Archiwum
- Index
- Joel Rosenberg KOTHW 02 The Silver Stone
- Hogan, James P Martian Knightlife
- James Patterson The Jester
- Zajdel Janusz Prawo do powrotu (pdf)
- Trish Wylie Jak zosta㇠gwiazdć…
- Zwiadowcy 06 Obl晜źenie Macindaw Flanagan John
- Julia Latham League of the Blade 01 Thrill of The Knight
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- Charlie Richards Accepting Caladon's Scales
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakieś odpowiednie miejsce. Gdy je znalazł, kiwnął na pierwszego, i ten zaprowadził tam K.. Było to
blisko ściany kamieniołomu, le\ał tam odłamany kamień. Panowie posadzili K. na ziemi, oparli go o
kamień i uło\yli na nim jego głowę. Mimo całego wysiłku, jaki sobie zadali, i mimo całej uprzejmości,
jaką im K. okazywał, pozycja jego była dziwnie wymuszona i nieprawdopodobna. Dlatego jeden z nich
prosił drugiego, by mu pozwolił samemu zająć się uło\eniem K., ale i to niczego nie polepszyło. Wreszcie
zostawili K. w poło\eniu nawet gorszym od wszystkich dotychczasowych. Potem jeden z panów rozpiął
swój \akiet i wyjął z pochwy, która wisiała na pasku ściskającym kamizelkę, długi, cienki, z obu stron
wyostrzony nó\ rzeznicki. Podniósł go i badał ostrze w świetle księ\yca. Znowu zaczęły się odra\ające
ceremonie, jeden podawał drugiemu nó\, ten znowu zwracał go z powrotem nad głową K.
K wiedział teraz dobrze, \e byłoby jego obowiązkiem chwycić nó\ przechodzący tak nad nim z rąk
do rąk i przebić się. Ale nie zrobił tego, tylko obracał wolną jeszcze szyję i rozglądał się dookoła. Nie
potrafił wytrzymać próby do samego końca i wyręczyć całkowicie władzy, odpowiedzialność za ten
ostatni błąd ponosił ten, który mu odmówił tej reszty potrzebnej siły. Jego wzrok padł na najwy\sze
piętro graniczącego z kamieniołomem domu. Jak błyska światło, tak rozwarły się tam skrzydła jakiegoś
okna: jakiś człowiek, słaby i nikły w tym oddaleniu i na tej wysokości, wychylił się jednym rzutem
daleko przez okno i wyciągnął jeszcze dalej ramiona. Kto to był? Przyjaciel? Dobry człowiek? Ktoś, kto
współczuł? Ktoś, kto chciał pomóc? Był\e to ktoś jeden? Czy byli to wszyscy? Była\ jeszcze mo\liwa
pomoc? Istniały jeszcze wybiegi, o których się zapomniało? Na pewno istniały. Logika wprawdzie jest
niewzruszona, ale człowiekowi, który chce \yć, nie mo\e się ona oprzeć. Gdzie był sędzia, którego nigdy
str. 93
Franz Kafka Proces
nie widział? Gdzie był wysoki sąd, do którego nigdy nie doszedł? Podniósł ręce i rozwarł wszystkie
palce.
Ale na gardle jego spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nó\ w serce i
dwa razy w nim obrócił.
Gasnącymi oczyma widział jeszcze K., jak panowie, blisko przed jego twarzą, policzek przy policzku,
śledzili ostateczne rozstrzygnięcie. Jak pies! - powiedział do siebie: było tak, jak gdyby wstyd miał go
prze\yć.
str. 94
[ Pobierz całość w formacie PDF ]