nas nie zna. A może pojedziemy do Nowego Orleanu?
Może. Słuchaj, Maria, muszę teraz spać.
Pojedziemy do Nowego Orleanu?
Dlaczego nie? Ale teraz muszę spać.
Zpij. Jesteś moje złote kochanie. Zpij. Obudzę cię. Nie bój się.
Zasnął, leżał z kikutem ręki wyciągniętym na poduszce, a ona długi czas mu się przyglądała. Widziała
jego twarz w padającym przez okno świetle latarni ulicznej. Mam szczęście myślała. Te dziewczyny.
Nie wiedzą, co im się trafi. Ja wiem, co mam, i wiem, co miałam. Poszczęściło mi się. Powiedział, że jak
łapa żółwia. Dobrze, że to ręka, a nie noga.
Nie chciałabym, żeby on nie miał nogi. Dlaczego musiał stracić tę rękę? Swoją drogą to śmieszne, ale
mi to nie przeszkadza. Nie ma w nim nic takiego, czego bym nie lubiła.
Poszczęściło mi się. Nie ma takiego drugiego mężczyzny. Jak ktoś nie miał z mężczyznami do
czynienia, to tego nie wie. Ja miałam. Moje szczęście, że na niego trafiłam. Ciekawe, czy te żółwie
odczuwają to samo co my? Ciekawe, czy one cały czas czują to samo? A może ją to tylko boli, tę samicę?
Co za bzdury przychodzą mi do głowy. Kiedy tak śpi, wygląda zupełnie jak dziecko. Nie będę wcale
spała, żeby go obudzić na czas. Chryste, mogłabym to robić całą noc, jakby mężczyzna mógł. Robiłabym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]