Archiwum
- Index
- Aleksander Krawczuk Ostatnia olimpiada
- Aleksander Litwinienko Przestępcy z łubianki
- Greenberg, Martin H & Tier, Mark Give Me Liberty
- Buyno Arctowa Maria Figa
- Chess Strategy
- Cartland Barbara Namić™tnośÂ›ć‡ i kwiat
- Hamilton, Laurell K Meredith Gentry 03 Seduced by Moonlight
- Bogaty ojciec, biedny ojciec
- Laura Lee Guhrke The Charade
- James Fenimore Cooper Jack Tier, Volume 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usprawiedliwione.
D Artagnan nie czekał pięciu minut, kiedy do pokoju weszła służąca i oświadczyła, że pani
czeka.
Już od kilku dni Madame cierpi na migrenę i pozostaje w swym własnym pokoju. Jeśli
pan pozwoli za mnÄ…...
D Artagnan wcisnął jej pieniądz do ręki.
Dziękuję, nie potrzebujesz mi wskazywać drogi, znam ją.
Kawaler w kilku susach znalazł się na pierwszym piętrze, w pokoju swej sympatii.
Zofia de Bruler oczekiwała gościa w pięknym negliżu koloru jasnego nieba, przy małym,
stoliku, na którym rozrzucone leżały papiery, atrament i inne przybory do pisania. W pokoju
panował bezład. Zasłony wysokiego, rzezbionego łóżka były w jednym rogu uchylone. Na
stolikach roiło się od butelek i buteleczek, lusterek, słoików, perfum, pudrów i innych
42
kosmetyków. Stroje były rozrzucone po wszystkich mebelkach. Jednej rzeczy nie dostawało
madame de Bruler, a to umiłowania porządku.
D Artagnan odrzucił kotary i momentalnie znalazł się u stóp Zofii. Przycisnął ją mocno do
siebie, w czym mu się szybko odpłaciła. Kiedy ochłonęła na chwilę po gorącym powitaniu,
rzuciła okiem po pokoju i uśmiechnęła się.
Ach, w jakim stanie mnie tu znajdujesz! zawołała. Ten przeklęty pokój zawsze w
bezładzie. Wstydzę się za siebie, kochany d Artagnanie...
Niech szał miłości wymaże twój wstyd odpowiedział szybko. Jadę do Paryża i dalej,
moja prześliczna długa podróż, wiele zadań przede mną. Możliwe, że nie powrócę. Przed
wyjazdem ukradłem godzinkę, a może dwie, by zmieszać własne łzy z twoimi, by dowieść ci
mego przywiÄ…zania...
Ach, to straszne! zawołała. Ty, wyjeżdżasz? To niemożliwe! Jesteś okrutny, witając
mnie takimi słowy! Siadaj, tu, przy mnie i powiedz mi, że żartujesz...
Chciałbym, by tak było. D Artagnan spełnił jej rozkaz. Czy jesteśmy sami?
Wyłącznie dla siebie, mój skarbie! odpowiedziała i zatopiła paluszki pieszczotliwie w
jego bujnej czuprynie. Wydałam %7łorżecie polecenie, by nie przeszkadzała nam aż do
kolacji. A, mój bohaterze, ty żartujesz, powiedz.
D Artagnan przytulił ją do siebie.
%7łartuję? Niestety, tak się złożyło! Lecz pójdz, niech jutro przepadnie w dniu dzisiejszym.
Chętnie, jeśli zaufasz mi trochę odrzekła, garnąc się ku niemu.
Co? Zaufać tobie, zródłu mego szczęścia? d Artagnan zdziwił się nieco i momentalnie
przeszedł do swego żartobliwego tonu. Ależ całe życie moje!
Więc dlaczego jedziesz do Paryża, skoroś przysiągł mi, że zostaniesz tu przez całe lato?
Dwór przecież nie wyjeżdża.
E, jadę, ponieważ otrzymałem taki rozkaz, a nie dlatego, że sam tego łaknę...
W służbie, czy na usługach miłości?
D Artagnan roześmiał się.
W sprawach państwa, wierzaj mi. Miłość i służbę zostawiam tutaj.
Kłamczuch! odrzekła. Jej oczy zajaśniały wesoło. Jedziesz do kobiety, założyłabym
siÄ™.
No, to jest prawda potwierdził d Artagnan. Ale jadę także i do innej damy, a żadnej z
nich w życiu nie widziałem...
Tak, zobaczysz je, i zapomnisz o mnie!
Nie! Nigdy! Przysięgam ci zaprotestował d Artagnan energicznie. Kochanie moje,
prócz królowej, której służę, dla żadnej kobiety cię nie zapomnę. Mówiąc prawdę, mam
polecenie widzenia się z pewnym człowiekiem, z Anglikiem...
D Artagnan urwał. Wydało mu się, że część kotary poruszyła się, jak gdyby wiatr tam
powiał. To sprawiło, że d Artagnan nie dokończył wyznania, do którego się uciekł w
samoobronie.
Anglik! zawołała Zofia, otwierając oczy szeroko. Nie do wiary! Monstrum!
Ależ nie. D Artagnan uśmiechnął się. Szlachcic. Poza tym nie jadę sam, wyrusza ze
mnÄ…...
I znów urwał, wiedziony jakimś instynktem, jakąś wewnętrzną przestrogą. Przyciągnął
żebrzące usta Zofii do swoich i całował ją namiętnie. W chwili, gdy uwalniał ją ze swego
uścisku, spostrzegł po raz wtóry kotarę poruszającą się.
Krew w żyłach d Artagnana stygła. Nie zauważył, jak Zofia przytuliła go do siebie i
obsypała jego twarz pocałunkami.
Więc kochasz mnie wołała pieszczotliwie. Jaka ze mnie niemądra kobieta. Myślałam,
że wyjazd twój ma związek z testamentem Franciszka Thounenina z Dompt, o którym pisał
mi rodak z Lotaryngii. Przysięgnij mi, że nie pozwolisz się wciągnąć do tej sprawy.
43
Z niemałym wysiłkiem d Artagnan wracał do normalnego stanu.
Thounenin z Dompt! powtórzył zdziwiony. Na honor, nigdy tego nazwiska nie
słyszałem, nie wiem nic o sprawie.
Zofia po prostu uznała, że d Artagnan podziwia jej wiedzę. Słaba kobieta, jak najmniej
nadająca się do roli, jaką jej przeznaczono, nie mogła zrozumieć, że taka przysięga u tego
człowieka znaczy prawdę. Chcąc wywrzeć na kochanku jeszcze większe wrażenie, wzięła do
rąk mały arkusik papieru ze stolika.
Popatrz, tu skopiowałam list od mego rodaka chwaliła się. Thounenin sporządził
testament przed Leonardom, dziedzicznym wielkim notariuszem Księstwa Lotaryngii dnia 29
ma ja 1624 r. testament, o którym tak wiele teraz mówią...
D Artagnan, dla którego objaśnienia Zofii nie miały żadnego znaczenia, patrzył na arkusik
papieru, niby rażony piorunem. Nie obchodziła go treść pisma, jedynie sam papier, z wielkim
znakiem wodnym pośrodku, papier zupełnie taki, na jakim Richelieu pisał list do Heleny de
Sirle... Arkusz ten pochodził na pewno z biurka kardynała.
Mój aniele, twój rodak jest najwidoczniej dobrze o całej sprawie poinformowany
powiedział d Artagnan bez zainteresowania.
Powinien być, gdyż jest człowiekiem księcia. Martwiłam się, byś nie dał się wciągnąć do
tej sprawy, wiem, że naraziło się bardzo kardynałowi...
Bądz spokojna zapewnił ją. Jaki to śliczny papier pewnie włoski.
Zofia drgnęła.
Nie wiem. Jeden z kilku arkuszy, zostawionych mi przez notariusza.
Przytuliła usta d Artagnana do swoich. Pod pokrywką uścisku muszkieter zwijał powoli
arkusik papieru, po chwili wsunął go w rękaw i dla zatuszowania ruchu przycisnął
perfumowane loki kobiety do ramienia, po czym całował namiętnie jej oczy. Mając wzrok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]