Archiwum
- Index
- 02 opengl 3.2 szablon aplikacji OpenGL
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
- 115. Sherryl Woods Bogaci kawalerowie 02 Randka z przeznaczeniem
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- JavaScript_Podrecznik_tworzenia_interaktywnych_stron_internetowych_Wydanie_II_jscpod
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chwycił go kolejny atak kaszlu i krew popłynęła z nosa i ust. Wciągnął do
płuc powietrze i usiadł z wysiłkiem, dziko tocząc wzrokiem.
Obyś spisał się tak dobrze jak ja. . . bękarcie! powiedział, po czym upadł
mi w ramiona i wydał z siebie ostatnie, krwawe tchnienie.
Trzymałem go przez chwilę, zanim położyłem z powrotem na ziemi. Oczy
miał wciąż otwarte, więc wyciągnąłem rękę i zamknąłem je. Niemal odruchowo
złożyłem mu ręce na martwym teraz krysztale. Nie potrafiłem go zabrać. Wsta-
łem, zdjąłem płaszcz i przykryłem ciało Eryka. Obejrzałem się. Wszyscy patrzyli
na mnie. Tak wiele znajomych twarzy. Kilku obcych.
Tak wielu z nich było tam owej nocy, kiedy w łańcuchach przybyłem na
ucztÄ™. . .
Nie, to nie był odpowiedni czas na takie myśli.
Uciszyłem je. Strzelanina uciekła; Ganelon zbierał ludzi i ustawiał ich w luzny
szyk.
Ruszyłem z miejsca. Poszedłem między ludzmi Amberu. Przeszedłem mię-
dzy poległymi. Minąłem własnych żołnierzy i zbliżyłem się do skraju przepaści.
Pode mną w dolinie trwała walka. Kawaleria pędziła jak wzburzona fala, uderzała,
wirowała, cofała się; roiła się piechota.
Wyjąłem karty Benedykta i znalazłem jego Atut.
Zamigotał mi przed oczami i po chwili miałem już kontakt.
Dosiadał tego samego rudo czarnego konia, na którym mnie ścigał. Jechał
naprzód, a wokół niego wrzała bitwa.
146
Milczałem widząc, że starł się z innym jezdzcem. On wymówił tylko jedno
słowo.
Czekaj powiedział.
Dwoma szybkimi cięciami rozprawił się z przeciwnikiem, potem zawrócił ko-
nia i zaczął wycofywać się z bitwy. Zauważyłem, że cugle jego konia były prze-
dłużone i luzną pętlą obwiązane wokół tego, co pozostało z jego prawej ręki.
Minęło prawie dziesięć minut, nim znalazł stosunkowo spokojne miejsce. Wtedy
spojrzał na mnie. Widziałem, że obserwuje obraz za moimi plecami.
Tak, jestem na górze potwierdziłem. Zwyciężyliśmy. Eryk zginął
w walce.
Nadal mi się przyglądał czekając, co jeszcze powiem. Jego twarz nie zdradzała
żadnych uczuć.
Wygraliśmy, gdyż przyprowadziłem ludzi z karabinami oświadczyłem.
Znalazłem w końcu materiał wybuchowy, który może tu funkcjonować.
Jego oczy zwęziły się. Kiwnął głową. Wiedziałem, że zrozumiał od razu, co
to jest i skÄ…d to wziÄ…Å‚em.
Jest wiele spraw, które chciałbym z tobą omówić ciągnąłem. Naj-
pierw jednak muszę zająć się nieprzyjacielem. Jeżeli utrzymasz kontakt, poślę ci
paruset strzelców.
Uśmiechnął się.
Spiesz się powiedział.
Krzyknąłem na Ganelona stał kilka kroków za mną. Kazałem mu uformo-
wać ludzi w pojedynczą kolumnę. Kiwnął głową i wykrzykując rozkaz wziął się
do dzieła.
Czekałem.
Benedykcie powiedziałem. Dara jest tutaj. Udało się jej podążać za
tobą przez Cień, kiedy jechałeś tu z Avalonu. Chciałbym. . .
Wyszczerzył zęby.
Kim, do diabła, jest ta Dara, o której stale wspominasz?! krzyknął.
Nie słyszałem o niej, dopóki się nie pojawiłeś. Powiedz, proszę! Naprawdę chęt-
nie siÄ™ dowiem!
To na nic pokręciłem głową i uśmiechnąłem się słabo. Wiem o niej.
Ale nikomu nie powiedziałem, że masz prawnuczkę.
Mimowolnie otworzył usta i wytrzeszczył oczy.
Corwinie rzekł. Jesteś szalony albo zostałeś oszukany. Nie wiem nic
o żadnym moim potomstwie. A co do jazdy za mną przez Cień, to przybyłem tu
przez Atut Juliana.
A więc to tak! Zaabsorbowanie bitwą było jedynym usprawiedliwieniem fak-
tu, że jej od razu nie przyłapałem. Benedykt został powiadomiony o ataku przez
Atut. Po cóż miałby tracić czas na podróż, jeżeli miał pod ręką błyskawiczny śro-
dek transportu?
147
Diabli! mruknąłem. Teraz już jest w Amberze. Słuchaj, Benedykcie!
Złapię Caine a albo Gerarda, żeby zajęli się przerzuceniem ludzi. Ganelon też
pójdzie. Rozkazy wydawaj przez niego.
Rozejrzałem się i dostrzegłem Gerarda rozmawiającego z kilkoma ze szlach-
ty. Zawołałem do niego rozpaczliwie. Obejrzał się natychmiast i biegiem ruszył
w mojÄ… stronÄ™.
Corwinie! Co siÄ™ dzieje? krzyknÄ…Å‚ Benedykt.
Nie wiem! Ale coÅ› bardzo niedobrego.
Wcisnąłem Gerardowi Atut do ręki, kiedy tylko się zbliżył.
Dopilnuj, żeby moi ludzie dotarli do Benedykta! powiedziałem. Czy
Random jest w pałacu?
Tak.
Wolny czy w zamknięciu?
Wolny, mniej więcej. Będzie z nim paru strażników. Eryk ciągle mu nie
ufa. . . to znaczy nie ufał.
Obejrzałem się.
Ganelon! zawołałem. Rób, co Gerard ci powie. Poślę cię na dół
skinąłem głową. Przypilnuj, żeby ludzie wykonywali rozkazy Benedykta. Ja
muszę się teraz dostać do Amberu.
Dobrze! odkrzyknÄ…Å‚.
Gerard ruszył ku niemu, a ja, jeszcze raz wyjąłem Atuty.
Znalazłem Randoma i skoncentrowałem się. W tej samej chwili zaczął padać
deszcz. Kontakt nastąpił niemal natychmiast.
Cześć, Random powiedziałem, gdy tylko jego obraz nabrał życia.
Pamiętasz mnie?
Gdzie jesteś? zapytał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]