Archiwum
- Index
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
- Jack McKinney RoboTech 14 Dark Powers
- Asimov, Isaac Las Corrientes del Espacio
- Eliette Abecassis Skarb śÂšwić…tyni
- Golding William Trylogia morska 02 Twarzć… w twarz
- Chalker Jack L W śÂšwiecie Studni 5 Zmierzch przy Studni Dusz (pdf)
- Frankowski & Grossman Tank 2 The War With Earth
- Alan Dean Foster The End of the Matter
- H. P. Lovecraft The Mountains of Madness
- Anthony, Piers Xanth 21 Faun & Games
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozumiem - rzek a Irsa.
Wysiedli przed szpitalem.
- Jeszcze jedno - powiedzia a Irsa. - Czy to ty stuka do mojego pokoju dzi przed po udniem?
- Ja? Nic podobnego! S ysza co ?
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
- Nie ja. Ja spa am. Ale sprz taczka mówi a, e widzia a kogo , kto próbowa otworzy moje drzwi, szarpa klamk , ale znikn natychmiast za
rogiem, kiedy ona si ukaza a na korytarzu.
- To by m czyzna?
- Nie by a tego pewna, bo na korytarzu panowa mrok. W ka dym razie ten kto mia na sobie d ugie spodnie.
Armas wygl da na przestraszonego.
- Czy by teraz i ciebie kto zaczyna tropi ? Nie by a to w ka dym razie Edna, bo ona by raczej umar a, ni pokaza a si w spodniach. Mam nadziej ,
e zamkn si na klucz? To dobrze. Numer pokoju z atwo ci mogli znale w ksi ce hotelowej.
Zostali skierowani do pokoju dla odwiedzaj cych i tam mia przyj Rustan. Ale czeka a ich niespodzianka: w pokoju by a ju Veronika, a towarzyszy
jej Viljo. Stali po rodku pokoju i rozmawiali.
- Nic nie mów o jego wzroku - mrukn Armas. - Oni o niczym nie wiedz .
W tej samej chwili wszed Rustan prowadzony przez piel gniark . Krok w krok za nimi post powa policjant. Irsa poczu a, e robi jej si gor co. Jaki
on przystojny! Wysoki, silnie zbudowany, o mocnych, wra liwych r kach. I te jego czarne, smutne oczy! Przypomnia a jej si poprzednia noc...
Zrobi a krok do przodu i wtedy wydarzy o si co potwornego.
- Rustan! - zawo Viljo, który sta najbli ej drzwi. - No i jak si masz?
Rustan rozja ni si w u miechu.
- Viljo! - odpowiedzia i zatrzyma si przed Veronik . - Irsa! Zawsze wiedzia em, e jeste bardzo pi kna! - wykrzykn . - Wiedzia em!
Irsa j kn a zd awionym g osem i chcia a pój za pierwszym impulsem, po prostu uciec z tego pomieszczenia, zostawi to wszystko. Armas trzyma
jednak mocno za r , s ysza a, e zakl szpetnie pod nosem, i poj a, e stoi po jej stronie.
Rustan zwróci g ow ku niej i widzia a, jak rado ga nie na jego twarzy, jakby co w nim umiera o. Wypu ci Veronik z obj , powoli i z bólem, w
jego oczach widzia a pustk .
- Na Boga, Rustan - wykrztusi Viljo. - Ty widzisz?
- On widzi! - krzykn a Veronika. - On widzi! Mamo, Rustan widzi!
Irsa ruszy a ku drzwiom, ale Armas Vuori podbieg do niej b yskawicznie i nie pozwoli jej wyj .
- Co wy tu, do licha, robicie? - sykn z w ciek ci . - Halonen, dlaczego j tu przyprowadzi ?
Viljo sta kompletnie oszo omiony, nie wiedz c, co pocz .
zy przes oni y Irsie wzrok. Widzia a, e Rustan idzie ku niej chwiejnym krokiem, i stara a si co do niego powiedzie , ale z jej gard a wydoby si
jedynie osny pisk.
- Tak si ciesz z twojego powodu, Rustan - wyb ka a w ko cu. - Tak si ciesz ...
I teraz, kiedy Armas ju jej nie przytrzymywa , nie by a w stanie d ej znosi tego wszystkiego, wybuchn a g nym p aczem. Wybieg a z pokoju.
ysza a jeszcze tylko zrozpaczony g os Rustana:
- O Bo e, nie mo esz mi tego zrobi ! Nie mo esz by taki okrutny!
ROZDZIA XI
Kto dogoni j na korytarzu i z apa za r .
- Irsa! Zaczekaj!
Przystan a bezradna. Obj j i przytuli mocno, wstrz sana p aczem sta a przy nim bez s owa, z twarz wtulon w jego marynark .
- No, no, ju dobrze - powtarza uspokajaj co. - Musisz po prostu wróci do w asnego ycia, zapomnie o tym. Veronika zawsze go fascynowa a, ale
przecie s dzi , e jest jego siostr .
- Nieprawda On ju od dawna wiedzia , e nie jest.
- Rzeczywi cie? Nigdy bym nie pomy la . No nic, a teraz w ko cu dowiedzia si , jaka ona jest pi kna, i my , ze oboje pragn pozna si nieco
bli ej. Irsa, ja...
- Tak? Co chcia powiedzie ?
Viljo waha si przez chwil .
- Ze wzgl du na Rustana trzyma em si dotychczas na uboczu. Ale... Ja jestem tob zainteresowany od pierwszej chwili, kiedy ci tylko zobaczy em.
Irsa zdo a powstrzyma gwa towny protest. Jak on mo e mówi o tym w takiej chwili?
Powoli si uspokaja a. A mo e Viljo mówi prawd ? Nie, to przecie nie do poj cia, a poza tym jej w asne uczucia...
Z wielk ulg powita a Armasa Vuori, który przerwa t niezr czn rozmow i poprosi , by wrócili z nim do pokoju.
Irsa posz a z najwi ksz niech ci . Ociera a po drodze oczy i próbowa a jako doprowadzi si do porz dku, potem kilkakrotnie g boko wci gn a
powietrze i by a gotowa ponownie spotka Rustana. No, powiedzmy, niemal gotowa. Wci czu a si bole nie zraniona.
Rustan podszed do niej natychmiast i uj jej r .
- Irso, w jaki sposób móg bym...
Przerwa mu jednak Armas. Przedtem ju odes gdzie Veronik w towarzystwie policjanta, teraz skierowa za ni równie Halonena. Irs i Rustana
zabra ze sob do jakiego gabinetu po drugiej stronie korytarza. Irsa zwróci a uwag , e towarzyszy im sanitariusz i nie znany jej policjant,
zastanawia a si wi c, jakie to tajemnice zostan im ujawnione.
W oczach Armasa dostrzega a niezwyk y blask, policjant szed lekkim, szybkim krokiem, jakby oczekiwa czego wyj tkowego.
Ona jednak wci by a jak og uszona rozczarowaniem, jakie dane jej by o prze . W g bi duszy wci najbardziej ba a si w nie tego, e nie
zdo a si opanowa w obecno ci Rustana. Nie ulega o w tpliwo ci, e Rustan czuje si zawiedziony i gorzko uje swojej mi osnej historii z Irs . Nie
wierzy a, e to Veronika wywar a na nim takie piorunuj ce wra enie, nie, on dozna po prostu zawodu na widok Irsy. To jej wygl d jest wszystkiemu
winien. I nic nie mog o ju pomóc, e teraz, kiedy szli korytarzem, wci trzyma jej rami i co chwila mocno je do siebie przyciska w jaki osny,
smutny sposób. Rustan zawsze zachowywa si po rycersku, wi c i teraz nie umia jej tak po prostu zostawi . Ale ona widzia a wyraz jego oczu, kiedy
wo : O Bo e, jak mo esz by taki niemi osierny? , co nale o rozumie : By postawi na mojej drodze kogo tak nic nie wartego...
To, oczywi cie, g upie, ale Irsa mia a uczucie, e Rustan uwa a, i ona go oszuka a.
Armas zatrzyma si przed wej ciem do gabinetu z twarz napi , ale równocze nie bardzo stanowcz . Otworzy z wolna drzwi i poprosi , by weszli.
Znale li si w pokoju lekarskim, w którym czeka a ju Edna Garp-Howard i jej syn, Michael Howard.
- Komisarzu, jak d ugo my tu jeszcze b dziemy...? - zacz Michael, ale urwa . - No, ale przecie mamy i Rustana! Chodzisz ju o w asnych si ach?
W takim razie rana nie musia a by powa na?
Edna pos a Irsie jadowite spojrzenie, które zdawa o si mówi : A wi c jeszcze tu jeste , ty wyw oko? po czym skoncentrowa a ca uwag na
Rustanie.
- Mój ukochany ch opiec! Znowu nap dzi nam okropnego strachu! Czy ty zawsze musisz... Ale , Rustanie, co ty robisz?
Rustan cofn si , by unikn jej wyci gni tych ramion. Oczy mia zmru one, a twarz wykrzywia wyraz obrzydzenia.
- Mówisz g osem Edny - rzek z trudem. - Ale ty nie jeste moj matk !
Irsa wytrzeszcza a oczy. Dostrzeg a, e we wzroku Armasa Vuori zap on triumf. Wi c on na to liczy !
Edna zrobi a si ogni cie czerwona.
- Co ty mówisz? - wyszepta a.
- Czy my lisz, e ja nie pami tam swojej matki, skoro mia em tylko sze lat, kiedy nas opu ci a? Ona mia a ciemne w osy, szczup twarz i bardzo
du e oczy...
- Dziecko drogie, ja od dawna maluj w osy! I chocia to smutne, od tamtej pory przyby o mi par kilogramów.
- Nie, nie! Ty nie jeste moj matk !
Michael ju dawno temu poj , co si sta o, i bezradnie osun si na krzes o, zas aniaj c twarz d mi. Teraz te prawda dotar a wreszcie do Edny.
Wrzasn a rozdzieraj co:
- Rustan? Ty widzisz!
- Tak jest, Rustan widzi - potwierdzi komisarz Vuori. - Wszystkie wasze starania, by nie dopu ci do operacji, posz y na marne.
Edna Garp-Howard by a bliska utraty wiadomo ci, ale zdo a si jako opanowa . Zanim zd a odpowiedzie co Armasowi, odezwa si Rustan:
- A poza tym przez wiele lat ogl da em fotografie mojej matki i dobrze wiem, jak wygl da a, nie mog si pomyli . I mia a piwne oczy! Teraz
rozumiem, dlaczego zmienili cie obraz w salonie. Bali cie si , e kto móg by stwierdzi brak podobie stwa...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]