Archiwum
- Index
- Fate My Blood Approves_Book 2 Amanda Hocking
- Hot Nights 2 Seducing the Playboy Amanda Usen
- Amanda Quick Tak zwani wspĂłlnicy
- Amanda Steiger Unclaimed (pdf)
- 015. Dixie Browning Wypatrywanie burzy
- Moreland Peggy SiśÂ‚a przycić…gania
- Lois McMaster Bujold 06 Ethan of Athos
- Graczowa_
- 27 Kradzieśź królewskiego rubinu
- M333. (Duo) Webber Meredith Lekarz serc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dotyczy to nawet mojej osobowości.
Alix oblizała wargi. Był to szczególny rodzaj zabawy w kotka i
myszkę. W tej stawce chodziło bowiem o coś więcej, niż tylko o
grę słów.
- W takim razie muszę wiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, czy
chcę znać tę odpowiedz? A jeśli tak, to jak zacząć jej szukać?
Z oczu Pierce'a zniknęło nagle całe rozbawienie.
- Z tym pierwszym nie mogę ci nic pomóc. Co do drugiego zaś,
to ile jeszcze wskazówek będziesz potrzebować?
- Skąd mam wiedzieć, że nie przekazujesz mi tylko półprawd?
- zaatakowała go znowu.
Pierce zerwał się z miejsca.
- Ty wcale nie chcesz znać faktów, interesują cię tylko
zapewnienia.
111
- A cóż w tym złego? Czego ty ode mnie oczekujesz, Pierce? -
Było to jak krzyk z głębi serca.
- A czego ty oczekujesz ode mnie, Alix? - zapytał miękko, a
potem, widząc jej wyrazne zmieszanie, westchnął głęboko. -
Jeśli się na coś zdecydujesz, to wiesz, gdzie mnie znalezć.
Przepraszam, ale muszę jeszcze raz zatelefonować.
Al ix popatrzyła za nim z bólem serca. Po raz pierwszy byli
tylko o krok od porozumienia. Czuła to przez skórę. Tylko co z
tego miało dalej wyniknąć? Odpowiedz na nieznane pytanie.
Dlaczego wszystko tak komplikował? Przecież przed chwilą
ustalili, że chińskie puzzle są zupełnie proste, jeśli zna się do
nich klucz. To mogło oznaczać, że i w tym przypadku jest jakaś
prosta odpowiedz. Przecież mógł osiągnąć wszystko, co chciał,
bez konieczności poślubiania jej. A więc ożenił się z nią, bo
chciał tego!
Tylko że to nie miało sensu. Jedno do drugiego nie pasowało.
Dopiero dzisiaj zaczęła odkrywać go na nowo. Co to oznaczało?
Tyle, że nic nie jest takie, jakie się jej początkowo wydawało.
Kiedy było prawdziwe, wtedy czy teraz? Przecież potraktował ją
tak okrutnie. Zupełnie nie jak kogoś, kogo się kocha. A z drugiej
strony, przecież pomógł jej ojcu, a wcale nie musiał tego zrobić.
Myśl o ojcu otrzezwiła ją zaraz. Przecież miała zadzwonić do
matki zaraz po przyjezdzie. Rzut oka na zegarek przekonał ją, że
może to zrobić jeszcze dzisiaj. Ponieważ nie widziała nigdzie
telefonu, zaczęła szukać Pierce'a.
Natknęła się nań, gdy akurat wychodził z jakiegoś pokoju.
- Szukałaś mnie?
- Nie bezpośrednio. Chciałam znalezć telefon, żeby zadzwonić
do mamy. Powinnam była to zrobić już wczoraj - wyjaśniła,
czujÄ…c siÄ™ dziwnie winna.
112
- Nic łatwiejszego - odparł zmęczonym głosem, wpuszczając ją
z galanteriÄ… do pokoju. -Telefon jest tam, a numery kierunkowe
znajdziesz na kartoniku obok.
- Dziękuję - wymamrotała przechodząc.
- Nie masz mi za co dziękować. Ten telefon należy również do
ciebie. Podobnie jak wszystko W tym domu. Pozdrów
serdecznie mamÄ™, dobrze?
Znowu patrzyła za nim, jak wychodzi. To wszystko jest jej? Czy
ma na myśli również siebie? A jeśli tak, to co to znaczy?
Poirytowana sięgnęła po telefon. Tak jak oczekiwała, mama nie
spała jeszcze, rozmawiały więc prawie przez godzinę, dopóki
Emily Petrakos nie zauważyła przytomnie, że zapłacą za telefon
fortunę. Rozmowa poprawiła jej trochę samopoczucie, choć
oczywiście niczego nie rozwiązała. Przyjemnie było się jednak
dowiedzieć, że stan ojca poprawia się dosłownie z godziny na
godzinÄ™.
Z westchnieniem rozejrzała się po pokoju. W pewnym sensie
odzwierciedlał on osobowość Pierce'a, był bardzo funkcjonalny,
a równocześnie wygodny. Przy ścianach stały liczne półki na
książki, niektóre wypełnione były równo poukładanymi tomami,
na innych leżały różnego rodzaju dokumenty. Uwagę jej zwrócił
album z rodzinnymi zdjęciami. Z ciekawości podeszła do niego
i zaczęła je przeglądać. Na jednym rozpoznała dziadka Pierce'a,
nie było to jednak to samo zdjęcie, które pokazał jej kiedyś w
nowojorskim mieszkaniu. Na koniec spojrzała na zdjęcie
weselne. Z pewnym zdziwieniem rozpoznała na nim siebie i
Pierce'a. Dopiero po chwili zamurowało ją całkowicie. Dotarło
do niej, że zdjęcie pochodzi z czasów ich pierwszego
małżeństwa!
Przez chwilę stała nieporuszona. Po co Pierce trzymał ich
zdjęcie? Dlaczego go nie wyrzucił, skoro, jak twierdził, ożenił
113
się z nią tylko po to, by odzyskać statki? Dlaczego ktoś"
zaślepiony zemstą miałby to robić? Chyba że...
Potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Nie, to nie może być
prawda. Odwróciła się szybko. Na jednej z półek zauważyła
nazwisko, które padło z ust Pierce'a nie dalej jak dziś po
południu. Lovelace.
Bez wahania sięgnęła po książkę, która otwarła się przed nią
sama. W jednym z wierszy ostatnie linijki były podkreślone na
czerwono:
Me mógłbym cię kochać bardziej, gdyż miłość jest dla mnie
wszystkim.
Miłość? Wszystkim? Oparła się instynktownie o biblioteczkę,
czując, jak słabną jej nogi. Czyżby przez ten cały czas starał się
jej powiedzieć, że ją kocha? I że zawsze ją kochał? Nie mogła
uwierzyć w taki tok rozumowania, ale to było jedyne
wytłumaczenie, które łączyło wszystkie części tej łamigłówki.
Bardzo chciała uwierzyć w takie rozwiązanie, ale raz już została
za to samo ciężko ukarana. Jeśli ją naprawdę kochał, to dlaczego
jej o tym nie powiedział? Bo też przecież ma swój honor. Nawet
najbardziej odważni boją się odrzucenia. A ona nie dała mu
cienia nadziei, że tak się nie stanie. Przeciwnie. Była nastawiona
tak wrogo, że musiał się zasłonić tym, że nie jest jeszcze
gotowa, by go wysłuchać. I jeszcze ta symboliczna róża, z
komentarzem, że może zdeptać jego uczucia.
Och, Pierce!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]