Archiwum
- Index
- Kingsbury Karen Bozonarodzeniowe opowiesci niezwykle
- Baum, L Frank Oz 30 Captain Salt in Oz
- Moorcock_Michael_ _Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Lien_Merete_ _Zapomniany_ogród_05_ _Spotkanie
- 234. Gordon Abigail Partnerzy
- Bahdaj Adam Do przerwy 0;1
- Zane Grey The Rainbow Trail
- Marquez_Gabriel_Garcia_ _Na_falszywych_papierach_w_Chile
- javascript dla kaśźdego full scan
- Career Opportunities in Photography
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Parę dni temu pewien pijany cymbał nie chciał uregulować rachunku, a ja tam akurat też byłem.
Zamachnął się na starego Toma i potłukł parę talerzy. Pomogłem odrobinę, a dziś Tom chciał mi się
odwdzięczyć. To wszystko.
- W jaki sposób przekonałeś pijaka, żeby zapłacił? W oku Aida błysnęło niedowierzanie.
- Są sytuacje, kiedy raczej nie słowami się przekonuje, miła. Czyny przemawiają lepiej niż słowa.
Tutaj najpierw trzeba bić, potem gadać. Facet zapłacił i wyszedł. Tom zbyt ciężko pracuje na chleb,
żeby takim pobłażać.
Tak ją zaskoczył, że potrzebowała dłuższej chwili, by zrozumieć, iż opisał scenę z rodzaju tych, jakie
widywała jedynie w telewizji. Faceci okładający się pięściami. Oczywiście mężczyzna u jej boku jest
narwańcem, zdolnym niewątpliwie również do stosowania przemocy. W jej świecie broń stanowiły
słowa, a nie pięści. Wielka stwardniała dłoń, trzymająca tak mocno jej rękę, miała dość okazji, by
nabrać krzepy.
Garth, ilekroć pojawiał się jakiś konflikt, posługiwał się mózgiem, inteligencją i najwyżej
gestykulacją dłoni o długich palcach. Czy Garth kiedykolwiek kogoś uderzył? Niedorzeczne pytanie.
Zauważyła, że kiedy spoglądali na wystawy, Aldo rejestrował każde odbicie idących za nimi ludzi.
Zachowywał się podświadomie niczym zwierzę w dżungli. Raine, już po raz wtóry, uświadomiła
sobie z goryczÄ…, jak wiele ich dzieli.
Zapewne Aldo także o tym myślał, zaskoczył ją bowiem następnym pytaniem:
- Dlaczego postanowiłaś zostać dentystką? - patrzył na nią z góry, z zaciekawieniem, mocniej przy-
ciskając łokciem jej dłoń. Uśmiechnął się szelmowsko: - Do licha, gdybym wiedział, że istnieją takie
dentystki jak ty, polubiłbym plombowanie.
Przeszli połowę drogi w milczeniu. Raine analizowała jego pytanie. Tamtą bardzo dawną decyzję
podjęła z wielu powodów.
Wreszcie zdobyła się na odpowiedz:
- Zawsze bardziej interesowały mnie urządzenia mechaniczne niż gotowanie, ale przede wszystkim
pragnęłam niezależności. Chciałam mieć tyle pieniędzy, żeby nie musieć liczyć na cudzą pomoc.
Zaskoczyła ją pasja i uczciwość własnej odpowiedzi. Dlaczego musiała mu się aż tak zwierzać? Po
prostu chciała, czuła taką potrzebę: powiedzieć mu prawdę.
Odetchnęła głęboko powietrzem o zapachu morza i ciągnęła dalej tak cicho, że aby słyszeć, musiał się
pochylić.
- Wszyscy uważają, że stomatologia to pieniądze. Ale to, co zaczęło się z wyrachowania,
przekształciło się w zawód, który lubię. - Zastanowiła się chwilę. - Było to także czymś pośrednim
między tym, czego oczekiwali ode mnie rodzice i kim ja pragnęłam zostać. - Sama uznała to odkrycie
za całkiem świeże. Aż dziw, do ilu nowych przemyśleń ją pobudzał.
Aldo przystanął na środku ulicy, lekceważąc kłębiących się wokół ludzi i ciągnące sznurami pojazdy.
- Lubię swoją pracę, zwłaszcza z dziećmi - dodała. Patrzył badawczo, jakby ją ujrzał po raz pierwszy,
potem delikatnie dotknął palcem jej policzka. Cofnęła się nerwowo.
- Czy wiesz, że twoje ogromne, ciemne oczy po raz pierwszy przestały być smutne? - powiedział
miękko, gdy ruszyli. - Opisz mi tę pracę, która sprawia, że twoje oczy błyszczą, Ranio.
To bezpośrednie pytanie i staroświecki sposób wymawiania jej imienia poruszyły nią. Wraz z ciepłym
uczuciem, jakim darzyła swego towarzysza, zjawiły się jednak wyrzuty sumienia, poczucie winy
wyrosłe z porównania wykonywanej pracy i powszednich dni z tym dniem nietypowym, który
spędzili razem. Dręczyła ją świadomość, że musi skończyć to interludium, tę szaloną przygodę, i
wracać do spraw przyziemnych.
Przecież wiedziała, że to musi nadejść. Nie należało tej chwili odsuwać w czasie. Zastanawiała się, ja-
kimi słowami ma go pożegnać, żeby zabrzmiały uprzejmie i zdecydowanie, gdy dobiegł jej uszu szyb-
ki stukot obcasów biegnącej za nimi kobiety.
- Aldo? - zawołał znany, gardłowy głos. - Aldo, zaczekaj!
Odwrócili się. Sally, zdyszana, zignorowała obecność Raine. Jej biało ubrana postać zdawała się
promieniować w świetle ulicznych latarń.
- Zapomniałam ci to dać - powiedziała szybko, wsuwając w kieszeń koszuli Aida kopertę. - Chciały-
śmy się z koleżanką dołączyć do tego pikniku, kupić jakąś wodę sodową, chipsy i co tam jeszcze.
Jej dłoń, z pomalowanymi na śliwkowy kolor paznokciami, pozostała w kieszeni Aida dłużej, niż to
było konieczne.
- Raine, nie przedstawiłem ci Sally - powiedział Aldo spokojnie. - Raine Kennedy, Sally Norstum.
Sally jest wnuczkÄ… Laddona.
- Miło mi panią poznać.
Sally skwitowała formalny zwrot Raine machinalnym skinieniem głowy, oczami jednak zdawała się
zapamiętywać każdy szczegół jej twarzy.
- Cześć - powiedziała krótko, ponownie zwracając się do Aida: - Wezwij zduna. Twój piec jest zatka-
ny; będę potrzebowała też czegoś do wypucowania prysznica. Ale, ale, Gramps dopiero co rozglądał
się za tobą w Belltown. No, muszę zmiatać, koniec przerwy.
Odbiegła równie szybko, jak się pojawiła, pozostawiając za sobą cichnące echo stukających obcasów.
Aldo na dłuższą chwilę wstrzymał oddech, spoglądając z ukosa na Raine, która z rozbawieniem na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]