Archiwum
- Index
- HonorĂŠde Balzac Eugenie Grandet
- (39) Olszakowski Tomasz Pan samochodzik i... Wynalazek inĹźyniera Rychnowskiego
- Balzac, Honore de Der Landarzt
- Balzac H. Eugenia Grandet
- Balzac H. Cierpienia wynalazcy
- Graham Masterton Studnie Piekiel
- 4. Industrial Magic Women of the Otherworld 4 Kelley Armstrong
- Pilch Jerzy Inne rozkosze
- swietna gramtyka
- Hawksley Elizabeth Próba
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żegnalnego frazesu.
51
Ach, księże odparła pani Chardon rana pieniężna nie jest śmiertelna, powiadają; ale
takich ran nie może uleczyć kto inny niż sam chory.
Gdybyś, ojcze, miał dość wpływu, aby skłonić mego teścia do wspomożenia Dawida,
ocaliłbyś cała rodzinę.
On nie wierzy w was i wydał mi się bardzo podrażniony rzekł starzec. Z domyślników
winiarza sprawy jego syna wydały się księdzu gniazdem os, w które niebezpiecznie jest stąpić
nogÄ….
Ukończywszy swą misję ksiądz udał się na obiad do Postela, który rozproszył do reszty
odrobinÄ™ dobrych chÄ™ci wuja, przyznajÄ…c, jak caÅ‚e Angoulême, sÅ‚uszność nie Dawidowi, lecz
jego ojcu.
Można sobie dać radę z marnotrawcą rzekł na zakończenie mały Postel ale ludzie
bawiÄ…cy siÄ™ w wynalazki to czysta ruina.
Ciekawość proboszcza nasyciła się zupełnie, co stanowi na prowincji główny cel zapału, z
jakim ludzie zajmują się drugimi. Wieczorem ksiądz obznajmił poetę ze wszystkim, co się
dzieje u Séchardów, przedstawiajÄ…c mu swÄ… podróż jako misjÄ™ najczystrzego miÅ‚osierdzia.
Zadłużyłeś siostrę i szwagra na dziesięć do dwunastu tysięcy rzekł w końcu. Takiej
sumy, drogi panie, nikt nie znajdzie u sąsiada. U nikogo z nas się nie przelewa! Myślałem, że
chodzi o znacznie mniejszą sumę, kiedy mi pan mówiłeś o swoich skryptach.
Podziękowawszy starcowi za jego dobroć, Lucjan rzekł:
Słowa przebaczenia, jakieś mi, ojcze, przyniósł, są dla mnie prawdziwym skarbem.
Nazajutrz Lucjan puÅ›ciÅ‚ siÄ™ bardzo rano z Marsac do Angoulême, gdzie stanÄ…Å‚ okoÅ‚o dzie-
wiątej, z laską w ręku, w surducinie dosyć uszkodzonej podróżą oraz w czarnych pantalonach
w białe paski. Zużyte obuwie mówiło dość jasno, iż należał do nieszczęśliwej klasy pieszych
wędrowców. Toteż nie taił przed sobą wrażenia, jakie musiał wywrzeć na ziomkach kontrast
jego powrotu i wyjazdu. Ale z sercem jeszcze drgającym od wyrzutów, które obudziło w nim
opowiadanie starego księdza, przyjmował w tej chwili tę karę, gotów znieść spojrzenia zna-
jomych. Powiadał sobie w duchu:
Jestem heroiczny!
Wszystkie te poetyckie natury zaczynają od tego, iż oszukują same siebie. W miarę jak
Lucjan szedł przez Houmeau, w duszy jego walczył wstyd tego powrotu i poezja wspomnień.
Serce mu zabiło, kiedy przechodził pod drzwiami Postela, gdzie szczęściem dlań, Leonia
Marron znajdowała się w sklepie sama z dzieckiem. Ujrzał z przyjemnością (taką moc za-
chowała w nim próżność), iż nazwisko ojca znikło z szyldu. Od swego małżeństwa Postel
kazał przemalować sklep i umieścił na szyldzie, jak w Paryżu, po prostu: APTEKA.
Mijając bramę Palet, Lucjan odczuł działanie rodzinnego powietrza, nie czuł już ciężaru
swych niedoli i rzekł sobie z rozkoszą:
UjrzÄ™ ich zatem!
DotarÅ‚ do placu du Mûrier nie spotkawszy nikogo: szczęście, o jakim zaledwie marzyÅ‚, on,
który niegdyś przechadzał się po mieście jako triumfator! Maryna i Kolb, strażujący u bramy,
rzucili się ku schodom, wołając:
Idzie! idzie!...
Lucjan ujrzał starą drukarnię, dziedziniec, zastał na schodach siostrę i matkę: uściskali się
zapominając na chwilę w tym uścisku wszystkich nieszczęść. W rodzinie wchodzi się prawie
zawsze w jakiś układ z nieszczęściem; człowiek ściele sobie łóżko, a nadzieja pozwala ścier-
pieć jego twardość. O ile Lucjan przedstawiał obraz rozpaczy, przedstawiał także i jej poezję:
opalił się w drodze od słońca, głęboka melancholia naznaczyła jego rysy rzucając cienie na
czoło poety. Ta zmiana świadczyła o tylu cierpieniach, że na widok śladów, jakie nędza wy-
ryła na jego fizjonomii, jedynym możliwym uczuciem była litość. Wyobraznia, która przed
dwoma laty opuściła łono rodziny, odnajdowała za powrotem smutną rzeczywistość. Ewa,
przy całej radości, miała uśmiech męczennicy. Pod wpływem zgryzot twarz pięknej i młodej
52
kobiety staje się niebiańska. Powaga, która zastąpiła na licach siostry dawną słodycz i nie-
winność, zbyt wymownie przemawiała do Lucjana, aby mogła nie wywrzeć na nim bolesnego
wrażenia. Toteż po pierwszym wylewie, tak żywym i naturalnym, nastąpiła z obu stron reak-
cja: każde lękało się przemówić. Lucjan mimo woli szukał spojrzeniem tego, którego brako-
wało w zebraniu. To spojrzenie, dobrze zrozumiane, spowodowało wybuch łez Ewy, a w na-
stępstwie i Lucjana. Pani Chardon siedziała blada i na pozór niewzruszona. Ewa wstała, ze-
szła na dół, aby oszczędzić bratu twardego słowa, i rzekła do Maryny:
Moje dziecko, pan Lucjan lubi poziomki, trzeba by się postarać!...
Och! Ja myślałam sobie, że państwo będą chcieli uczcić przyjazd pana Lucjana, Niech
pani będzie spokojna, będziecie mieli doskonałe śniadanko i obiad też jak się patrzy.
Lucjanie rzekła pani Chardon masz tutaj dużo do naprawienia. Wyjechawszy, aby
stać się przedmiotem naszej dumy, pogrążyłeś nas w nędzy. Niemal strzaskałeś w rękach
brata narzędzie fortuny, o której marzył jedynie dla nas wszystkich. Złamałeś nie tylko to...
rzekła matka.
Nastała straszliwa pauza; milczenie Lucjana wyrażało poddanie się tym macierzyńskim
wyrzutom.
Wejdz na drogę pracy podjęła łagodnie pani Chardon. Nie potępiam cię, iż kusiłeś się
wskrzesić szlachetny ród, z którego pochodzę; ale do takich przedsięwzięć trzeba przede
wszystkim majątku i osobistej godności: brakło ci jednego i drugiego. W miejsce wiary za-
szczepiłeś w nas nieufność. Zniweczyłeś spokój pracowitcj i zrezygnowanej rodziny, która
kroczyła tutaj trudną drogą... Pierwszym błędom należy się przebaczenie. Nie powtarzaj już
tego. Znajdujemy się w położeniu trudnym, bądz roztropny, słuchaj siostry; nieszczęście jest
nauczycielem, którego twarde lekcje wydały w niej owoce: nauczyła się myśleć poważnie,
jest matką, dzwiga, przez poświęcenie dla drogiego Dawida, cały ciężar gospodarstwa; sło-
wem, stała się, z twojej winy, mą jedyną pociechą.
Miałaś prawo być surowszą rzekł Lucjan ściskając matkę. Przyjmuję twoje przeba-
czenie, jest ono jedyne, jakiego będę w życiu potrzebował.
Ewa wróciła; z upokorzonej postawy brata zrozumiała, że pani Chardon przemówiła mu do
sumienia. Dobroć sprowadziła na jej usta uśmiech, na który Lucjan odpowiedział tłumionymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]