Archiwum
- Index
- Diana Hunter [Submission] Services Rendered [EC Taboo] (pdf)
- Diana Copland Grand Jete (pdf)
- Diana DeRicci Beach Bums 2 Swept Away
- Jump Shirley Cztery dni szczęścia
- 0777. Wilde Lori Szczęśliwy przypadek
- Clark Lucy Podwójne szczęście
- Jane Heller Szczęśliwe gwiazdy
- Anderson Caroline Posklejane szczęście
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Diana Palmer Long Tall Texans 10 Emmett
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbrodni, ale gdyby to wyznał, mogliby go zabić.
- A pani wie, jaka to zbrodnia? - spytała Alice. Pokręciła głową.
- Nie, nic mi nie chciał powiedzieć. Mówił, że to jedyny sposób, żeby mnie chronić.
- Jego nazwisko - upierała się Alice. - Czy może pani przynajmniej podać jego nazwisko?
Dolores zerknęła w kierunku drzwi.
- Nie znam - szepnęła. - Mówił, że to nieprawdziwe.
- Więc chociaż to. Niech mi pani pomoże znalezć mordercę.
- Jack. Jack Bailey. Powiedział, że był kiedyś w więzieniu, że bardzo wszystkiego żałuje. Namówiłam
go, żeby zaczął
78
Diana Palmer
chodzić do kościoła i spróbował przyzwoicie żyć. Miał zacząć nowe życie... - Głos jej się załamał. -
To moja wina.
- Pomagałaś mu - poprawiła Alice. - Dałaś mu nadzieję.
- Ale on nie żyje.
- Tak, ale są gorsze rzeczy niż śmierć. Jak długo go znałaś?
- Kilka miesięcy. Wychodziliśmy czasem razem. On nie miał samochodu. Ja musiałam jezdzić.
- Gdzie mieszkał?
Dolores znów spojrzała na drzwi.
- Nie wiem. Spotykaliśmy się zawsze przy tym małym centrum handlowym, koło torów.
- Czy jest coś, co pomogłoby go zidentyfikować? Zamyśliła się. -~
- Powiedział, że coś się wydarzyło, że to był wypadek, ale z tego powodu zginęli ludzie. Bardzo
żałował. Mówił, że czas powiedzieć prawdę, chociaż jest to dla niego niebezpieczne.
- Dolores! - Podskoczyła. Na tle drzwi pojawiła się wysoka, postawna postać. - Wracaj tu! Nie
płacimy ci za to, żebyś się^abawiała.
Harley zamarł. Znał ten głos.
- Tak, proszę pana - zawołała Dolores, ruszając w kierunku kuchni. - Przepraszam, miałam przerwę.
Przebiegła obok eleganckiego, starszego mężczyzny, który zamknął drzwi i zbliżył się do Harleya i
Alice.
- Co to znaczy, żeby przeszkadzać moim pracownikom, kiedy mam ważnych gości?! Kim, do diabła,
jesteście i jak się tu dostaliście? - krzyknął.
Harley przesunął się do światła.
W pogoni za szczęściem
79
- Miałem zaproszenie - powiedział cicho. Mężczyzna przystanął, przekrzywił głowę, jakby głos
był dla niego ważniejszy niż twarz.
- Kim jesteś? - spytał ochrypłym głosem.
- Po prostu duchem nawiedzającym stare kąty - odpowiedział Harley oschłym tonem.
Mężczyzna przysunął się do światła i Alice zauważyła, że ma jasne oczy i przyprószone siwizną
brązowe włosy.
- Harley? - spytał z wahaniem.
Harley schwycił Alice za rękę. Poczuła, że miał lodowate palce.
- Przepraszamy za zamieszanie, senatorze - odezwał się elegancko Harley. - Alice i ja znamy pastora,
którego zna też Dolores. Miał do niej prośbę, żeby podwiozła w niedzielę jakąś rodzinę do kościoła.
Przepraszamy.
Pociągnął za sobą Alice, a gdy przechodzili przez kuchnię, szepnął coś do Dolores. Następnie
skierowali się w stronę salonu. Senator patrzył za nimi z bólem i chciał coś powiedzieć.
Za pózno. Harley z Alice właśnie wyszli. Wsiedli do samochodu, nieniepokojeni.
- On cię zna - wykrztusiła Alice.
- Widocznie. - SkinÄ…Å‚ do niej. - Zapnij pas.
- Oczywiście. - Czekała, czy jeszcze coś wyjaśni.
- Masz teraz jakiś punkt zaczepienia - zauważył.
- Tak. Bardzo, bardzo dziękuję, Harley.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Szepnąłem Dolores, co powiedzieliśmy senatorowi, żeby się
zgadzało. Mam nadzieję, że to jej pomoże zachować pracę.
- No właśnie.
80
Diana Palmer
Przez dalszą drogę do jej mieszkania milczeli. Dopiero na miejscu spytał:
- Obiad w poniedziałek U Barbary"?
- Chętnie. - Uśmiechnęła się.
- Przepraszam, że nie zostaliśmy. Bufet wyglądał smakowicie. Zaprosiłbym cię na kolację, ale jakoś
nie mam nastroju. Dziękuję, że nie zadawałaś pytań - dodał i przyciągnął ją do siebie. Jego usta były
mocne i trochÄ™ szorstkie.
- Nie ma sprawy - zdołała odpowiedzieć z trudem, bo ten pocałunek to było naprawdę coś.
- Do zobaczenia w poniedziałek.
Wsiadł do swojej półciężarówki i odjechał, nie czekając, aż ona wejdzie do środka. Musiał być
naprawdę przejęty.
ROZDZIAA SZÓSTY
Harley wrócił na ranczo i zgasił silnik przed barakiem dla kowbojów. Nie widział senatora osiem lat i
nie spodziewał się, że spotkanie z nim twarzą w twarz będzie takim szokiem. Otworzyły się dawne
rany.
- Hej! - zawołał Charlie Dawes, uchylając drzwi. -Wchodzisz czy będziesz tam spał?
- Chyba wchodzę - odpowiedział Harley.
- No, no - skomentował Charlie, patrząc na strój kolegi. - Mówiłeś, że jedziesz się przejechać.
- Zabrałem Alice na przyjęcie, ale wyszliśmy wcześniej. Nie byliśmy w nastroju.
- Alice. To twoja dziewczyna?
- A wiesz - odpowiedział Harley, uśmiechając się - chyba tak.
Alice wróciła do Jacobsville póznym popołudniem w niedzielę. Poprosiła Ricka Marąueza, żeby
sprawdził w San Antonio, czy nie ma kartoteki przestępcy występującego jako Jack Bailey i czy może
znalezć mężczyznę, który nocował w motelu w pobliżu centrum Weston Street. Mógł być w
towarzystwie ciemnowłosej kobiety,
82
Diana Palmer
prowadzącej niebieskiego forda sedana z 1992 roku. Było to niewiele, ale mogłoby ruszyć sprawę z
miejsca.
W międzyczasie Alice wybierze się na miejsce przestępstwa i pochodzi sobie tam w nadziei, że może
znajdzie coś, czego nie znalazła cała armia detektywów.
Ubrana w dżinsy, tenisówki i zieloną bluzę z napisem CSI przeczesywała brzeg rzeki, gdy zadzwonił
jej telefon. Nie kojarzyła wyświetlonego numeru, ale czuła, że to ktoś znajomy.
- Jones - odezwała się.
- Cześć, Jones, tu Kilraven. Ciekaw jestem, czy znalazłaś przez weekend coś na temat ofiary
morderstwa?
- Tylko to, że występował pod przybranym nazwiskiem, próbował jakoś oczyścić sumienie, nie miał
samochodu i był na bakier z prawem. I mieszkał gdzieś niedaleko Centrum West Street w San
Antonio.
- Boże! - wykrzyknął. - To wszystko w jeden weekend? Zaśmiała się.
- No, Harley mi pomógł. Dostaliśmy się na przyjęcie organizowane przez senatora i rozmawialiśmy z
jego służącą, która spotykała się... O cholera! - wykrzyknęła. - Twój brat obedrze mnie ze skóry, jak
mu to powiesz. Federalni nie chcą, żeby ktokolwiek zbliżał się do tej kobiety!
- Spokojnie. Jon sam chciał iść z nią porozmawiać, ale jego przełożeni to skreślili. Bali się, że ją
przestraszą. Opowiedz mu to co mnie, a gwarantuję, że nikt ci złego słowa nie powie. Dobra robota,
Alice.
- Dzięki. Kobiecie na imię Dolores, jest bardzo miła. Czuje się winna jego śmierci. W sprawie
samochodu, któ-
W pogoni za szczęściem
83
ry mu pożyczyła, radził jej mówić, że go skradziono, jeżeli się do niej nie odezwie w ciągu doby.
Wiedział, że mogą go zabić.
- Mówiłaś, że chciał wyznać coś, co go dręczyło - przypomniał.
- Tak, mówił, że zdarzył się wypadek, ale z tego powodu zginęli ludzie. Czy to jakoś pomoże?
- Tylko gdybym był jasnowidzem - westchnął. - A co z tym skrawkiem papieru, który miał w ręku?
- Może się czegoś dowiem za kilka dni z laboratorium. Ciężko harują. Dlaczego święta to taki dobry
czas na morderstwa i samobójstwa? Ludzie powinni być szczęśliwi.
- Niestety, tak nie jest. Zwięta uświadamiają nam pustkę po stracie bliskich, bo to najlepszy czas, żeby
rodziny były razem.
- Pewnie tak.
- Słyszeliśmy, że chodzisz z Harleyem Fowlerem. Czy to coś poważnego?
- Niezupełnie. To znaczy, dwa razy dziennie proszę go, żeby się ze mną ożenił, ale to chyba nie jest
poważnie?
- Będzie, jeśli odpowie tak".
- Jeszcze tego nie zrobił, ale jestem uparta.
- No, to życzę szczęścia.
- Nie potrzebuję szczęścia. Jestem niewymownie piękna, mam duże zdolności językowe, umiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]