Archiwum
- Index
- Roberts Nora Miłość na deser 01 Miłość na deser
- Hilari Bell Goblin Wood 01 The Goblin Wood v2
- Giovanni Guareschi [Don Camillo 01] The Little World of Don Camillo (pdf)
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- 398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złoto
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagera 01 Powiedziałabym ci, że cię kocham ale
- Ciara Lake [Xihirian Shifters 01] Xihirah [Siren Classic] (pdf)
- Janrae Frank Journey of Sacred King 01 My Sister's Keeper
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czuła spokój. Mogłaby tu zaznać szczęścia z Gage m, z siostrą. Była tak zmęczona życiem w
samotności. Po raz pierwszy w życiu miała kogoś poza siostrą. Miała przyszłość, szansę i
okazję do założenia własnej rodziny. Czy aby na pewno chciała się od tego odwrócić i uciec?
82
Dzwięk, który rozbrzmiał za nią sprawił, że otworzyła oczy i stanęła na równe nogi. M
Rozejrzała się wokół, choć w pierwszej chwili nie dostrzegła niczego niepokojącego. Ruch po
jej lewej przyciągnął jej uwagę. Odwróciła się i zmrużyła oczy.
Spomiędzy drzew wyszedł mężczyzna, a ona zaczęła się denerwować. Pomachał, a
Marissa rozpoznała w nim Strażnika, którego poznała pierwszego dnia. Spotkała go
kilkakrotnie od tamtego czasu i zawsze zachowywał się w stosunku do niej przyjaznie.
- Steve przywitała go, gdy zbliżył się do niej.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć powiedział i uśmiechnął się do niej.
- Nie, wszystko w porządku. Przypuszczam, że zatopiłam się we własnych myślach.
- Domyślam się. Nawet nas nie słyszałaś, kiedy się zbliżaliśmy.
- Nas? Zapytała go, rozglądając się wokół.
- Nas. Do jego głosu dołączyło kilka warknięć. Trzy wilki podkradły się do niej, gdy
Steve rozłożył ręce w powitalnym geście. Poznaj moich przyjaciół.
Marissa zaczęła się wycofywać, odchodząc od nich tak daleko, jak tylko mogła, aby
nie wpaść do jeziora. Steve i trzy wilki ruszyły do przodu, a ona desperacko szukała jakiejś
drogi ucieczki. Trzy wilki kłapnęły zębami i zawarczały na nią.
- Co się dzieje Steve? Zapytała.
- To nic osobistego. Właściwie to nawet cię lubię.
- Cóż, nie przypuszczam, aby te wilki wchodziły w skład komitetu powitalnego. Czemu
to robisz? Zażądała od niego odpowiedzi.
- Ponieważ płacę mu za to.
Marissa była zaskoczona, gdy zobaczyła Brandona wychodzącego spomiędzy drzew.
Steve przybliżył się jeszcze bardziej, wpychając ją niemal do rzeki.
Brandon zaśmiał się krótko, a ona natychmiast się wyprostowała. Spokojnie
Marisso. Nie chcemy przecież, żebyś się utopiła.
83
- Co& co ty tutaj robisz?
- Czyżbyś naprawdę sądziła, że to już koniec? Myślałaś, że tak po prostu mnie
zostawisz? Zrobił kolejny krok w jej kierunku. To ja zdecyduję, kiedy pomiędzy nami
wszystko będzie skończone.
- Już to zrobiłeś. O ile pamięć mnie nie myli, to ty zadecydowałeś, a ja opuściłam
Sforę. Marissa przypomniała mu.
- Tak, cóż, zmieniłem zdanie. Kto by pomyślał, że wyrośniesz na taką ślicznotkę, albo,
że zakochasz się w innym Alfie.
Zrozumienie spłynęło na Marissę, waląc ją niczym obuchem w głowę. A więc o to
chodzi. Spojrzała gniewnie na Brandona. Nie chcesz mnie, ale nie jesteś w stanie znieść,
że ktoś inny mnie ma.
Brandon wyglądał na rozbawionego. Kąciki jego ust uniosły się do góry, a jego oczy
zalśniły. Cóż, czy nie uważasz, że jesteś trochę zbyt zarozumiałą dziwką?
- Możliwe, ale wiem, że mam rację. Spojrzała na wilki, stojące za nim. Więc, jaki
masz plan?
- To proste. Pójdziesz ze mną po cichu, albo rozkażę wilkom rozerwać cię na strzępy.
Gdy z tobą skończą prześlę to, co z ciebie zostanie twojemu partnerowi i twojej siostrze oraz
każdemu, na kimkolwiek ci zależy.
- Nie zrobiłbyś&
Ponownie się uśmiechnął i błysnął białymi zębami. Och, zrobiłbym, zrobię.
- W porządku, pójdę z tobą. Mogła mieć jedynie nadzieję, że ktoś ją zobaczy i
powstrzyma Brandona przed zabraniem jej ze sobÄ….
Marissa odeszła od jeziora, idąc w kierunku domu i starając się, aby nie iść zbyt blisko
Brandona. Wilki szły za nią.
Brandon pozwolił jej przejść pomiędzy nim, a Steve m. Marissa wstrzymała oddech.
84
- Nie tędy. Złapał ją za ramię i szarpnął w swoim kierunku.
- Co?
- Nie tędy. Brandon zaczął iść, ciągnąc Marissę za sobą.
Starała się wbić obcasy swoich butów w ziemię, ale była dużo słabsza od niego. Z
łatwością wlókł ją za sobą, oddalając się coraz bardziej od domu. Od Gage a. Nikt ich nie
zauważy, jeśli nadal będą podążali w tym kierunku.
- Czekaj! A co z moimi rzeczami? Marissa starała się zatrzymać w miejscu.
- Nie martw się, nie będziesz niczego potrzebować zapewnił ją.
- Co zamierzasz ze mną zrobić? Nawet nie czuła łez, spływających po jej policzkach.
Nie mogła z nim wrócić. Musiała zaufać Gage owi, że będzie w stanie zatroszczyć się o siebie i
jej siostrę. Po prostu nie mogła iść z Brandonem.
- Cokolwiek zechcę powiedział, nadal wlokąc ją za sobą.
Marissa była zdesperowana, więc zrobiła jedyną rzecz, jaką mogła zaczęła krzyczeć
na całe gardło. Nie przestała nawet, gdy Brandon odwrócił się, odciągnął do tyłu rękę z
zaciśniętą pięścią i uderzył ją.
- Mówiłem, że masz być cicho wrzasnął, gdy uderzył ją ponownie, zwalając ją z nóg.
Marissa nie zamierzała być cicho. Krzyk był jedynym sposobem, w jaki mogła
zawiadomić Gage a, że jest w tarapatach.
- Stul pysk!
Uderzył ją z boku głowy, aż zobaczyła czarne plamki przed oczami. Zasłoniła się
rękami, próbując uniknąć następnych ciosów.
Brandon przestał ją bić, ale pozostał na niej. Powinienem był wiedzieć lepiej. Nigdy
nie robiłaś tego, o co cię proszono.
Marissa starała się walczyć, ale nie zostało w niej zbyt wiele siły. Złaz ze mnie.
85
- Nie sądzę. Przebiegł dłońmi po jej ciele. Powinienem się z tobą chwilę zabawić,
nim nakarmiÄ™ tobÄ… moje wilki.
Marissa nie miała siły, aby go powstrzymać, gdy włożył rękę pod jej koszulkę. Jej
żołądek przewrócił się, gdy poczuła jego dłoń na swojej skórze, ale jeszcze nie była martwa i
postanowiła walczyć z nim do ostatniego tchu.
- Myślę, że tobie również będzie się to podobać. Pamiętasz, jak dobrze nam było
razem? Jak gorÄ…co?
Potrząsnęła głową. Nie. Wcale nie było tak wspaniale. Miałam lepszych ludzkich
kochanków, a ty nawet nie zbliżyłeś się do Gage a.
- Ty mała dziwko. Brandon splunął na nią, gdy złapał ją za gardło. Zacisnął palce na
jej szyi, a Marissa desperacko starała się uchwycić jego rękę.
- Musisz się stąd wynosić. Ledwo usłyszała głos Steve a, dobiegający gdzieś z prawej
strony. Ktoś mógł usłyszeć jej krzyk. Musisz uciekać zanim przyjdą.
- Już jest na to za pózno. Głos Gage a był ostatnią rzeczą, jaką usłyszała Marissa, nim
zemdlała.
Gage stał na swoim ganku z Loganem popijając piwo, gdy usłyszał krzyk Marissy
dobiegajÄ…cy z lasu.
Nie pamiętał, jak zeskoczył z ganku, gdy puścił się pędem do niej. Nie słyszał Logana,
spieszącego za nim, ani Sama i dwóch innych Strażników przemieniających się w wilki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]