Archiwum
- Index
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- Wright Austin Tony i Susan (pdf)
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Connell Susan Naucz mnie kochać
- Crosby Susan Prawie miodowy miesiąc
- 165. Worth Susan W labiryncie uczuć
- Susan X Meagher The Lies That Bind
- Anti Ice Stephen Baxter
- James Alan Gardner [League Of Peoples 07] Radiant
- Desiree Holt [Sentinels 02] Night Moves (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mruczała, delikatnie gładząc jego tatuaż.
- A teraz już wiesz.
- Prezerwatywę i tatuaż.
- To wystarczy, nie uważasz?
- Tak...
Zaczął pieścić ją między udami.
S
R
- Dobrze? - spytał ochryple.
Wiła się pod nim, jęczała. Pieścił ją z czułością i wrażliwością, jakiej się po
nim nie spodziewała, każdym ruchem zwiększając jej ekstazę. W końcu mogła już
tylko szeptać gorączkowo:
- Pragnę cię... pragnę... proszę... Och... - Jej oczy się rozszerzyły, gdy zoba-
czyła... to.
Po chwili Raffa zaczął się delikatnie poruszać, muskając ją delikatnie w naj-
czulsze miejsce.
- Nie sprawię ci bólu - zapewnił.
Pieszczota była cudowna, Casey natychmiast się odprężyła. Jej oddech przy-
śpieszył, oczy zaszły mgłą...
Raffa pocałował ją namiętnie i czule, aż w końcu pozbyła się wszelkich lęków
i pragnęła tylko jednego.
Była bezbronna i krucha, lecz powodował nią ten sam głód. Zciskała Raffę za
szyję, szepcząc słowa miłości.
- Dobrze, zróbmy to - mruknął.
Przecież zawsze tego chciał.
Oczy jej pociemniały, pewnie wyglądały tak samo jak jego. Pragnął Casey tak
mocno, jak żadnej dotąd kobiety.
Delikatnie rozchylił jej uda. Była ciepła, wilgotna, spragniona.
- Raffa... proszÄ™...
- Cierpliwości - szepnął, poruszając się rytmicznie w taki sposób, by stop-
niowo, po milimetrze, wchodzić w nią coraz głębiej.
- Teraz! - krzyknęła, gwałtownie wypychając ku niemu biodra i łącząc się z
nim całkowicie. - Och, Raffa...
- Casey... boli?
- Jeżeli przestaniesz, zabiję, zabiję szejka...
Jej światem był Raffa. Składał się z muskularnych pleców, które czuła pod
S
R
palcami, i twardego jak skała torsu, zaś delikatne kołyszące ruchy niosły ją tam,
gdzie zawsze pragnęła się znalezć. W uszach miała gardłowe arabskie słowa. Od-
czuwała niewypowiedzianą rozkosz, a Raffa całkiem ją zawłaszczył - ciało, umysł,
duszÄ™ i serce.
Nagle wycofał się z niej, lecz nie zdążyła się poskarżyć, bo znowu w nią
wszedł.
- Co za radość posiąść cię jeszcze raz - wymruczał. - I jeszcze.
Poruszał się szybciej, wsuwał w nią silnie i miarowo, a ona zaczęła się oba-
wiać tego, co zaraz nastąpi.
- Nie mogÄ™...
- Owszem, możesz - rzekł stanowczo. - Przy mnie jesteś bezpieczna.
- Nie... proszÄ™... naprawdÄ™ nie mogÄ™...
- Tak - rzekł przez zaciśnięte zęby, nie przerywając ataku na jej zmysły.
Trzymał ją mocno w ramionach, tak jak obiecał, a gdy się nieco uspokoiła,
kontynuował miarowy rytm, aż jej pulsujące ciało zawołało o więcej.
- Nie mogę... znowu - bąknęła ze zdziwieniem.
- Ale chcesz, prawda? - Uśmiechał się podstępnie.
- Wiesz, że tak. - Otoczyła go nogami.
- Więc możesz. - Udowodnił, że się nie pomylił.
- Czy istnieje pokusa, by nie zajmować się już niczym innym, kiedy się opa-
nuje podstawy? - spytała rozmarzonym tonem kilka godzin pózniej.
Wtulona w Raffę, leżąc na miękkich kocach z widokiem na bezkresną pusty-
nię, wpatrywała się w jaśniejące niebo. Widniały na nim liliowe i pomarańczowe
obłoki, i bladoniebieskie pasma anielskiego włosia nad horyzontem. Z bajkowym
obrazem konkurował nagi tułów Raffy spleciony z jej ciałem.
- Sama się przekonasz, że wskazane są krótkie przerwy. - Musnął czule jej
policzek.
S
R
- To wprost skandaliczne! Przerwy? Co za absurdalny pomysł.
- Aha, czyli chcesz więcej? - Przewrócił się na plecy, wciągnął Casey na sie-
bie. - Z pewnością nie chcesz przegapić wschodu słońca na pustyni? Po to cię tu
przywiozłem...
Seks z Raffą był szczytem radości i nieograniczoną wolnością.
A może porażką i samooszukiwaniem? - podsunął jej rozsądek.
Nieprawda, uznała Casey. Nie pozwoli sobie zepsuć tej chwili. Wypije roz-
kosz do dna, a potem odejdzie.
Doprawdy? - zakpił rozsądek.
Wtuliła się w Raffę i pocałowała żarliwie, a jednak nie mogła się pozbyć
wrażenia, że to tylko sen, który uleci zaraz po przebudzeniu.
S
R
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
- Czy twój pałac jest daleko stąd? - spytała Casey, wreszcie przypomniawszy
sobie, że taki ponoć był cel ich wyprawy.
- To jest mój pałac... - odparł leniwie. Nad nimi para orłów zataczała kręgi w
tańcu godowym. - Czy znasz coś piękniejszego? - Przeciągnął się i dziarsko zerwał
na nogi. - Popływamy?
- Woda już się ogrzała?
Owinął Casey kocem i czule pocałował w usta. Wziął ją za rękę i pociągnął za
sobą, po czym stanął na brzegu klifu, zapatrzony na rozległą równinę.
- Czekasz na kogoś? - spytała żartobliwie.
- To pustkowie przypomina mi, kim jestem i skÄ…d pochodzÄ™.
I dokąd musisz wrócić, dopowiedziała w duchu.
- Opowiedz mi o swoich rodzicach - poprosiła, czując, że mają coraz mniej
czasu.
Przez chwilę sądziła, że posunęła się za daleko, ale Raffa wzruszył tylko ra-
mionami.
- Niewiele pamiętam.
- Jeśli nie chcesz...
- Chcę. - Przystanął w cieniu skały. - Wiele lat temu zginęli w zamachu. By-
łem wtedy małym dzieckiem. Matka mogła uciec wraz ze mną z kraju, ale wolała
wysłać mnie z krewnymi do Anglii i zostać u boku ojca.
- Piękna, a zarazem tragiczna historia.
- Tak, ale mam po co żyć - odparł z mocą, upewniając ją tylko, że ich wspól-
ny czas się kończy.
- Co teraz będzie? - szepnęła z lękiem.
- Przestań się zamartwiać. - Doskonale wiedział, o czym pomyślała. - Teraz
idziemy pływać.
S
R
- Okej... - Udała, że się uśmiecha.
Przeżywała przygodę życia, a może nawet początek czegoś więcej. - Dlaczego
nie? - rzuciła pod adresem dręczącego ją demona wątpliwości.
- Co to jest? - Casey w podnieceniu biegała między drzewami porastającymi
brzegi skalnego stawu. Sięgnęła po zwisającą z palmy dojrzałą brzoskwinię.
- Dziewczyny z miasta cierpią na brak wyobrazni - odparł z powagą Raffa,
przyciągając ją do siebie. - Nie możesz zjeść owocu - ostrzegł, gdy chciała wbić
zęby w świeży miąższ - póki za niego nie zapłacisz.
- Hej, spryciarzu, jak mam to zrobić, nie mając pieniędzy? Naprawdę jesteś
spryciarzem - dodała na widok jego miny.
Gdy wypuścił ją z ramion po długim pocałunku, przez moment gapiła się na
niego z cielęcym rozanieleniem, po czym szybko ugryzła pachnący owoc.
- Pyszna. - Sok pociekł jej po brodzie.
- Pomogę ci. - Raffa zlizał go delikatnie.
- Moje, możesz sam sobie zerwać. - Owoców wokół było w bród. - Pewnie
spałam, gdy to wyczarowałeś.
- Zadajesz zbyt wiele pytań - rzekł Raffa, patrząc jej w oczy. - Nie umiesz się
po prostu cieszyć?
- Nigdy nie dojdziemy do wody.
- Kto tak powiedział? - Pozbył się szaty. Stojąc przed nią niczym Herkules,
rzucił wyzwanie: - Zcigajmy się!
Pierwszy wskoczył do stawu i zanurkował. Po chwili dołączyła do niego, za-
skoczona chłodem wody na rozgrzanej skórze.
- Mówiłeś, że będzie ciepła. - Rozejrzała się, ale nigdzie nie było go widać.
- Jest ciepła - odparł, a ona pisnęła z przestrachu, gdy wynurzył się tuż przy
niej. - ProponujÄ™ drinka.
- Tutaj? Chyba żartujesz...
- Nie. - Pociągnął ją do miejsca, gdzie wpadał lodowaty wodospad. - Poszukaj
S
R
butelki.
Nic nie widziała za kurtyną wody, macała jednak wytrwale, a Raffa trzymał
się tuż przy niej.
- Mam! - zawołała z triumfem.
- I kieliszki - dodał Raffa, przejmując dużą butlę szampana.
- Zaplanowałeś to jak operację wojskową.
- Czyżbyś się skarżyła?
- Ależ skąd! - Roześmiała się beztrosko.
- Więc zjedzmy śniadanie.
Uświadomiła sobie, że jest szaleńczo zakochana i cieszy się każdą chwilą, nie
bacząc na konsekwencje. Jej serce było całkowicie oddane władcy A'Qabanu i jego
krajowi. Jak mogłoby być inaczej, skoro całe jej życie zdawało się zmierzać do te-
go momentu?
Szybko siÄ™ ubrali, Raffa w obszernÄ… szatÄ™, a Casey w luzne spodnie i zapinanÄ…
na guziki bluzkę. %7łałowała, że nie wzięła szaty, która lepiej nadawała się na mokre
ciało. Raffa ruszył przodem w kierunku ocienionego palmami piaszczystego zagłę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]