Archiwum
- Index
- Jeffrey Lord Blade 19 Looters of Tharn
- Hodgson Burnett Frances Mały lord
- Utracona córka
- Comte, Auguste The Positive Philosophy Vol II
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)
- Barry Sadler Casca 01 The Eternal Mercenary
- flower of the morning Celine Conway
- Wiktor Gomulicki Wspomnienia Niebieskiego Mundurka
- Anderson Caroline Posklejane szcz晜›cie
- Gorgiasz Pochwala Heleny(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mogę zrozumieć, w jaki sposób dzwięk elfowych rogów przebijał granicę
zmierzchu, tak że mogło go usłyszeć każde ucho w naszym świecie; choć sam Tennyson
mówi o nich, że słychać ich z kraju elfów tchnienie" nawet w ludzkich krainach.
Wierzę, że akceptując wszystko, co mówią natchnieni poeci, popełnimy najmniej
błędów. Dlatego, choć nauka może to potwierdzić lub temu zaprzeczyć, ten wiersz z
poematu Tennysona będzie moim przewodnikiem.
W owych dniach Alweryk często zaglądał do wioski Erl, choć myślami był daleko od
niej, w ponurym nastroju; przystawał przy wielu drzwiach, rozmawiał i układał plany z
poddanymi, lecz zawsze wzrok miał utkwiony w czymś, czego jak się zdawało, nikt inny
nie mógł dojrzeć. Rozmyślał o dalekich horyzontach i o ostatnim z nich, którym była
Kraina Elfów. I chodząc tak, zebrał niewielką grupę mężczyzn.
Alweryk marzył o odnalezieniu północnej granicy ojczyzny magii, o podróży przez
ludzki świat, zawsze w poszukiwaniu nowych horyzontów, aż dotrze do jakiegoś
miejsca, którego Kraina Elfów jeszcze nie opuściła; wydawało się, że tylko temu
poświęcił cały ten czas.
Kiedy Lirazel była z nim w świecie ludzi, zawsze myślał o tym, jak uczynić ją
bardziej ziemską; ale teraz, gdy odeszła, z każdym dniem jego myśli coraz bardziej
upodobniały się do elfowych i ludzie zaczęli patrzeć nań z ukosa z powodu jego
dziwacznego zachowania. Marząc zawsze o Krainie Elfów i o związanych z nią
sprawach, zgromadził konie, paszę i zapełnił prowiantem dla swojego niewielkiego
orszaku tak wielki magazyn, że zastanawiało to tych, którzy go zobaczyli. Wielu
poprosił, by wstąpili do tego niezwykłego oddziału, ale tylko nieliczni zechcieli z nim
wyruszyć, by nawiedzać dalekie horyzonty, kiedy usłyszeli, dokąd zamierza się udać. I
pierwszym, który się zgodził, był nieszczęśliwie zakochany chłopak; potem Alweryk
znalazł przyzwyczajonego do długiej samotności młodego pasterza; następnie kogoś, kto
pewnego wieczoru usłyszał niezwykłą piosenkę, którą zaśpiewał jakiś nieznajomy:
zwróciła ona jego myśli ku fantastycznym krajom, więc rad był, że może gonić za
swoimi mrzonkami. Na innego młodzieńca, który ułożył się do snu na sianie, wielki
księżyc w pełni świecił przez całą ciepłą noc i potem chłopak ten zgadywał lub widział
rzeczy, które, jak mówił, pokazał mu księżyc: czymkolwiek były, nikt inny w Erlu ani
razu ich nie zobaczył: on również przyłączył się do oddziałku księcia zaraz, gdy ten go o
to poprosił. Minęło wiele dni, zanim Alweryk znalazł tych czterech; więcej mu się
nie udało, oprócz chłopaka, który był półgłówkiem, a zabrał go, żeby zajął się końmi,
gdyż dobrze rozumiał konie, a one jego, i to tak jak nikt inny na świecie. Wyjątkiem
była matka chłopca, która rozpłakała się, gdy Alweryk uzyskał od jej syna obietnicę, że
z nim pojedzie. Stwierdziła bowiem, że syn był podporą i oparciem jej starości i wie-
dział, kiedy nadciągną burze, gdy przylecą jaskółki i jakiego koloru będą kwiaty z
nasion, które posiała w ogrodzie, gdzie pająki utkają sieci, znał też pradawne opowieści
o muchach: wybuchnęła płaczem i powiedziała, że wraz z jego odjazdem w Erlu zginie
więcej dobrego, niż ludzie kiedykolwiek mogliby przypuszczać. Ale Alweryk zabrał go i
tak: wielu tak czyni.
I pewnego ranka sześć koni objuczonych i obwieszonych sakwami z prowiantem
wokół siodeł czekało w bramie zamku Alweryka wraz z pięcioma mężczyznami, którzy
mieli wędrować z nim aż na koniec świata. Książę długo naradzał się z Ziroonderel, ale
ona jasno powiedziała, że żaden z jej czarów nie mógł odczarować Krainy Elfów lub
przeciwstawić się woli jej groznego władcy. Dlatego Alweryk oddał czarownicy syna
pod opiekę, dobrze wiedząc, że choć jej magia była zwyczajna, ziemska, żaden obcy"
czar nie przedrze się przez nasze pola ani rzucona na Oriona klątwa czy zwrócone
przeciw niemu zaklęcie nie zdoła pokonać jej czarów. Co do siebie, to zaufał szczęściu,
które czeka na końcu długich, męczących wypraw. Potem dość długo rozmawiał z
Orionem, nie wiedząc, ile może potrwać jego podróż, zanim ponownie odnajdzie Krainę
Elfów, ani czy zdoła łatwo wrócić poprzez granicę zmierzchu. Zapytał chłopca, czego
pragnie w życiu.
Będę myśliwym odparł Orion.
Na co będziesz polował, gdy ja będę daleko? spytał jego ojciec.
Na jelenie, jak Oth odparł malec.
Alweryk popierał ten sport, gdyż sam go uwielbiał.
A potem pewnego dnia wyruszę w długą podróż wśród wzgórz i zapoluję na
dziwne stwory dodał Orion.
Jakie stwory? zapytał Alweryk.
Lecz chłopiec nie wiedział. Jego ojciec zasugerował różne rodzaje zwierząt.
Nie, dziwniejsze niż one odrzekł Orion. Dziwniejsze nawet od niedzwiedzi.
Ale czym one będą? zapytał książę.
Magicznymi istotami wyjaśnił jego syn.
Lecz konie poruszyły się niespokojnie w dole z powodu zimna, więc nie mieli już
czasu na dalszą pogawędkę. Alweryk pożegnał się z czarownicą i z synem i odszedł
wielkimi krokami, niewiele myśląc o przyszłości, gdyż była zbyt niejasna, aby o niej
rozmyślać.
Pózniej książę Erlu wsiadł na konia ponad sakwami z prowiantem i cała szóstka
mężczyzn opuściła zamek. Wieśniacy wyszli na ulicę, żeby popatrzeć na ich odjazd.
Wszyscy znali cel ich niezwykłej podróży i kiedy wszyscy już pozdrowili swego władcę
i pożegnali ostatniego jezdzca, podniósł się wśród nich szum rozmów. W rozmowach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]